
"Czy jest szansa, że zdejmą państwo blokadę, żeby syn mógł jeździć szybciej niż 20 km/h? 15-latek chciałby już trochę poszaleć". Taką wiadomość wysyłam do serwisów z hulajnogami w całej Polsce. Większość nie widzi problemu. Wyniki dziennikarskiej prowokacji szokują, zwłaszcza że tylko do września życie w taki sposób straciło 10 osób, a 992 zostały ranne. Ujawniamy, jak działa szara strefa.
Daj napiwek autorowi
"Zwolnij, masz przed sobą życie" – ruszamy z nową akcją społeczną redakcji naTemat! Mamy dość tragedii na drogach. To nasz apel o bezpieczeństwo, skierowany do każdego uczestnika ruchu. Od dziś zobaczycie nasze hasło na ekranach dróg krajowych i autostrad w całej Polsce. Przez cały tydzień na łamach naTemat będziemy publikować poruszające reportaże i analizy, które pokazują, jak poważny jest problem, ale też dają nadzieję na zmianę. Bądźcie z nami.
Na potrzeby tego tekstu jestem Aleksandrą, matką 15-letniego chłopca. Syn lubi jeździć hulajnogą. Ale 20 km/h, czyli maksymalna dozwolona prędkość, mu nie wystarcza. Chciałby szybciej. Wiadomo: młodość, brawura, chęć zaimponowania kolegom.
W tej historii jestem lekkomyślną matką: nie przewiduję, że jeśli syn się rozpędzi, może zginąć. Nie przychodzi mi do głowy też inny scenariusz: że syn hulajnogą może zmieść z drogi małe dziecko, które jeszcze w swoim życiu nie wypowiedziało pełnego zdania. Najważniejsze zasady poruszania się hulajnogą elektryczną:
Zrobimy, odblokujemy
Znam zasady, ale z miłości do syna jestem w stanie przymknąć na nie oko. Wiem, że wiele modeli hulajnóg daje możliwość odblokowania prędkości. W praktyce oznacza to, że syn może rozpędzić się nawet do 90 km/h. Nie chcę, żeby miał gorsze możliwości od kolegów.
Na facebookowych grupach i Youtube znajduję instrukcje, jak mogę to zrobić. Ale wolę oddać to w ręce "specjalistów" – szukam więc tych, którzy zrobią to za mnie.
W mailach do właścicieli czy prowadzących serwisy z hulajnogami pytam wprost: "Czy jest szansa na to, że zdejmą państwo blokadę, żeby syn mógł szybciej jeździć niż te 20 km/h? Piętnastolatek chciałby już trochę poszaleć. Czy trzeba się wcześniej umówić na zdjęcie blokady?"
Tę wiadomość wysyłam we wrześniu do kilkudziesięciu serwisów w całej Polsce, od morza po Tatry. Odpowiedzi spływają lawinowo, niemalże jedna za drugą.
Niektórzy od razu zapraszają do siebie, inni proszą o podanie numeru hulajnogi. Wymyślam różne modele. I to najczęściej stanowi przeszkodę dla serwisantów. A nie: wiek dziecka. "Niestety w modelu Ultra nie zwiększamy prędkości"; "Jaki sprzęt? Myślę, że jeżeli Xiaomi to bez problemu :) zapraszamy do kontaktu telefonicznego"; "Zrobimy, odblokujemy"; "Niestety, nie możemy ściągnąć blokady" – czytam i przez moment mam nadzieję. Jednak zaraz potem pojawia się podpowiedź (i zachęta!), jak mogę zrobić to samodzielnie." "Dla modelu Mo**** (celowo nie podajemy – red.) maksymalną prędkość można odblokować poprzez sześciokrotne przyciśnięcie przycisku power" – dostaję instrukcję.
A tu już konkret: "Obowiązuje u nas kolejność zgłoszeń, a serwis trwa maksymalnie dwa dni. Koszt odblokowania modelu Mi *** to 350 zł".
Dziwi mnie, że wszystko idzie tak gładko, zwłaszcza że coraz głośniej o kolejnych śmiertelnych wypadkach młodych na hulajnogach.
Usunięcie blokady – "więcej możliwości"
"Odblokujemy prędkość w twojej hulajnodze elektrycznej" – w taki sposób swoje usługi w internecie promuje większość salonów. Obiecują: "Usunięcie blokady to więcej możliwości". I – uwaga: "odblokowanie hulajnogi elektrycznej zapewnia większą elastyczność w codziennym użytkowaniu". Na jednej ze stron czytam też: "Jeśli spóźnisz się na ważne spotkanie, dodatkowa prędkość pozwoli dotrzeć na czas. A jeśli musisz regularnie pokonywać duże odległości, nieokiełznana hulajnoga staje się naprawdę opłacalnym środkiem transportu".
Na innej: "Prędkość hulajnogi elektrycznej nie może przekraczać 20 kilometrów na godzinę. Nie oznacza to jednak, że dostępne modele nie pozwalają na więcej. Po zdjęciu blokady można osiągnąć nawet 100 km/h". Znajduję również serwisy, które w sieci dają szybką i podobno skuteczną instrukcję na odblokowanie prędkości w konkretnym modelu hulajnogi.
"Rozbiją na tych hulajnogach głowy"
Kiedy odczytuję kolejne wiadomości z serwisów, które ochoczo reagują na ściągnięcie blokady prędkości z hulajnogi syna, postanawiam zmienić narrację. Obniżam wiek dziecka.
Piszę: "Na dniach planuję wpaść do Państwa z synem i kupić hulajnogę. Syn ma 14 lat i marudzi, że hulajnogi mają teraz jakąś blokadę prędkości. Ja się kompletnie na tym nie znam. Czy można to jakoś zdjąć? Czy to w ogóle legalne? Jego koledzy podobno na tych hulajnogach pędzą".
"Nie sprzedajemy i nie polecamy hulajnóg, w których można zdjąć blokadę prędkości. Koledzy syna na tych hulajnogach pędzą, rozbijają głowy, łamią ręce, nogi, a nawet się zabijają. Nie są to legalne hulajnogi" – natychmiast stanowczo odpisuje mi Mariusz Wieczorek z Salonu Pojazdów Elektrycznych z Łodzi.
Dzwonię. Przedstawiam się i odsłaniam karty: nie mam ani syna, ani hulajnogi, przeprowadzam prowokację dziennikarską.
Mariusz Wieczorek dziwi się, że jest pierwszą z kilkudziesięciu zapytanych osób, która odmawia odblokowania prędkości. Przyznaje też, że zrobił się z tego "poważny problem".
– Staramy się z tym walczyć i uświadamiać. Często przychodzą do nas rodzice z dzieckiem, które mówi: "Chcę taką hulajnogę, bo mój kolega Tomek ma, pół klasy ma i ja też chcę – nie chcę innej i koniec, kropka". Postanowiliśmy lokalnie z tym walczyć. Ale to trochę jak walka z wiatrakami – przyznaje.
Salon od dekady sprzedaje hulajnogi. – Rodzice często nie są świadomi – albo nie chcą być świadomi – że to może być ogromne zagrożenie. Nastolatek, który deklaruje, że będzie jeździł zgodnie z przepisami, w ciągu kilku minut w mediach społecznościowych dowiaduje się, jak odblokować hulajnogę i jeździć 40–50 km/h. Do tego dochodzi kwestia kasków – młodzież najczęściej ich nie używa, bo "nikt tak nie jeździ" – mówi Wieczorek.
Potężna moc i wiatr we włosach
Ratownik Adam Jaszczuk podkreśla, że aby odblokować prędkość w hulajnodze nie trzeba nawet serwisantów. – Dziś dzieci są bardzo sprytne, mają nieograniczony dostęp do wiedzy i same potrafią zmieniać ustawienia urządzeń czy omijać blokady. Dlatego kluczowa jest edukacja i rozmowa – podkreśla.
Krzysztof Jurołajć dodaje, że nastolatkowie odblokowanie prędkości z hulajnogi nazywają "zdjęciem kagańca".
– Co na to policja? – pytam komisarza Antoniego Rzeczkowskiego.
– Takie działanie jest niezgodne z prawem – pojazd po modyfikacji nie spełnia warunków technicznych i nie może być dopuszczony do ruchu. Użytkownik naraża się wówczas na konsekwencje prawne – podkreśla komisarz.
W sieci jest zalew ogłoszeń o sprzedaży hulajnóg elektrycznych – głównie z Chin, na których można łamać przepisy. Nie trzeba nawet odblokowywać prędkości. Sprzedawcy obiecują: solidną moc, zasięg nawet do stu kilometrów, potężną wydajność i wiatr we włosach. Nie ukrywają, że hulajnogi potrafią jeździć szybciej, niż pozwala na to polskie prawo. "Ogromna moc, która pozwala na dynamiczne przyspieszenie i pokonywanie przeszkód, gdzie inne pojazdy się poddają"; "Doświadcz emocji" – kuszą reklamy.
– Dlaczego policja czy prokuratura nie ścigają ani sprzedawców, ani serwisów, które modyfikują hulajnogi, żeby zwiększać prędkość? – pytam radczynię prawną Małgorzatę Połubińską.
Odpowiada, że sprzedawcy, którzy oferują hulajnogi z blokadą prędkości, mają czyste ręce: – Załóżmy, że sprzedawca poinformuje klienta, że jazda taką hulajnogą po drodze publicznej jest nielegalna, a ten zapewni, że będzie jeździć jedynie po terenie prywatnym – wskazuje złożoność problemu. Podkreśla też, że sytuacja wygląda inaczej, gdy mamy do czynienia z osobą małoletnią.
I dodaje: – W mojej opinii takie działanie nie stanowi wykroczenia, gdyż trudno znaleźć przepis prawa, który narusza taka "usługa serwisowa". Niektóre serwisy zupełnie jawnie publikują ją w cennikach na stronie internetowej.
Samo proponowanie usługi odblokowania prędkości hulajnogi, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie stanowi czynu podlegającego odpowiedzialności karnej (...). Z kolei kwestie związane ze swobodą działalności gospodarczej, w tym sprzedażą hulajnóg jako produktów dostępnych na rynku, należą do kompetencji Ministerstwa Przemysłu.
Ministerstwo Sprawiedliwości
w odpowiedzi na nasze pytanie
W Polsce sprzedawane są – jak zauważa Mariusz Wieczorek – głównie hulajnogi sprowadzane z Azji. Nie produkujemy ich, co najwyżej składamy z importowanych części.
– Chińczycy sprzedają wszystko, jak leci, często bez gwarancji, omijając przepisy. Wystarczy wyjrzeć przez okno: po miastach jeżdżą tysiące pojazdów niezgodnych z przepisami i nikt nad tym nie panuje – podkreśla Wieczorek, dodając, że nikt tego nie kontroluje.
– Jak to możliwe, że na aukcjach internetowych legalnie można kupić coś, czego państwo formalnie nie akceptuje? – wracam do radczyni prawnej Małgorzaty Połubińskiej.
Przyznaje, że rynek hulajnóg elektrycznych, importowanych głównie z Chin, pozostaje w dużej mierze poza kontrolą państwa.
Światełko w tunelu widzi jednak w planowanych zmianach. Ministerstwo Infrastruktury opracowało projekt nowelizacji przepisów homologacyjnych, w których po raz pierwszy uwzględniono hulajnogi elektryczne.
Projekt ustawy przyznaje dyrektorowi Transportowego Dozoru Technicznego szereg narzędzi niezbędnych do kontroli pojazdów i części wprowadzonych do obrotu w Polsce. Chodzi m.in. o możliwość współpracy TDT z organami celno-skarbowymi przy dopuszczaniu hulajnóg na rynek, a także o kontrole online i offline u sprzedawców, zanim produkty trafią do użytkowników.
Małgorzata Połubińśka
radczyni prawna
Ministerstwo Infrastruktury potwierdza, że prowadzi prace nad projektem ustawy zmieniającej przepisy dotyczące systemów homologacji pojazdów oraz ich wyposażenia (UC 95). Chce w ten sposób wzmocnić nadzór rynku motoryzacyjnego. Póki co hulajnogi elektryczne nie podlegają ani unijnej, ani krajowej procedurze homologacji.
A to oznacza, że nie są traktowane jak samochody czy motocykle. Ich bezpieczeństwo kontroluje Inspekcja Handlowa, a zgodność z wymogami UE sprawdzają służby celne.
Kwestia objęcia nadzorem hulajnóg elektrycznych w zakresie spełniania przez nie warunków technicznych ma na celu wyeliminowanie z rynku tych hulajnóg, które nie spełniają wymagań (np. których konstrukcja umożliwia rozwijanie prędkości przekraczającej 20 km/h) i tym samym stwarzają zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego.
Ministerstwo Infrastruktury
Projekt jest na etapie konsultacji publicznych i uzgodnień międzyresortowych.
Pytam UOKiK m.in. o to, czy monitoruje sprzedaż hulajnóg i czy dopuszczalne jest wprowadzenie do obrotu urządzeń, które posiadają ukrytą funkcję umożliwiającą przekroczenie dozwolonej prędkości.
Inspekcja Handlowa na zlecenie UOKiK badała hulajnogi, ale w ramach podziału kompetencji pomiędzy instytucjami mogło dotyczyć to wymagań określonych w unijnym prawodawstwie zharmonizowanym. Sprawdzane było m.in. oznakowanie, prawidłowej instrukcji, czy wytrzymałość uchwytów. (..) W tej kwestii proponujemy kontakt z Ministerstwem Infrastruktury.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów
Ministerstwo Infrastruktury odpowiada: Dyrektor TDT zyska narzędzia do kontroli pojazdów i części wprowadzanych do obrotu oraz skuteczniejszego wycofywania niebezpiecznych produktów. Projekt ma zapewnić bezpieczeństwo ruchu drogowego, ochronę środowiska oraz chronić konsumentów przed nieuczciwymi praktykami, np. sprzedażą motorowerów jako rowerów elektrycznych. W tym czasie przychodzą kolejne odpowiedzi z serwisów:
"Informujemy, że są to zabiegi niezgodne z prawem i absolutnie ich nie wykonujemy";
"Nie zdejmujemy blokad prędkości z hulajnóg".
Widzę w tym szansę. Ktoś wreszcie mówi: NIE.
Czytaj także:
Czy ktoś to kontroluje?
Kierujący hulajnogą elektryczną powinien jeździć po drodze lub pasie dla rowerów z maksymalną prędkością 20 km/h. Jeśli takiej drogi nie ma, można korzystać z jezdni, na której samochody mogą jechać do 30 km/h (hulajnoga nadal nie może przekroczyć 20 km/h).
Tyle mówią przepisy. Ale doskonale wiemy, jak nie są respektowane. Przykłady z ostatnich miesięcy:
– 13-latek wyprzedza hulajnogą elektryczną na drodze krajowej tira, – 15-latek bez uprawnień pędzi 51 km/h po drodze publicznej, – 9-latka jedzie z prędkością 70 km/h, – 11-latek jak gdyby nigdy nic rozpędza się na drodze krajowej, gdzie samochody jeżdżą nawet 90 km/h, – 15-letni chłopiec i 17-letnia dziewczyna jadą razem zmodyfikowaną hulajnogą elektryczną z prędkością około 70 km/h. Wypadają z drogi za zakręcie. Obydwoje nie mają kasków. Nastolatka niedługo potem umiera w szpitalu. – Kto kontroluje prędkości hulajnóg elektrycznych? I w jaki sposób? – pytam kom. Antoniego Rzeczkowskiego z Wydziału Koordynacji i Profilaktyki Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
– Poszczególne garnizony policyjne już intensyfikują działania kontrolno-prewencyjne pod kątem poprawy bezpieczeństwa użytkowników hulajnóg elektrycznych oraz w zakresie przestrzegania przez nich przepisów ruchu drogowego. Funkcjonariusze dysponują środkami technicznymi umożliwiającymi kontrolę prędkości, a interwencje najczęściej prowadzone są w miejscach szczególnie newralgicznych, takich jak ciągi pieszo–rowerowe czy rejony przejść dla pieszych – odpowiada kom. Rzeczkowski.
Dodaje, że wzrasta liczba wypadków i rannych, co pociąga za sobą konieczność zwiększenia działań prewencyjnych i kontrolnych.
W 2022 roku doszło w Polsce do 544 wypadków z udziałem hulajnóg. Zginęły trzy osoby. W 2025 roku wydarzyło ich się 985 (stan do 24.09). Zginęło dziesięć osób. Chociaż lekarze z różnych części Polski nie wierzą w te statystyki.
– Co się stanie, jeśli policja namierzy pędzącego hulajnogą nastolatka? – pytam.
Funkcjonariusze zatrzymają pojazd do kontroli drogowej i pouczą o obowiązujących przepisach. – Następnie sprawa może zostać skierowana do sądu rodzinnego i nieletnich, który to zdecyduje o ewentualnych środkach wychowawczych. Rodzice nieletniego zostaną poinformowani o zdarzeniu i mogą zostać zobowiązani do dopilnowania, by nieletni przestrzegał przepisów – odpowiada.
Zaznacza też, że jeśli rodzice zaniedbają obowiązek zapewnienia dziecku bezpieczeństwa, mogą ponieść konsekwencje – nie tylko karne, lecz także finansowe. O tym jednak zawsze rozstrzyga sąd.
Straż Miejska w odpowiedzi na moją korespondencję zaznacza, że nie jest podmiotem uprawnionym do kontroli prędkości hulajnóg elektrycznych.
– Ale w sytuacji, gdy strażnicy miejscy zastaną dziecko łamiące te przepisy, podejmują interwencję – podsumowuje referat Straży Miejskiej.
"Przy takiej prędkości się ginie"
W czerwcu opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o śmierci 13-letnego chłopca z Pomorza, który pędził hulajnogą bez kasku. W lipcu czytaliśmy o 15-letnim Kubie, który też wyruszył hulajnogą elektryczną bez kasku. Obaj uderzyli głową o twardą nawierzchnię. Obaj odeszli parę dni później w szpitalu.
Kiedy piszę ten tekst, dochodzi do kilku wypadków, o których informują media, z udziałem dzieci i młodzieży na hulajnogach elektrycznych:
Koszalin: 15-latek bez uprawnień pędzi z prędkością 90 km/h. Wiezie na niej koleżankę wzdłuż przejścia dla pieszych. Mimo sygnałów policjantów nie zatrzymuje się – przeciwnie, przyspiesza, próbuje uciec. Pościg kończy się zatrzymaniem chłopaka przez funkcjonariuszy. Sprawa trafia do sądu rodzinnego.
Elbląg: 13-letni chłopiec, jadąc hulajnogą elektryczną, taranuje sześciolatka, który prowadzi swoją zwykłą hulajnogę. Dziecko w ciężkim stanie trafia do szpitala. Żaden z chłopców nie miał kasku ochronnego.
Iława: 15-latek jadąc hulajnogą, nie zachowuje bezpiecznej prędkości i uderza w tył auta. Na szczęście kończy się na strachu.
Zduńska Wola: 12-latka wjeżdża na przejściu dla pieszych wprost pod koła auta. Nie ma kasku. Nie ma karty rowerowej. Z obrażeniami głowy trafia do szpitala.
– Jakie konsekwencje zdrowotne może nieść za sobą szybka jazda hulajnogą? – pytam ratowników medycznych.
– Najczęstsze są złamania kończyn, jednak urazy głowy bywają dużo poważniejsze. Brak kasku zwiększa ryzyko obrażeń twarzy i czaszki, a sam kask nie ochroni przed urazami wewnętrznymi – klatki piersiowej, brzucha czy kręgosłupa – wymienia Krzysztof Jurołajć, wieloletni ratownik medyczny i rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie.
Nieprzypadkowo ustawiono blokady prędkości na poziomie 20–25 km/h. Powyżej tych wartości ryzyko jest już bardzo wysokie. Przy prędkościach 40–50 km/h ludzie giną. Przy prędkościach 50–70 km/h nawet kask i ochraniacze nie gwarantują ochrony przed ciężkimi urazami. Uderzenie przy 50 km/h można porównać do upadku z trzeciego piętra, a przy 70 km/h – z około sześciu pięter.
Adam Jaszczuk
ratownik medyczny i szef Grupy Ratownictwa PCK Olsztyn
– To mocny obraz: głowa odbijająca się od twardej nawierzchni – mówi Adam Jaszczuk, ratownik medyczny.
– Widziałem różne wypadki rowerowe i wiem, jak groźne mogą być uderzenia głową o krawężnik czy kamień. Nie wiem, skąd bierze się opór przed stosowaniem kasków?
Pytam Krzysztofa Jurołajć (bohater nie zgadza się na odmianę nazwiska – red.), co sądzi o ustawie, która wprowadza obowiązek noszenia kasków przez rowerzystów i użytkowników e-hulajnóg do 16. roku życia.
– Pojawia się pytanie: dlaczego tylko do 16. roku życia, a nie do 17. czy 18.? Dlaczego rodzic jadący z pięcio- czy ośmiolatkiem nie miałby obowiązkowo zakładać kasku? – dziwi się. Nie "tylko" urazy głowy, ale szereg innych obrażeń czeka tych, którzy będą na jednośladzie szarżować.
Edukacja od małego
– Dlaczego, mimo edukacji i rosnącej świadomości, wciąż lekceważymy niebezpieczeństwa związane z hulajnogami? – pytam ratownika medycznego.
– Nie potrafimy jeszcze stworzyć kampanii, która wstrząsnęłaby odbiorcami i pokazała realne skutki takich wypadków – uważa Jurołajć.
Dodaje: – Młody człowiek po poważnych obrażeniach cierpi i latami próbuje dojść do siebie. Złamana ręka brzmi niewinnie, ale jeśli złamanie jest wieloodłamowe i dochodzi do uszkodzenia nerwów obwodowych, powrót do pełnej sprawności trwa lata.
Problemem jest również brak odpowiedniej infrastruktury. Jak tłumaczy, w porównaniu z najbardziej rozwiniętymi regionami – Skandynawią, Holandią, Belgią czy Niemcami – infrastruktura dla rowerów i hulajnóg w Polsce jest w powijakach.
– Tamtejsza infrastruktura jest dobrze zaplanowana – oddziela pieszych, rowerzystów i kierowców, co znacząco zmniejsza liczbę kolizji. Brak takich rozwiązań u nas działa jak kiedyś brak autostrad – generuje wypadki. Z roku na rok jest lepiej, ale wciąż nie brakuje "ułańskiej fantazji" – kierowcy dociskają gaz, a użytkownicy hulajnóg przekraczają granice rozsądku – mówi.
Nie możemy akceptować pędzących hulajnogami "gangów" nastolatków. Stojąc w centrum miasta, widziałem, jak jeden przeleciał "na pełnej petardzie", potem drugi. I nikt ich nie zatrzymuje. To pokazuje, że nawet gdy przepisy istnieją, dajemy przyzwolenie na ich łamanie. Potrzebne jest rozwiązanie, które działa wielotorowo – nie chodzi tylko o nakładanie obowiązków na dzieci i dodatkowy stres dla rodziców. Bo zaraz pojawi się pytanie, jaki ten kask ma być. Za tysiąc złotych, za dwieście, czy może z marketu?
Krzysztof Jurołajć
ratownik medyczny, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie
W ocenie ratownika bardzo dużo złego robią sami sprzedawcy hulajnóg.
– Zdejmują blokady i nie myślą, że nastolatek może się połamać, trafić na OIOM, na wózek inwalidzki, mieć problem z uszkodzonym kolanem już na całe życie. Nikt się tym nie przejmuje. W ten sposób sami produkujemy osoby z niepełnosprawnościami i niszczymy własny system wydolności społecznej. Tworzymy ogromny problem, bo pozwalamy młodym ludziom na okaleczanie siebie. I nikt nie ponosi za to konsekwencji.
Patronami naszej akcji "Zwolnij, masz przed sobą życie" są: Urząd Miasta st. Warszawy, GDDKiA, KRBRD, Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, Stars4Stars, Link4, Yanosik.

1 dzień temu
6






English (US) ·
Polish (PL) ·