- Reforma PIP ma ograniczyć nadużywanie B2B i umów cywilnoprawnych tam, gdzie faktycznie powinien być etat
- Inspektor najpierw da czas na zmianę warunków współpracy; dopiero potem będzie mógł przekształcić umowę decyzją
- Automatycznemu „uetatyzowaniu” lekarzy sprzeciwiała się Katarzyna Kęcka, podkreślając, że PIP nie może zmuszać stron zgodnych co do kontynuowania kontraktu cywilnoprawnego, jeśli nie ma przesłanek o przymusie
- Decyzje PIP nie zadziałają wstecz, ale ZUS i tak będzie mógł naliczyć zaległe składki nawet za 5 lat
- Inspektor będzie też mógł kierować sprawy do sądu, a ten ustalić stosunek pracy także za wiele minionych lat
- Projekt wchodzi w życie z opóźnieniem i nadal budzi spory w koalicji, mimo złagodzenia przepisów
Reforma PIP a system ochrony zdrowia
Przeciwko proponowanym przez MRPiPS głośno protestowała FPP. Jak czytamy w Wyborcza.biz, Federacja przekonywała, że polska ochrona zdrowia w dużym stopniu opiera się na elastycznych formach zatrudnienia, co zapewnia obsadę w placówkach ochrony zdrowia mimo niedoborów kadrowych i ograniczeń w realizacji nadgodzin wynikających z przepisów Kodeksu pracy. W obronie kontraktów w służbie zdrowia 3 grudnia stanęła także wiceminister zdrowia Katarzyna Kęcka. W piśmie skierowanym do Mariusza Skowrońskiego, sekretarza Komitetu Stałego Rady Ministrów pisała:
Popieram (...) propozycję, aby skutkiem polecenia inspektora PIP nie było ustalenie istnienia stosunku pracy między stronami, których wiąże inny stosunek prawny, ale ustalenie zgodności tegoż innego stosunku prawnego z prawem. Daje to pole do tego, aby np.: osoba wykonująca zawód medyczny, która w ramach swojej praktyki zawodowej (działalności gospodarczej) ma zawartą umowę z podmiotem leczniczym, mogła nadal taką umowę mieć zawartą. PIP nie może bowiem zmuszać dwóch stron stosunku prawnego innego niż stosunek pracy do jego zmiany, jeżeli zgodna wola obu stron jest taka, by ten stosunek prawny kontynuować, a nie zachodzi podejrzenie, że osoba wykonująca zawód medyczny jest w jakimkolwiek zakresie przymuszana do jego kontynuowania.
Według informatora cytowanego przez portal Wyborcza.biz również ministerstwo pracy nie miało nic przeciwko pracy na kontraktach, gdy wymagała tego trudna sytuacja. - Gdy były wakaty w ZUS na lekarzy orzeczników, resort nie miał problemów, aby pozwalać zatrudniać ich na kontraktach – czytamy w serwisie.
Inspektor oceni umowę
Reforma Inspekcji Pracy, w której rząd finalizuje zapisy, ma wzmocnić możliwości egzekwowania prawa pracy - przede wszystkim w obszarze nieformalnego zastępowania etatów umowami B2B, zleceniami i o dzieło. Kluczowym założeniem jest możliwość przekształcania takich kontraktów w umowy o pracę, jeśli w praktyce spełniają one kryteria stosunku pracy: wykonywanie zadań w określonym czasie i miejscu, pod nadzorem i według poleceń pracodawcy.
Co istotne, projekt przewiduje dwa tryby działania. Pierwszy - twardy - pozwala inspektorowi wydać decyzję administracyjną o przekształceniu umowy. Drugi - bardziej elastyczny - umożliwia pracodawcy i pracownikowi pozostanie przy B2B, jeśli wspólnie zmienią warunki współpracy tak, by nie przypominały one etatu. Nie może być więc mowy o sztywnym miejscu pracy, godzinach czy podporządkowaniu służbowemu.
To duża zmiana: firmy i samozatrudnieni dostaną czas na dostosowanie kontraktów, a dopiero gdy tego nie zrobią, inspektor będzie mógł wydać decyzję o przekształceniu. Jeśli strony zgodzą się z decyzją, wejdzie ona w życie po 14 dniach. Jeśli nie, czeka ich procedura odwoławcza: najpierw do Głównego Inspektora Pracy, a w dalszej kolejności do sądu.
Brak decyzji wstecz, ale ZUS i tak może naliczyć zaległe składki
Podczas debaty o reformie PIP najwięcej emocji budziło pytanie, czy decyzje będą działać wstecz, co mogłoby oznaczać dla przedsiębiorców konieczność opłacenia kilku lat zaległych składek. Ten pomysł został jednak usunięty; inspektor nie ma prawa cofać przekształcenia umowy na wcześniejsze okresy.
Jak ustalił portal wyborcza.biz, nie oznacza to jednak bezpieczeństwa dla pracodawców. Obowiązujące przepisy nakazują inspektorom zawiadomienie ZUS, jeśli stwierdzą, że dana osoba powinna być pracownikiem. Dla Zakładu to kluczowa informacja - może wszcząć własne postępowanie i wydać decyzję o podleganiu ubezpieczeniom społecznym, a następnie naliczyć zaległe składki za okres nawet pięciu lat.
W praktyce więc wzmocniona PIP nie zastąpi ZUS, ale istotnie ułatwi mu pracę. Część ustaleń faktycznych, np. dotyczących podporządkowania i realnego sposobu wykonywania pracy, będzie już gotowa. Dodatkowo inspektor może sam skierować do sądu sprawę o ustalenie stosunku pracy za okres nawet kilkudziesięciu lat. Jeśli sąd uzna, że pracownik de facto pracował jak etatowiec, całość tego okresu może zostać mu zaliczona do stażu emerytalnego, choć nie wszystkie składki da się później prawidłowo przypisać.
Reforma z opóźnieniem i pod znakiem sporów politycznych
Choć projekt ustawy ma trafić na posiedzenie rządu jeszcze przed świętami, nie wejdzie w życie od 1 stycznia. Prace potrwają co najmniej do końca pierwszego kwartału 2025 r., co oznacza kilkumiesięczne opóźnienie. Tym bardziej że spór o ostateczny kształt ustawy wciąż trwa – i to nie tylko między przedsiębiorcami a resortem rodziny.
Najostrzej projekt krytykuje PSL, a wątpliwości mają też niektóre resorty, w tym MON. Zwolennikiem reformy pozostaje Lewica, która przygotowała pierwotną wersję ustawy. Koalicja musi jednak dojść do porozumienia – od zmian w Inspekcji Pracy zależy odblokowanie blisko 2 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy.
Mimo złagodzenia przepisów trudno przewidzieć, czy rząd zdecyduje się na dalsze ustępstwa. Niewykluczone jednak, że kompromis jest nieunikniony – nie tylko ze względów politycznych, ale także po to, by reforma faktycznie uporządkowała rynek pracy, nie paraliżując przy tym działalności firm.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

1 tydzień temu
15



English (US) ·
Polish (PL) ·