Gdyby nie Haaland i Foden, wszyscy mówiliby o Marciniaku

1 dzień temu 14

Szymon Marciniak otrzymał od UEFA spore wyróżnienie, którym było poprowadzenie meczu Manchesteru City z Borussią Dortmund, największego hitu środowej gry w Lidze Mistrzów. Niestety, decyzje polskiego arbitra ponownie wzbudziły kontrowersje, gdyż goście równie dobrze mogliby kończyć ten mecz w dziesiątkę. Ale i oni mogą czuć się pokrzywdzeni przy trzeciej bramce dla City, które z łatwością wygrało mecz za sprawą Phila Fodena i Erlinga Haalanda.

Szymon Marciniak, Erling Haaland Screen/Canal+ Extra

Zanim więcej o tym, co zaoferowali nam piłkarze obu zespołów, poświęćmy kilka słów polskiemu bohaterowi tego widowiska. Szymon Marciniak bez wątpienia założył, że skoro na boisku spotykają się słynące z twardej gry zespoły z Anglii oraz Niemiec, to pozwoli piłkarzom na ostrzejsze starcia. I był konsekwentny w swoim założeniu.

Zobacz wideo Kosecki o Krychowiaku: To był prawdziwy lider, nigdy nie narzekał

Ale to nie znaczy, że mógł pozwalać zawodnikom na wszystko. Tymczasem w 31. minucie, kiedy Jeremy Doku miał piłkę, został zatrzymany przez Serhou Guirassy'ego. Napastnik gości był wyraźnie spóźniony, a jego wyprostowana noga wylądowała prosto na stopie rywala. To było zagranie na ewidentną żółtą kartkę, a biorąc pod uwagę impet wejścia, nawet czerwoną. Tymczasem Marciniak tylko odgwizdał przewinienie. Pep Guardiola mógł się tylko wściekać na taką decyzję.

Od początku drugiej połowy Marciniak zbierał pokłosie tego, że pozwalał piłkarzom na agresywną grę. Wciąż konsekwentnie trwał w takim stylu, ale ponownie podjął kontrowersyjną decyzję. W dodatku uczynił to przy akcji bramkowej, bo zanim Phil Foden umieścił piłkę w siatce, Savinho staranował Ramy'ego Bensebainiego, wbiegając mu brakiem szczękę. Brazylijczyk był w ogóle niezainteresowany piłką, mimo to polski arbiter puścił grę.

Haaland i Foden sprawili, że o Marciniaku nie będzie głośno

W przypadku bardziej wyrównanego spotkania pewnie te sytuacje byłoby bardziej roztrząsane. Ale w środowy wieczór w Manchesterze fani nie ujrzeli podobnego widowiska. "Obywatele" byli znacznie lepszym zespołem, głównie za sprawą Erlinga Haalanda oraz Phila Fodena.

Norweg w tym sezonie to piłkarski cyborg, nastawiony na kolejne strzeleckie rekordy. W meczu z Borussią strzelił piątego gola w Lidze Mistrzów, a ogólnie dla City była to jego 18. bramka. Kiedy Doku w 22. minucie zagrał mu piłkę w okolice dziesiątego metra, Haaland bez trudu zamienił to podanie na bramkę.

Jeszcze lepszy popis strzelecki zaprezentował Foden. Najpierw w 22. minucie jego strzał po ziemi zza szesnastki otworzył worek z bramkami.

Anglik w podobnym stylu zdobył swojego drugiego gola w 57. minucie spotkania. Pytanie tylko, czy ta bramka w ogóle powinna zostać uznana ze względu na wspomniane starcie Savinho z Bensebainim. Jednak nawet pomijając to trafienie Fodena, gospodarze byli zdecydowanie lepszym zespołem, czemu wyraz dali w doliczonym czasie, dobijając rywali czwartym trafieniem. Gości w odpowiedzi stać było tylko na honorowego gola, którego w 72. minucie strzelił Anton.

Dzięki wygranej Manchester City przesunął się na czwarte miejsce w tabeli Ligi Mistrzów i ma na koncie 10 punktów. Z kolei zespół z Dortmundu zajmuje 12. pozycję z dorobkiem 7 oczek.

Manchester City 4:1 Borussia Dortmund

Bramki: 1:0 Foden (22'), 2:0 Haaland (29'), 3:0 Foden (57'), 3:1 Anton (72'), 4:1 Cherki (90+1')

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło