- Ta piłka jeszcze leci gdzieś w Manili - w swoim stylu skwitował trener Nikola Grbić, opisując wielkie ryzyko i ogromną siłę, z jaką holenderscy siatkarze nękali Polaków zagrywką w ostatnim meczu grupowym mistrzostw świata. A Jakub Kochanowski, nawiązując do decydującego momentu wygranego 3:1 spotkania, stwierdził, że rywale zginęli od własnej broni.

Jakub Popiwczak po środowym spotkaniu z Holandią zyskał na pamiątkę zdjęcie wśród kibiców. Ale nie zrobiono mu go po zakończeniu tego zaciętego meczu w stolicy Filipin, a w trakcie. Gdy próbował uratować piłkę lecącą z wielką prędkością w stronę trybun. I nie była to jednostkowa sytuacja. Za piłką biegali też nieraz jego koledzy z drużyny. Bo rywale długo siali spustoszenie w polu serwisowym.
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Grbić wprost: Moglibyśmy nawet przegrać. Piekielne holenderskie bomby
Grbić aż się uśmiechnął, gdy usłyszał pytanie o to, czy zaskoczyła go taktyka Holendrów na zagrywce. - Jaka taktyka? - odpowiedział pytaniem szkoleniowiec. A potem stwierdził, że gdy rywale cały czas serwują na pełnym ryzyku i osiągają przy tym prędkości powyżej 120 km/h, to trudno mówić o taktyce.
- Jeśli piłka leci z taką mocą i prędkością, to potem tylko patrzysz, jak ona cały czas jeszcze gdzieś tam leci w Manili - opisuje Serb, pokazując ręką wyimaginowany tor lotu owej piłki.
Skazywani na przegraną Holendrzy rzeczywiście - zgodnie z przypuszczeniami - postawili wszystko na jedną kartę i nie wstrzymywali ręki w polu serwisowym. Przeważnie przynosiło im to świetne efekty.
- Gdyby kontynuowali serwowanie po 126 km/h, to moglibyśmy nawet przegrać. Ale jest powód, dlaczego trudno jest drużynie utrzymać ten poziom cały czas. Stale powtarzam moim zawodnikom - róbmy swoje, bądźmy precyzyjni i róbmy rzeczy, nad którymi pracujemy. Bądźmy agresywni na zagrywce, nie oddawajmy punktów po niepotrzebnych błędach i czekajmy na nasz moment, który wkrótce przyjdzie. Jeśli nie przyjdzie, to znaczy, że przeciwnik grał niesamowity mecz i zasłużył na zwycięstwo - podsumowuje Grbić.
Na nękanie zagrywką przez "Pomarańczowych" zwracali też uwagę kadrowicze.
- Zagrywali fenomenalnie. Naprawdę duże słowa uznania, bo narzucili bardzo dużą presję i przez to było ciężko. Bo nie gra się łatwo, jak takie piekielne bomby lecą po drugiej stronie i - co ważne - to były regularne te zagrywki. To nie było tak, że oni jedną taką zagrali i potem trzy psuli, tylko bardziej mieli trzy dobre i jedną zepsuli. Myślę, że jeżeli tak zagrają w kolejnym meczu, to na pewno przeciwnik będzie w opałach - opowiada Sport.pl rozgrywający Marcin Komenda, który raz biegł za źle przyjętą, a mocno zaserwowaną piłką aż na drugi koniec boiska.
Będzie powtórka meczu Polska - Holandia w ćwierćfinale? Grbić: nie widzę powodu, by założyć, że...
Dodał też, że zwykle przy podejmowaniu tak dużego ryzyka w pewnym momencie zaczynają pojawiać się błędy. I tak też było w przypadku Holendrów. Kilka razy piłka poleciała daleko w trybuny, nawet nie przelatując w okolicach boiska. To właśnie te zagrania miał na myśli Bartosz Kurek, gdy mówił o paru kuriozalnych błędach, które rzadko pojawiają się na tym poziomie. Ale wszyscy Polacy byli zgodni, że - oceniając całokształt - pomysł rywali wypalił.
- Widać było, jaki był ich plan na ten mecz. Wywierali ciągłą presję, jeżeli chodzi o serwis. Mądrze grali też w ataku. Nie było nam łatwo ich złapać w bloku - analizował kapitan Biało-Czerwonych. I jednocześnie najlepiej punktujący gracz w zespole (19 punktów).
Jakub Kochanowski z kolei wspominał o ponadprzeciętnej siatkówce w wykonaniu "Pomarańczowych" w tym elemencie. - We wszystkich innych meczach grali mniej więcej to, czego się spodziewaliśmy. Ostatecznie zginęli od własnej broni - podsumował środkowy, nawiązując do trzech asów z rzędu Kamila Semeniuka w końcówce czwartego seta.
Teoretycznie w tych mistrzostwach Biało-Czerwoni mogą ponownie trafić na Holendrów. Ich grupa krzyżuje się w 1/8 finału z ekipami z grupy, z której awans uzyskały Turcja i Kanada. Teraz Polacy zagrają z ekipą z Ameryki Północnej, a ich środowi rywale z drużyną znad Bosforu. Zwycięzcy tych spotkań trafią na siebie w kolejnej rundzie. Czy Holendrzy byliby wówczas w stanie powtórzyć tak świetny występ w polu zagrywki, jak teraz?
- Dlaczego nie? W pierwszym meczu z Katarem może jeszcze nie grali na tym poziomie, ale potem już prezentowali się bardzo dobrze. Oczywiście, kolejny mecz z nami mógłby wyglądać inaczej, bo nie jest łatwo zrobić wszystko perfekcyjnie. Ale nie widzę powodu, by założyć, że nie mogą znów zagrać na tym poziomie - zaznaczył Grbić.
By doszło jednak ewentualnie do takiej powtórki, najpierw oba zespoły muszą awansować do ósemki MŚ. Zarówno Polacy, jak i Holendrzy mecz o tę stawkę zagrają w sobotę.