Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Michał Białoński, Polsat Sport: Nie sądzi pan, że niezależnie od tego, kto będzie selekcjonerem, a kto kapitanem, to należy przywrócić etos reprezentanta Polski? Już od awantury o premię podczas MŚ w Katarze został on mocno nadszarpnięty. W pana czasach zarobki nawet w klubach zachodnich były kilkanaście razy mniejsze niż obecnie. A jak było z premiami za grę w kadrze?
Grzegorz Lato, król strzelców MŚ 1974 r., prezes PZPN-u w latach 2008-2012: Proszę pana, dostawaliśmy dietę zagraniczną, po dwa dolary na dzień, a piwo w Niemczech kosztowało trzy dolary (śmiech). Już po powrocie z mundialu, za zdobycie srebrnego medalu na MŚ 1974 r., dostaliśmy premię po trzy tysiące dolarów na głowę. Ale podczas turnieju nikt nie miał w głowie pieniędzy.
ZOBACZ TAKŻE: Grzegorz Lato wypalił wprost! "Lewandowski powinien przeprosić Probierza za szantaż”
Dzisiaj zarabiają krocie w porównaniu do nas, ale ja im nie zazdroszczę. To samo mógłby powiedzieć śp. Franz Beckenbauer czy inni wielcy moich czasów jak Johan Cruyff. Wtedy obowiązywały inne stawki na rynku piłkarskim. Jeśli ktoś na Zachodzie zarabiał rocznie 200 tys. dolarów, czy 300 tys. marek, to były to olbrzymie pieniądze. Nowe BMW kosztowało 3200 dolarów. Teraz czasy się zmieniły, stawki poszły w górę, głównie za sprawą telewizji, która przyciągała coraz więcej sponsorów, płacących coraz więcej za reklamę.
Ja i tak nie narzekałem na zarobki. Co mogli powiedzieć moi poprzednicy, jak Lucjan Brychczy, Stanisław Oślizło, Ernest Pohl?
Wydaje mi się, że dochodzimy do momentu, w którym się może załamać rozdmuchana do granic wytrzymałości piramida finansowa. Niektórzy się obudzą z ręką w nocniku. Na razie jednak skoro są chętni do płacenia piłkarzom tak niebotycznych kontraktów, to niech to robią. Ja nikomu nie zazdroszczę.
Inne reprezentacje, jak Chorwaci dzielą pół na pół ze związkiem pieniądze, jakie wywalczą na boisku od FIFA i UEFA. Każdy z nich część oddaje na cele charytatywne. Ale nikt nie sięga po publiczne pieniądze, jak to miało miejsce u nas podczas MŚ w Katarze. PZPN powinien zrobić z tym porządek?
Nie chodzi o użeranie się z piłkarzami, ale o przywrócenie podstawowych zasad i dyscypliny. Nie wyobrażam sobie, żeby w reprezentacji Niemiec, Anglii, czy Francji rządził jakiś piłkarz, który sam wybiera, na które mecze przyjedzie. U nas niektórzy piłkarze są tego nauczeni od kilku lat. A to się trzy dni spóźnili na zgrupowanie, bo musieli nagrać reklamę. Dziwnym trafem jeden czy drugi z klubu nie dostał zgody, żeby zniknął na dwa dni i nagrał sobie tę reklamę. Ale na zgrupowanie reprezentacji można było przyjechać, kiedy się tylko chciało.
Faktycznie, zdarzały się takie sytuacje. Za kadencji Paulo Sousy Robert Lewandowski opuścił mecz z Węgrami, bo kręcił film.
No właśnie, czyli załatwianie spraw prywatnych w czasie przeznaczonym dla reprezentacji Polski! Kurczę flak! Oni zostali rozpuszczeni, a wy, media, zrobiliście z nich bogów.
Jak zwykle winni dziennikarze. Lewandowski był krytykowany za tamtą sytuację nie mniej, jak za odmowę gry przeciw Finlandii. Gdy po porażce z Brazylią odpadliśmy z MŚ 1986 r. ówczesny selekcjoner Antoni Piechniczek zrobił analizę: "Na postawie naszej reprezentacji odbija się sytuacja naszego piłkarstwa. Częste zmiany trenerów, niedostatek napastników, nawyki do kunktatorskiej gry, mentalność zawodników, pieniądze i transfery do zagranicznych klubów. Brakowało dwóch centralnych przygotowań". Minęło prawie 40 lat, a zwłaszcza fragment dotyczący pieniędzy i transferów, można skopiować i wkleić jako komentarz do współczesnej rzeczywistości?
Dlatego trzeba przywrócić prostą zasadę: jest powołanie na zgrupowanie, to uczestniczysz w nim od samego początku do końca. W przeciwnym razie nie ma cię, wypiep...! Na twoje miejsce biorę młodego, cześć i do widzenia! Tylko tak się mogą nauczyć dyscypliny. Oni dobrze wiedzą, że jeśli przestaną grać w reprezentacji kraju, to już spadają stawki za reklamy i to mocno!
Doczekamy lepszych czasów dla reprezentacji Polski?
Ja już w niej nie gram (śmiech). Jeszcze mi ktoś powie, że nie mam się prawa odzywać, bo to była inna dekad. Zalecam zatem, aby sobie odtworzył film z naszymi meczami z MŚ 1974 r. i MŚ 1982 r., żeby się przekonać, jak zawodnicy biegali na boisku, reprezentując barwy narodowe. Jeden za drugiego. Żaden z nas nie stanął na środku i nie machał rękoma na kolegów, bo ktoś mu źle podał piłkę.
Obowiązywała zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego?
Nie tylko ona. Często trzeba było się cofnąć do obrony, by zabezpieczyć kolegę. Gdy ja grałem na skrzydle, to często do przodu szedł Marek Dziuba czy Antek Szymanowski. Gdy któryś z nich szedł do przodu, to ja zostawałem z asekuracją. Tak wymienialiśmy się pozycjami.
Nie możemy odebrać Lewandowskiemu, że w reprezentacji rozegrał ponad 150 meczów i strzelił 85 bramek, ale lwia część z rzutów karnych. Ostatnio trener Barcelony Hansi Flick zapowiedział, że egzekutorem karnych będzie Lamine Yamal. I co, Robert nie obraził się na trenera? Nie odmówił w niej gry, póki Flick będzie trenerem?
Faktycznie, takie były doniesienia "Asa", że dyrektor sportowy Deco zagwarantował w kontrakcie Yamalowi, iż będzie wykonawcą "jedenastek" w nowym sezonie. W minionym Robert Lewandowski strzelił osiem karnych, a cztery inni zawodnicy: Raphinha i Dani Olmo, gdyż Polaka nie było na boisku w tym momencie.
Ogólnie mamy duży problem z piłkarzami w kadrze. Część spośród nich albo w klubach siedzi na ławce i rzadko się pojawia na boisku, albo wchodzą od początku i jako pierwsi są do zmiany. Rzadko kto jest liderem w mocnym klubie. Ja w Lokeren grałem wszystkie mecze od deski do deski. Tylko raz miałem kontuzję. Po tym jak kolega mi wszedł wślizgiem na treningu, miałem uszkodzoną torebkę stawową. Ale szybko wróciłem do formy, na mecz wyjazdowy, bodaj z Lierse, strzeliłem dwie bramki, a lekarz Martens chciał mnie zamordować. Zadzwonił do klubu i tak "zrąbał" prezesa i trenera, że to się w pale nie mieści! "Jak powiedziałem, że Lato nie może jeszcze grać, to nie! Póki nie dam na to zgody, nie może wychodzić na boisko. Nawet nie dzwońcie do mnie więcej w tej sprawie!" – krzyczał. To był specjalista wysokiej klasy. Gdy się z nim później spotkałem, to powiedział mi, że mój organizm szybciej się regeneruje i błyskawicznie się dostosowuje. Znacznie szybciej niż u innych piłkarzy. Ale awanturę zrobił jak cholera (śmiech)!
Wracając do naszej reprezentacji, Robert Lewandowski nie może zapominać, że nie jest sam na boisku, bo najważniejsza jest drużyna. W pojedynkę nic się nie wskóra, można się podrapać jedynie w cztery litery.
Czy Maciej Skorża, który jest głównym kandydatem na nowego selekcjonera, opanuje ten bałagan?
Prezes Kulesza ma do dyspozycji cały zarząd i innych współpracowników. Wspólnie siądą i rozsądzą, kto będzie najlepszy dla tej kadry. Byle znowu nie zrobili takiej gafy, jak z tym dziadkiem z Portugalii!
Fernando Santos wygrał trzy mecze, ale trzy też przegrał. Został pożegnany we wrześniu 2023 r. po porażce z Albanią.
Na ławce był jak mumia: ani me, ani be, ani kukuryku. Kto by nie został nowym selekcjonerem, musi przypomnieć podstawową zasadę: gra w reprezentacji to największy zaszczyt i wyróżnienie dla piłkarz. Klub jest klubem, ale cały kraj ogląda cię tylko wtedy, gdy grasz w kadrze! Próby szantażu zarządu przez piłkarzy, odmowy przyjazdu na zgrupowania są niedopuszczalne!