Dużo autopromocji, trochę rozbudzonych nadziei, ale mało trwałych efektów – to dotychczasowe skutki wysiłków pokojowych Donalda Trumpa. Jeśli faktycznie chce być za rok kandydatem do pokojowego Nobla, to musi z uświadomić sobie długofalowy interes Stanów Zjednoczonych i skoncentrować się na tym, by wymusić posłuch na wrogach, a nie w celu przeczołgania przyjaciół.
„Nikt w historii nie zakończył ośmiu wojen w ciągu dziewięciu miesięcy. A ja zakończyłem osiem wojen” – chełpił się niedawno prezydent USA. Najprawdopodobniej policzył także konflikty (niekoniecznie zbrojne), w których rozwiązanie angażowała się amerykańska administracja jeszcze podczas jego pierwszej kadencji. Na przykład napięcia pomiędzy Serbią a Kosowem. Faktycznie, w 2020 r. oba kraje pod presją USA podpisały umowę o normalizacji stosunków gospodarczych, jednak od tego czasu doszło między nimi do licznych incydentów, które wcale nie wskazują na zakończenie sporu. W poszukiwanie pokojowych rozwiązań zaangażowanych jest wiele państw. Przynajmniej jedno, czyli Rosja, działa zaś w kierunku dokładnie przeciwnym. Podobnie jest z konfliktem Egiptu i Etiopii – owszem, Amerykanie mieli swój udział w wynegocjowaniu porozumienia między tymi państwami w roku 2019, jednak nie zostało ono ostatecznie podpisane. Pokój nadal wisi tam na włosku i nic nie wskazuje na to, by w trakcie swej drugiej kadencji Trump w ogóle poważnie zajmował się tą kwestią (mimo wyraźnych próśb Kairu).
Indie i Pakistan
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

3 tygodni temu
18




English (US) ·
Polish (PL) ·