Igły w halloweenowych cukierkach. Zaskakujący zwrot w sprawie

16 godziny temu 3

Data utworzenia: 4 listopada 2025, 15:15.

Informacja o igłach w cukierkach, zbieranych podczas Halloween w Łodzi, obiegła media lotem błyskawicy. Sprawę nagłośniła stand-uperka Aleksandra Radomska, która wkrótce potem przekazała, iż sprawcą okazała się osoba małoletnia, która zrobiła to "w ramach żartu". Łódzka policja przekazała "Faktowi" zaskakujące informacje.

Zdjęcie ilustracyjne/ Łódź. Dzieci miały znaleźć igły w słodyczach. Zaskakujący zwrot w sprawie.
Zdjęcie ilustracyjne/ Łódź. Dzieci miały znaleźć igły w słodyczach. Zaskakujący zwrot w sprawie. Foto: Łódź zwana pożądaniem - przewodnik nie tylko po Łodzi / Facebook / 123RF

— Przestrzegam was, jeśli wasze dzieci zbierały cukierki, szczególnie na łódzkich Bałutach. Moje dziecko z koleżankami robiło to dzisiaj i od przynajmniej trzech osób otrzymały cukierki z igłami w środku. W tym jedna, która obdarowała dzieci, była ponoć bardzo sympatyczną staruszką — mówiła na nagraniu opublikowanym na Instagramie znana stand-uperka Aleksandra Radomska. Informacja, mająca być ostrzeżeniem dla dzieci i rodziców, oraz zdjęcie czekoladki z niebezpieczną "niespodzianką" obiegły media lotem błyskawicy.

Niepokojące doniesienia po Halloween w Łodzi. Dzieci miały znaleźć w cukierkach igły

Stand-uperka w sobotę, 1 listopada podziękowała za ogromny odzew i przekazała nowe informacje w tej sprawie. "Dziś okazało się, że sprawcą zdarzenia jest osoba małoletnia, która umieściła igły w cukierkach w ramach... żartu. Absolutnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji (które ponosi) i ich — także medialnej skali" — poinformowała Aleksandra Radomska w oświadczeniu opublikowanym na Facebooku.

Jak podkreśliła, "z troski o to dziecko i jego rodziców" oraz z obawy przed linczem, który mógłby na nich spaść, nie chce kontynuować tematu na forum publicznym, ale zapewniła, że "sprawa nie zostanie zignorowana".

Z pytaniami dotyczącymi tej sprawy, w tym też ewentualnych konsekwencji dla domniemanego sprawcy, "Fakt" zwrócił się do Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Odpowiedź nas zaskoczyła.

Policja przekazała zaskakujące informacje. "Do zdarzenia nie doszło"

Z odpowiedzi, którą otrzymaliśmy od Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, wynika, że funkcjonariusze nie odnotowali zgłoszenia dotyczącego opisywanej sytuacji.

"Policjanci, który skontaktowali się z kobietą zamieszczającą tę informację, ustalili, że do zdarzenia opisanego w pierwotnym poście nie doszło" — przekazał "Faktowi" mł. asp. Maksymilian Jasiak z zespołu prasowo-informacyjnego KMP w Łodzi.

Po informacjach medialnych, że zgłoszenie mogło trafić na policję w Zgierzu, zapytaliśmy o sprawę rzecznika tamtejszej jednostki. — Nie otrzymaliśmy oficjalnego zawiadomienia w tej sprawie — poinformował "Fakt" sierż. sztab. Bartłomiej Arcimowicz.

Czy to oznacza, że cała sytuacja została zmyślona? Czy też zdarzenie miało miejsce, ale — z różnych powodów — nie zdecydowano się zgłaszać sprawy na policję? Zapytaliśmy o to autorkę wpisu panią Aleksandrę Radomską. Czekamy na odpowiedź.

Zobacz też: Atak na dziewczynki w Halloween. Relacje świadków przeczą policji. "Był w amoku, czekał na ofiary"

Przeczytaj źródło