Hulajnoga o prędkości 90 km/h dla dziecka? "Żaden problem". Ujawniamy, jak serwisy omijają prawo

1 dzień temu 6
Hulajnoga ma służyć do jazdy, nie do testów prędkości
Hulajnoga ma służyć do jazdy, nie do testów prędkości Grafika: Sylwester Kluszczyński

"Czy jest szansa, że zdejmą państwo blokadę, żeby syn mógł jeździć szybciej niż 20 km/h? 15-latek chciałby już trochę poszaleć". Taką wiadomość wysyłam do serwisów z hulajnogami w całej Polsce. Większość nie widzi problemu. Wyniki dziennikarskiej prowokacji szokują, zwłaszcza że tylko do września życie w taki sposób straciło 10 osób, a 992 zostały ranne. Ujawniamy, jak działa szara strefa.

Daj napiwek autorowi

"Zwolnij, masz przed sobą życie" – ruszamy z nową akcją społeczną redakcji naTemat! Mamy dość tragedii na drogach. To nasz apel o bezpieczeństwo, skierowany do każdego uczestnika ruchu. Od dziś zobaczycie nasze hasło na ekranach dróg krajowych i autostrad w całej Polsce. Przez cały tydzień na łamach naTemat będziemy publikować poruszające reportaże i analizy, które pokazują, jak poważny jest problem, ale też dają nadzieję na zmianę. Bądźcie z nami.

Na potrzeby tego tekstu jestem Aleksandrą, matką 15-letniego chłopca. Syn lubi jeździć hulajnogą. Ale 20 km/h, czyli maksymalna dozwolona prędkość, mu nie wystarcza. Chciałby szybciej. Wiadomo: młodość, brawura, chęć zaimponowania kolegom.

W tej historii jestem lekkomyślną matką: nie przewiduję, że jeśli syn się rozpędzi, może zginąć. Nie przychodzi mi do głowy też inny scenariusz: że syn hulajnogą może zmieść z drogi małe dziecko, które jeszcze w swoim życiu nie wypowiedziało pełnego zdania. Najważniejsze zasady poruszania się hulajnogą elektryczną:

  • Ścieżka rowerowa w pierwszej kolejności – jeśli w kierunku jazdy wyznaczono drogę lub pas dla rowerów, należy z nich korzystać. Maksymalna prędkość: 20 km/h.
  • Jezdnia z ograniczeniem do 30 km/h – gdy brakuje ścieżki rowerowej lub pasa rowerowego, można poruszać się po jezdni, o ile dopuszczalna prędkość na niej nie przekracza 30 km/h.
  • Chodnik tylko w wyjątkowych sytuacjach – jeśli wzdłuż drogi z wyższym limitem prędkości nie ma ani drogi, ani pasa rowerowego, dopuszcza się jazdę po chodniku, pamiętając jednak o zachowaniu szczególnej ostrożności wobec pieszych.
  • Z hulajnóg elektrycznych na drogach publicznych mogą korzystać wyłącznie dzieci od 10. roku życia, pod warunkiem posiadania karty rowerowej lub prawa jazdy kat. AM, A1, B1, T. 
  • Zrobimy, odblokujemy

    Znam zasady, ale z miłości do syna jestem w stanie przymknąć na nie oko. Wiem, że wiele modeli hulajnóg daje możliwość odblokowania prędkości. W praktyce oznacza to, że syn może rozpędzić się nawet do 90 km/h. Nie chcę, żeby miał gorsze możliwości od kolegów.

    Na facebookowych grupach i Youtube znajduję instrukcje, jak mogę to zrobić. Ale wolę oddać to w ręce "specjalistów" – szukam więc tych, którzy zrobią to za mnie.

    W mailach do właścicieli czy prowadzących serwisy z hulajnogami pytam wprost: "Czy jest szansa na to, że zdejmą państwo blokadę, żeby syn mógł szybciej jeździć niż te 20 km/h? Piętnastolatek chciałby już trochę poszaleć. Czy trzeba się wcześniej umówić na zdjęcie blokady?"

    Tę wiadomość wysyłam we wrześniu do kilkudziesięciu serwisów w całej Polsce, od morza po Tatry. Odpowiedzi spływają lawinowo, niemalże jedna za drugą.

    Niektórzy od razu zapraszają do siebie, inni proszą o podanie numeru hulajnogi. Wymyślam różne modele. I to najczęściej stanowi przeszkodę dla serwisantów. A nie: wiek dziecka. "Niestety w modelu Ultra nie zwiększamy prędkości"; "Jaki sprzęt? Myślę, że jeżeli Xiaomi to bez problemu :) zapraszamy do kontaktu telefonicznego"; "Zrobimy, odblokujemy";  "Niestety, nie możemy ściągnąć blokady" – czytam i przez moment mam nadzieję. Jednak zaraz potem pojawia się podpowiedź (i zachęta!), jak mogę zrobić to samodzielnie." "Dla modelu Mo**** (celowo nie podajemy – red.) maksymalną prędkość można odblokować poprzez sześciokrotne przyciśnięcie przycisku power" – dostaję instrukcję.

    A tu już konkret: "Obowiązuje u nas kolejność zgłoszeń, a serwis trwa maksymalnie dwa dni. Koszt odblokowania modelu Mi *** to 350 zł". 

    Dziwi mnie, że wszystko idzie tak gładko, zwłaszcza że coraz głośniej o kolejnych śmiertelnych wypadkach młodych na hulajnogach.

    Usunięcie blokady – "więcej możliwości"

    "Odblokujemy prędkość w twojej hulajnodze elektrycznej" – w taki sposób swoje usługi w internecie promuje większość salonów. Obiecują: "Usunięcie blokady to więcej możliwości". I – uwaga: "odblokowanie hulajnogi elektrycznej zapewnia większą elastyczność w codziennym użytkowaniu". Na jednej ze stron czytam też: "Jeśli spóźnisz się na ważne spotkanie, dodatkowa prędkość pozwoli dotrzeć na czas. A jeśli musisz regularnie pokonywać duże odległości, nieokiełznana hulajnoga staje się naprawdę opłacalnym środkiem transportu".

    Na innej: "Prędkość hulajnogi elektrycznej nie może przekraczać 20 kilometrów na godzinę. Nie oznacza to jednak, że dostępne modele nie pozwalają na więcej. Po zdjęciu blokady można osiągnąć nawet 100 km/h". Znajduję również serwisy, które w sieci dają szybką i podobno skuteczną instrukcję na odblokowanie prędkości w konkretnym modelu hulajnogi.

    "Rozbiją na tych hulajnogach głowy"

    Kiedy odczytuję kolejne wiadomości z serwisów, które ochoczo reagują na ściągnięcie blokady prędkości z hulajnogi syna, postanawiam zmienić narrację. Obniżam wiek dziecka.

    Piszę: "Na dniach planuję wpaść do Państwa z synem i kupić hulajnogę. Syn ma 14 lat i marudzi, że hulajnogi mają teraz jakąś blokadę prędkości. Ja się kompletnie na tym nie znam. Czy można to jakoś zdjąć? Czy to w ogóle legalne? Jego koledzy podobno na tych hulajnogach pędzą".

    "Nie sprzedajemy i nie polecamy hulajnóg, w których można zdjąć blokadę prędkości. Koledzy syna na tych hulajnogach pędzą, rozbijają głowy, łamią ręce, nogi, a nawet się zabijają. Nie są to legalne hulajnogi" – natychmiast stanowczo odpisuje mi Mariusz Wieczorek z Salonu Pojazdów Elektrycznych z Łodzi.

    Dzwonię. Przedstawiam się i odsłaniam karty: nie mam ani syna, ani hulajnogi, przeprowadzam prowokację dziennikarską.

    Mariusz Wieczorek dziwi się, że jest pierwszą z kilkudziesięciu zapytanych osób, która odmawia odblokowania prędkości. Przyznaje też, że zrobił się z tego "poważny problem".

    – Staramy się z tym walczyć i uświadamiać. Często przychodzą do nas rodzice z dzieckiem, które mówi: "Chcę taką hulajnogę, bo mój kolega Tomek ma, pół klasy ma i ja też chcę – nie chcę innej i koniec, kropka". Postanowiliśmy lokalnie z tym walczyć. Ale to trochę jak walka z wiatrakami – przyznaje.

    Salon od dekady sprzedaje hulajnogi. – Rodzice często nie są świadomi – albo nie chcą być świadomi – że to może być ogromne zagrożenie. Nastolatek, który deklaruje, że będzie jeździł zgodnie z przepisami, w ciągu kilku minut w mediach społecznościowych dowiaduje się, jak odblokować hulajnogę i jeździć 40–50 km/h. Do tego dochodzi kwestia kasków – młodzież najczęściej ich nie używa, bo "nikt tak nie jeździ" – mówi Wieczorek.

    Potężna moc i wiatr we włosach

    Ratownik Adam Jaszczuk podkreśla, że aby odblokować prędkość w hulajnodze nie trzeba nawet serwisantów. – Dziś dzieci są bardzo sprytne, mają nieograniczony dostęp do wiedzy i same potrafią zmieniać ustawienia urządzeń czy omijać blokady. Dlatego kluczowa jest edukacja i rozmowa – podkreśla.

    Krzysztof Jurołajć dodaje, że nastolatkowie odblokowanie prędkości z hulajnogi nazywają "zdjęciem kagańca".

    – Co na to policja? – pytam komisarza Antoniego Rzeczkowskiego.

    Takie działanie jest niezgodne z prawem – pojazd po modyfikacji nie spełnia warunków technicznych i nie może być dopuszczony do ruchu. Użytkownik naraża się wówczas na konsekwencje prawne – podkreśla komisarz.

    W sieci jest zalew ogłoszeń o sprzedaży hulajnóg elektrycznych – głównie z Chin, na których można łamać przepisy. Nie trzeba nawet odblokowywać prędkości. Sprzedawcy obiecują: solidną moc, zasięg nawet do stu kilometrów, potężną wydajność i wiatr we włosach. Nie ukrywają, że hulajnogi potrafią jeździć szybciej, niż pozwala na to polskie prawo.  "Ogromna moc, która pozwala na dynamiczne przyspieszenie i pokonywanie przeszkód, gdzie inne pojazdy się poddają"; "Doświadcz emocji" – kuszą reklamy. 

    – Dlaczego policja czy prokuratura nie ścigają ani sprzedawców, ani serwisów, które modyfikują hulajnogi, żeby zwiększać prędkość? – pytam radczynię prawną Małgorzatę Połubińską.

    Odpowiada, że sprzedawcy, którzy oferują hulajnogi z blokadą prędkości, mają czyste ręce: – Załóżmy, że sprzedawca poinformuje klienta, że jazda taką hulajnogą po drodze publicznej jest nielegalna, a ten zapewni, że będzie jeździć jedynie po terenie prywatnym – wskazuje złożoność problemu. Podkreśla też, że sytuacja wygląda inaczej, gdy mamy do czynienia z osobą małoletnią.

    I dodaje: – W mojej opinii takie działanie nie stanowi wykroczenia, gdyż trudno znaleźć przepis prawa, który narusza taka "usługa serwisowa". Niektóre serwisy zupełnie jawnie publikują ją w cennikach na stronie internetowej.

    Samo proponowanie usługi odblokowania prędkości hulajnogi, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie stanowi czynu podlegającego odpowiedzialności karnej (...). Z kolei kwestie związane ze swobodą działalności gospodarczej, w tym sprzedażą hulajnóg jako produktów dostępnych na rynku, należą do kompetencji Ministerstwa Przemysłu.

    Ministerstwo Sprawiedliwości

    w odpowiedzi na nasze pytanie

    W Polsce sprzedawane są – jak zauważa Mariusz Wieczorek – głównie hulajnogi sprowadzane z Azji. Nie produkujemy ich, co najwyżej składamy z importowanych części.

    – Chińczycy sprzedają wszystko, jak leci, często bez gwarancji, omijając przepisy. Wystarczy wyjrzeć przez okno: po miastach jeżdżą tysiące pojazdów niezgodnych z przepisami i nikt nad tym nie panuje – podkreśla Wieczorek, dodając, że nikt tego nie kontroluje.

    – Jak to możliwe, że na aukcjach internetowych legalnie można kupić coś, czego państwo formalnie nie akceptuje? – wracam do radczyni prawnej Małgorzaty Połubińskiej.

    Przyznaje, że rynek hulajnóg elektrycznych, importowanych głównie z Chin, pozostaje w dużej mierze poza kontrolą państwa. 

    Światełko w tunelu widzi jednak w planowanych zmianach. Ministerstwo Infrastruktury opracowało projekt nowelizacji przepisów homologacyjnych, w których po raz pierwszy uwzględniono hulajnogi elektryczne.

    Projekt ustawy przyznaje dyrektorowi Transportowego Dozoru Technicznego szereg narzędzi niezbędnych do kontroli pojazdów i części wprowadzonych do obrotu w Polsce. Chodzi m.in. o możliwość współpracy TDT z organami celno-skarbowymi przy dopuszczaniu hulajnóg na rynek, a także o kontrole online i offline u sprzedawców, zanim produkty trafią do użytkowników.

    Małgorzata Połubińśka

    radczyni prawna

    Ministerstwo Infrastruktury potwierdza, że prowadzi prace nad projektem ustawy zmieniającej przepisy dotyczące systemów homologacji pojazdów oraz ich wyposażenia (UC 95). Chce w ten sposób wzmocnić nadzór rynku motoryzacyjnego. Póki co hulajnogi elektryczne nie podlegają ani unijnej, ani krajowej procedurze homologacji.

    A to oznacza, że nie są traktowane jak samochody czy motocykle. Ich bezpieczeństwo kontroluje Inspekcja Handlowa, a zgodność z wymogami UE sprawdzają służby celne.

    Kwestia objęcia nadzorem hulajnóg elektrycznych w zakresie spełniania przez nie warunków technicznych ma na celu wyeliminowanie z rynku tych hulajnóg, które nie spełniają wymagań (np. których konstrukcja umożliwia rozwijanie prędkości przekraczającej 20 km/h) i tym samym stwarzają zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego.

    Ministerstwo Infrastruktury

    Projekt jest na etapie konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych.

    Pytam UOKiK m.in. o to, czy monitoruje sprzedaż hulajnóg i czy dopuszczalne jest wprowadzenie do obrotu urządzeń, które posiadają ukrytą funkcję umożliwiającą przekroczenie dozwolonej prędkości.

    Inspekcja Handlowa na zlecenie UOKiK badała hulajnogi, ale w ramach podziału kompetencji pomiędzy instytucjami mogło dotyczyć to wymagań określonych w unijnym prawodawstwie zharmonizowanym. Sprawdzane było m.in. oznakowanie, prawidłowej instrukcji, czy wytrzymałość uchwytów. (..) W tej kwestii proponujemy kontakt z Ministerstwem Infrastruktury.

    Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów

    Ministerstwo Infrastruktury odpowiada: Dyrektor TDT zyska narzędzia do kontroli pojazdów i części wprowadzanych do obrotu oraz skuteczniejszego wycofywania niebezpiecznych produktów. Projekt ma zapewnić bezpieczeństwo ruchu drogowego, ochronę środowiska oraz chronić konsumentów przed nieuczciwymi praktykami, np. sprzedażą motorowerów jako rowerów elektrycznych. W tym czasie przychodzą kolejne odpowiedzi z serwisów:

    "Informujemy, że są to zabiegi niezgodne z prawem i absolutnie ich nie wykonujemy";

    "Nie zdejmujemy blokad prędkości z hulajnóg".

    Widzę w tym szansę. Ktoś wreszcie mówi: NIE.

    Czytaj także:

    logo

    Czy ktoś to kontroluje?

    Kierujący hulajnogą elektryczną powinien jeździć po drodze lub pasie dla rowerów z maksymalną prędkością 20 km/h. Jeśli takiej drogi nie ma, można korzystać z jezdni, na której samochody mogą jechać do 30 km/h (hulajnoga nadal nie może przekroczyć 20 km/h).

    Tyle mówią przepisy. Ale doskonale wiemy, jak nie są respektowane. Przykłady z ostatnich miesięcy:

    13-latek wyprzedza hulajnogą elektryczną na drodze krajowej tira, 15-latek bez uprawnień pędzi 51 km/h po drodze publicznej, 9-latka jedzie z prędkością 70 km/h, 11-latek jak gdyby nigdy nic rozpędza się na drodze krajowej, gdzie samochody jeżdżą nawet 90 km/h, 15-letni chłopiec i 17-letnia dziewczyna jadą razem zmodyfikowaną hulajnogą elektryczną z prędkością około 70 km/h. Wypadają z drogi za zakręcie. Obydwoje nie mają kasków. Nastolatka niedługo potem umiera w szpitalu. – Kto kontroluje prędkości hulajnóg elektrycznych? I w jaki sposób? – pytam kom. Antoniego Rzeczkowskiego z Wydziału Koordynacji i Profilaktyki Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

    – Poszczególne garnizony policyjne już intensyfikują działania kontrolno-prewencyjne pod kątem poprawy bezpieczeństwa użytkowników hulajnóg elektrycznych oraz w zakresie przestrzegania przez nich przepisów ruchu drogowego. Funkcjonariusze dysponują środkami technicznymi umożliwiającymi kontrolę prędkości, a interwencje najczęściej prowadzone są w miejscach szczególnie newralgicznych, takich jak ciągi pieszo–rowerowe czy rejony przejść dla pieszych – odpowiada kom. Rzeczkowski.

    Dodaje, że wzrasta liczba wypadków i rannych, co pociąga za sobą konieczność zwiększenia działań prewencyjnych i kontrolnych.

    W 2022 roku doszło w Polsce do 544 wypadków z udziałem hulajnóg. Zginęły trzy osoby. W 2025 roku wydarzyło ich się 985 (stan do 24.09). Zginęło dziesięć osób. Chociaż lekarze z różnych części Polski nie wierzą w te statystyki.

    – Co się stanie, jeśli policja namierzy pędzącego hulajnogą nastolatka? – pytam.

    Funkcjonariusze zatrzymają pojazd do kontroli drogowej i pouczą o obowiązujących przepisach. – Następnie sprawa może zostać skierowana do sądu rodzinnego i nieletnich, który to zdecyduje o ewentualnych środkach wychowawczych. Rodzice nieletniego zostaną poinformowani o zdarzeniu i mogą zostać zobowiązani do dopilnowania, by nieletni przestrzegał przepisów – odpowiada.

    Zaznacza też, że jeśli rodzice zaniedbają obowiązek zapewnienia dziecku bezpieczeństwa, mogą ponieść konsekwencje – nie tylko karne, lecz także finansowe. O tym jednak zawsze rozstrzyga sąd.

    Straż Miejska w odpowiedzi na moją korespondencję zaznacza, że nie jest podmiotem uprawnionym do kontroli prędkości hulajnóg elektrycznych.

    – Ale w sytuacji, gdy strażnicy miejscy zastaną dziecko łamiące te przepisy, podejmują interwencję – podsumowuje referat Straży Miejskiej.

    "Przy takiej prędkości się ginie"

    W czerwcu opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o śmierci 13-letnego chłopca z Pomorza, który pędził hulajnogą bez kasku. W lipcu czytaliśmy o 15-letnim Kubie, który też wyruszył hulajnogą elektryczną bez kasku. Obaj uderzyli głową o twardą nawierzchnię. Obaj odeszli parę dni później w szpitalu.

    Kiedy piszę ten tekst, dochodzi do kilku wypadków, o których informują media, z udziałem dzieci i młodzieży na hulajnogach elektrycznych:

    Koszalin: 15-latek bez uprawnień pędzi z prędkością 90 km/h. Wiezie na niej koleżankę wzdłuż przejścia dla pieszych. Mimo sygnałów policjantów nie zatrzymuje się – przeciwnie, przyspiesza, próbuje uciec. Pościg kończy się zatrzymaniem chłopaka przez funkcjonariuszy. Sprawa trafia do sądu rodzinnego.

    Elbląg: 13-letni chłopiec, jadąc hulajnogą elektryczną, taranuje sześciolatka, który prowadzi swoją zwykłą hulajnogę. Dziecko w ciężkim stanie trafia do szpitala. Żaden z chłopców nie miał kasku ochronnego.

    Iława: 15-latek jadąc hulajnogą, nie zachowuje bezpiecznej prędkości i uderza w tył auta. Na szczęście kończy się na strachu.

    Zduńska Wola: 12-latka wjeżdża na przejściu dla pieszych wprost pod koła auta. Nie ma kasku. Nie ma karty rowerowej. Z obrażeniami głowy trafia do szpitala. 

     – Jakie konsekwencje zdrowotne może nieść za sobą szybka jazda hulajnogą?  – pytam ratowników medycznych.

    – Najczęstsze są złamania kończyn, jednak urazy głowy bywają dużo poważniejsze. Brak kasku zwiększa ryzyko obrażeń twarzy i czaszki, a sam kask nie ochroni przed urazami wewnętrznymi – klatki piersiowej, brzucha czy kręgosłupa – wymienia Krzysztof Jurołajć, wieloletni ratownik medyczny i rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie.

    Nieprzypadkowo ustawiono blokady prędkości na poziomie 20–25 km/h. Powyżej tych wartości ryzyko jest już bardzo wysokie. Przy prędkościach 40–50 km/h ludzie giną. Przy prędkościach 50–70 km/h nawet kask i ochraniacze nie gwarantują ochrony przed ciężkimi urazami. Uderzenie przy 50 km/h można porównać do upadku z trzeciego piętra, a przy 70 km/h – z około sześciu pięter.

    Adam Jaszczuk

    ratownik medyczny i szef Grupy Ratownictwa PCK Olsztyn

    – To mocny obraz: głowa odbijająca się od twardej nawierzchni – mówi Adam Jaszczuk, ratownik medyczny.

    – Widziałem różne wypadki rowerowe i wiem, jak groźne mogą być uderzenia głową o krawężnik czy kamień. Nie wiem, skąd bierze się opór przed stosowaniem kasków?

    Pytam Krzysztofa Jurołajć (bohater nie zgadza się na odmianę nazwiska – red.), co sądzi o ustawie, która wprowadza obowiązek noszenia kasków przez rowerzystów i użytkowników e-hulajnóg do 16. roku życia.

    – Pojawia się pytanie: dlaczego tylko do 16. roku życia, a nie do 17. czy 18.? Dlaczego rodzic jadący z pięcio- czy ośmiolatkiem nie miałby obowiązkowo zakładać kasku? – dziwi się. Nie "tylko" urazy głowy, ale szereg innych obrażeń czeka tych, którzy będą na jednośladzie szarżować. 

    Edukacja od małego

    – Dlaczego, mimo edukacji i rosnącej świadomości, wciąż lekceważymy niebezpieczeństwa związane z hulajnogami? – pytam ratownika medycznego.

    – Nie potrafimy jeszcze stworzyć kampanii, która wstrząsnęłaby odbiorcami i pokazała realne skutki takich wypadków – uważa Jurołajć.

    Dodaje: – Młody człowiek po poważnych obrażeniach cierpi i latami próbuje dojść do siebie. Złamana ręka brzmi niewinnie, ale jeśli złamanie jest wieloodłamowe i dochodzi do uszkodzenia nerwów obwodowych, powrót do pełnej sprawności trwa lata.

    Problemem jest również brak odpowiedniej infrastruktury. Jak tłumaczy, w porównaniu z najbardziej rozwiniętymi regionami – Skandynawią, Holandią, Belgią czy Niemcami – infrastruktura dla rowerów i hulajnóg w Polsce jest w powijakach. 

    – Tamtejsza infrastruktura jest dobrze zaplanowana – oddziela pieszych, rowerzystów i kierowców, co znacząco zmniejsza liczbę kolizji. Brak takich rozwiązań u nas działa jak kiedyś brak autostrad – generuje wypadki. Z roku na rok jest lepiej, ale wciąż nie brakuje "ułańskiej fantazji" – kierowcy dociskają gaz, a użytkownicy hulajnóg przekraczają granice rozsądku – mówi.

    Nie możemy akceptować pędzących hulajnogami "gangów" nastolatków. Stojąc w centrum miasta, widziałem, jak jeden przeleciał "na pełnej petardzie", potem drugi. I nikt ich nie zatrzymuje. To pokazuje, że nawet gdy przepisy istnieją, dajemy przyzwolenie na ich łamanie. Potrzebne jest rozwiązanie, które działa wielotorowo – nie chodzi tylko o nakładanie obowiązków na dzieci i dodatkowy stres dla rodziców. Bo zaraz pojawi się pytanie, jaki ten kask ma być. Za tysiąc złotych, za dwieście, czy może z marketu?

    Krzysztof Jurołajć

    ratownik medyczny, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie

    W ocenie ratownika bardzo dużo złego robią sami sprzedawcy hulajnóg.

    – Zdejmują blokady i nie myślą, że nastolatek może się połamać, trafić na OIOM, na wózek inwalidzki, mieć problem z uszkodzonym kolanem już na całe życie. Nikt się tym nie przejmuje. W ten sposób sami produkujemy osoby z niepełnosprawnościami i niszczymy własny system wydolności społecznej. Tworzymy ogromny problem, bo pozwalamy młodym ludziom na okaleczanie siebie. I nikt nie ponosi za to konsekwencji.

    Patronami naszej akcji "Zwolnij, masz przed sobą życie" są: Urząd Miasta st. Warszawy, GDDKiA, KRBRD, Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, Stars4Stars, Link4, Yanosik.

    Przeczytaj źródło