Pierwszy polski projekt jądrowy
Projekt jest w trakcie realizacji. Podpisano umowę międzynarodową, wybrano lokalizację na Pomorzu, uzyskano decyzję środowiskową i wykonano pierwsze roboty ziemne na terenie przyszłej budowy. Trwa także rozbudowa niezbędnej infrastruktury towarzyszącej (sieci energetyczne, drogi, kolej, uzbrojenie terenu). Mówimy o inwestycji na dekady, której wartość to około 200 miliardów złotych. Stawką jest bezpieczeństwo energetyczne, rozwój rodzimego przemysłu, transfer wiedzy i technologii, ochrona środowiska dzięki przejściu na źródła zeroemisyjne oraz rozwój i udział polskich przedsiębiorców w największym przedsięwzięciu infrastrukturalnym III RP.
Pierwsza elektrownia atomowa ma powstać w Choczewie / Materiały prasowe / fot. Georgia Power/Materiały prasowe
Nieprzypadkowo politycy i eksperci przypominają o fiasku projektu w Żarnowcu. Tamten reaktor miał być symbolem nowoczesności, a stał się synonimem zmarnowanych szans. Czy teraz historia zatoczy koło, czy wreszcie Polska postawi na atom skutecznie?
Do negocjacji trzeba siadać przygotowanym
Prawnicy podkreślają, że kontrakt EPC na realizację bloków w technologii Westinghouse musi być skonstruowany w taki sposób, aby wnosił realną wartość w rozwój Polski, w tym sektorów zeroemisyjnych przy zastosowaniu mechanizmów zgodnych z prawem unijnym.
Podczas spotkania obecny był Marszałek Senior Marek Sawicki oraz przedstawiciele m.in.: Ministerstwa Aktywów Państwowych, Prokuratorii Generalnej, Zarządu Polskich Elektrowni Jądrowych, Agencji Rozwoju Przemysłu, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, Agencji Rozwoju Przemysłu. Omówiono możliwe rozwiązania mające na celu wzmocnienie polskiej strony w negocjacjach z amerykańskim konsorcjum.
– Nie można siadać do negocjacji nieprzygotowanym. Mówimy o inwestycji wartej dziesiątki miliardów euro finansowanej głównie z pieniędzy polskich podatników. Dlatego zaprosiliśmy najlepszych ekspertów z kancelarii partnerskich, aby państwo polskie zachowało pełną suwerenność w negocjacjach, a jednocześnie miało dostęp do międzynarodowego know-how – podkreśla Marek Kowalski, Przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Warsztaty pokazały, że Polska nie może pozwolić sobie na powtórzenie scenariusza innych państw, które pełniły jedynie rolę pasywnego uczestnika własnego rozwoju. Eksperci przedstawili przykłady z regionu i ze świata, które powinny być dla Polski ostrzeżeniem. W Bułgarii brak odpowiednio przygotowanych terenów inwestycyjnych, skomplikowane procedury i wysokie koszty przerzucane na inwestora doprowadziły do wieloletnich opóźnień. W Czechach z kolei niewystarczające przygotowanie krajowych poddostawców i niejasne regulacje administracyjne sprawiły, że lokalne firmy nie były w stanie realnie uczestniczyć w inwestycji. W Tajwanie przez zbyt rygorystyczne przepisy koszty realizacji projektów off-shore osiągnęły poziom 250% kosztów europejskich.
Ekskluzywny wywiad – FORSAL pyta ekspertów
Rozmawiamy z przedstawicielami kancelarii Fieldfisher i Pillsbury, którzy współpracują przy największych projektach jądrowych na świecie. To właśnie ich pomysły i opinie zostały przedstawione w trakcie spotkania polskiemu Ministerstwu Energii.
Rozmowa odbyła się w gmachu Giełdy Papierów Wartościowych. Na zdjęciu prowadzący warsztaty prawnicy i dziennikarz forsal.pl. / Materiały prasowe / szymon pulcyn
Forsal.pl: Zacznijmy od początku. Dlaczego Polska właśnie teraz tak intensywnie przygotowuje się do negocjacji z Amerykanami?
Vincent C. Zabielski, partner w Pillsbury: Negocjacje z konsorcjum jądrowym to maraton, a nie sprint. Amerykanie wnoszą technologię i doświadczenie, ale Polska ma obowiązek zadbać o realny rozwój własnego przemysłu jądrowego, dla dobra obywateli oraz, dzięki rozwojowi tego bezemisyjnego źródła energii, dla ochrony środowiska. Oczywiste jest, że te cele muszą być osiągane w ścisłej zgodności z prawem unijnym, i Polska przygotowuje plany, aby właśnie tak się stało.
Piotr Szelenbaum, partner współzarządzający w Fieldfisher: To jest moment przełomowy. Lokalizacja jest znana, i technologia wybrana na podstawie umowy międzynarodowej. Skoro projekt ruszył, państwo polskie nie może sobie pozwolić na rolę biernego obserwatora. Negocjowany jest kontrakt, którego wartość sięga dziesiątek miliardów euro. To zobowiązanie wobec podatników, przedsiębiorców i przyszłych pokoleń.
Vincent C. Zabielski: Dodajmy, że mamy do czynienia z inwestycją o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa regionu. To nie tylko kwestia dostaw energii. To także rozwój polskiego przemysłu, transfer wiedzy i technologii oraz impuls dla całej gospodarki. Dlatego kluczowe jest, by Polska była odpowiednio przygotowana i zachowała suwerenność w tych rozmowach.
Forsal.pl: A gdzie dokładnie powstanie pierwsza polska elektrownia jądrowa i jakie są nastroje społeczne wokół inwestycji?
Marek Dolatowski, Counsel w Fieldfisher: Lokalizacja została wskazana na Pomorzu, w regionie, który ma dobre zaplecze kadrowe i dostęp do uczelni technicznych. Samorządy są włączone w proces i mają realny wpływ na kształt przygotowań. Co ważne, poparcie społeczne dla atomu jest tu wyższe niż w przypadku innych źródeł energii – zwłaszcza w porównaniu z farmami wiatrowymi na lądzie. Ludzie rozumieją, że atom to szansa na rozwój regionu i stabilne miejsca pracy.
Forsal.pl: Czyli dziś nie ma zagrożenia powtórki z Żarnowca, kiedy lokalna społeczność i polityka skutecznie zatrzymały inwestycję?
Marek Dolatowski:Dokładnie. W porównaniu z latami 80. dziś sytuacja jest diametralnie inna. Żarnowiec był symbolem PRL-owskich błędów, braku konsultacji i chaosu politycznego lat 90. Dziś sytuacja jest stabilna: społeczność lokalna popiera projekt, a państwo polskie wie, że nie może sobie pozwolić na kolejną porażkę.
Pozostałości po przerwanej budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu / Dziennik Gazeta Prawna
„Local content” – realna szansa dla polskich przedsiębiorstw
Jednym z najczęściej powtarzanych pojęć w dyskusjach o polskim atomie jest tzw. „local content”. Eksperci podkreślają jednak, że nie chodzi tu o prosty przepis nakazujący, aby określony procent kontraktów trafił do polskich firm. To byłoby niezgodne z unijnym prawem konkurencji i mogłoby stanowić zagrożenie dla realizacji całego projektu zgodnie z jego założeniami.
Zamiast tego mowa o czymś znacznie ważniejszym: wykorzystaniu inwestycji do zbudowania trwałych kompetencji w Polsce – od transferu technologii i know-how, po rozwój cyberbezpieczeństwa i tworzenie nowych miejsc pracy.
Forsal.pl: Wiele mówi się o local content. Co to oznacza w praktyce dla polskich firm?
Piotr Szelenbaum:Local content to nie jest dekoracja w kontrakcie. Poprawnie rozumiane pojęcie “local content” o unikalne rozwiązania, które mogą przesądzić, czy polski przemysł stanie się częścią tego projektu, czy zostanie zepchnięty na margines; czy know-how i technologie popłyną do Polski; i czy zadbamy o środowisko. Doświadczenia innych krajów są jasne: jeśli nie zawalczymy o precyzyjne mechanizmy, pozostaniemy jedynie odbiorcą cudzej technologii. Jeśli zrobimy to niewłaściwie – jak stało się np. na Tajwanie – zapłacimy wysoką cenę. Polska ma wyjątkową szansę, aby, wykorzystując nasze i zagraniczne doświadczenia, zbudować pierwszą elektrownię jądrową zgodnie z harmonogramem i w zakładanych kosztach, a nasz kraj skorzystał na tej inwestycji, rozwijając własny przemysł jądrowy konkurujący globalnie i z poszanowaniem ochrony środowiska.
Andrzej Zając, Senior Counsel w Fieldfisher: Ważne jest, aby stworzyć mechanizmy zachęcające, a nie sztywne limity. Jeśli powiemy, że np. 40% wartości musi trafić do polskich firm, będzie to niezgodne z prawem UE. Natomiast my mówimy o czymś innym; mówimy o sposobach na wdrożenie strategicznych celów polskiego rządu na każdym etapie inwestycji. Na przykład: jak tworzyć miejsca pracy w Polsce, jak inwestować w postęp techniczny polskich przedsiębiorców, oraz jak zapewnić współpracę z lokalnymi uczelniami. To cele, które są zgodne z prawem i realnie wzmacniają naszą gospodarkę.
PRZEDSIĘBIORCY MUSZĄ WSIĄŚĆ DO POCIĄGU TERAZ
Eksperci podkreślają, że okno możliwości jest otwarte tylko przez kilka lat. Wraz z rozpoczęciem budowy (wylanie pierwszego betonu jądrowego, czyli de facto start budowy ma, zgodnie z harmonogramem, nastąpić w 2028 roku), na rynek wejdą zagraniczni dostawcy. Jeśli polskie firmy nie przygotują się na czas, zostaną zepchnięte na margines. To również moment na to, aby przeanalizować, to co nie udało się innym państwom i nie powtórzyć tych samych błędów.
Forsal.pl: A jakie konkretnie branże mogą zyskać na tej inwestycji?
Andrzej Zając: Spektrum jest szerokie. Oprócz klasycznych sektorów budowlanych i hutniczych mówimy o cyberbezpieczeństwie, systemach kontroli, automatyce, logistyce, a nawet o branży medycznej, bo technologie jądrowe mają szerokie zastosowanie. Do tego dochodzą inwestycje towarzyszące – sieci energetyczne, drogi, kolej, centra logistyczne. Każda firma, która myśli długofalowo, powinna już teraz szukać kontaktu z instytucjami wspierającymi udział w projekcie, np. Agencją Rozwoju Przemysłu. I pamiętajmy – to nie będzie jedyna taka inwestycja. Polska rozmawia też o małych reaktorach modułowych (SMR) i o zastępowaniu starych bloków elektrowni węglowych. To oznacza, że pociąg kompetencji atomowych właśnie rusza i kto chce wsiąść, musi zrobić to teraz.
Shutterstock / audio und werbunk
Prawo, Unia i bezpieczeństwo inwestycji
Nie bez znaczenia jest również kwestia regulacji. Wątpliwości dotyczące tego, czy Unia Europejska zaakceptuje amerykańskiego partnera, rozwiewają sami prawnicy.
Piotr Szelenbaum: Atom został wpisany do unijnej taksonomii jako źródło niskoemisyjne, a więc może być finansowany zarówno ze środków publicznych, jak i prywatnych. Po ponad sześćdziesięciu latach na finansowanie projektów jądrowych otworzył się także Bank Światowy. Co istotne, prawo nie działa wstecz – nawet gdyby w przyszłości zmieniła się kwalifikacja energetyki jądrowej, rozpoczęty i notyfikowany projekt w Polsce nie jest zagrożony. Kierunek jest otwarty – to nie jest technologia, którą Europa chce blokować.
Rola samorządu, wsparcie lokalnego biznesu i nastroje społeczne
Forsal.pl: Jaką rolę mają zamawiający i lokalny biznes?
Andrzej Zając: To powinna być „wędka” po stronie zamawiającego, a po stronie biznesu – przygotowanie i konkurencyjność wobec firm z doświadczeniem. Państwo ma tu wielkie pole do popisu: instrumenty, które realnie przygotują rynek lokalny. Tak naprawdę mniej pracy jest u zamawiającego, więcej u agencji wspierających przedsiębiorczość i w samych firmach.
Michał Kocon, Counsel w Fieldfisher: Należy pamiętać, że zbyt twarde warunki mogą być niezgodne z prawem i w praktyce sprawić, że generalny wykonawca będzie musiał korzystać z „nieznanych” i być może droższych podwykonawców, co rodzi ryzyka. Z punktu widzenia polskiego inwestora niezbędne jest więc, aby konkurencyjne procedury zakupowe wyłoniły najlepszych oferentów. Chcemy lepszej ceny i jakości, jednocześnie dostrzegając konieczność realizacji innych celów strategicznych (jak bezpieczeństwo w trakcie budowy i eksploatacji elektrowni, zapewnienie rozwoju polskich przedsiębiorców, wsparcie sektorów zeroemisyjnych). Szukamy złotego środka – i to jest istota tej debaty.
Forsal.pl: Pojawiały się obawy, że skoro partner jest amerykański, Bruksela może mieć zastrzeżenia. Czy to realne ryzyko?
Piotr Szelenbaum:Ramy prawne powstały już lata temu i są na bieżąco nowelizowane. Energetyka jądrowa została wpisana do unijnej taksonomii ustanawiającej ramy dla klasyfikowania działalności gospodarczej jako zrównoważonej środowiskowo. Pozwala to wspierać budowę elektrowni jądrowychśrodkami publicznymi i z banków komercyjnych. Okoliczność, że mamy tu do czynienia z partnerem amerykańskim nie stanowi z tego punktu widzenia żadnej przeszkody.
Andrzej Zając:Warto pamiętać, że stabilne moce atomowe są dziś fundamentem konkurencyjności przemysłu. Kryzys energetyczny 2022 roku pokazał to jasno: kraje z rozwiniętą energetyką jądrową, takie jak Francja, zyskały, a inne musiały importować prąd po wysokich cenach. Polska nie ma innej drogi – atom to konieczność, jeśli chcemy utrzymać konkurencyjność przez dekady.
Co oznacza atom dla Polski?
Rozmowa z ekspertami pokazała, że pierwsza polska elektrownia jądrowa to nie tylko projekt energetyczny, ale także gospodarczy i społeczny. To przedsięwzięcie na dekady, które może trwale zmienić pozycję Polski w Europie i wzmocnić nasz przemysł. Uczestnicy spotkania zwrócili uwagę na kilka czynników.
Po pierwsze –dobre przygotowanie. Przykłady z Bułgarii, Czech czy Tajwanu pokazują, jak brak przejrzystych zasad i strategii prowadzi do opóźnień i wzrostu kosztów. Wyciągnięte wnioski i know-how z podobnych inwestycji na świecie dają Polsce szansę, by pierwsza elektrownia jądrowa powstała terminowo i na korzystnych warunkach.
Po drugie – realizacja celów strategicznych. Eksperci byli zgodni, że największą szansą dla polskich przedsiębiorstw jest włączenie się w projekt od samego początku. Nie chodzi o sztywne limity, ale o stworzenie instrumentów wsparcia, które pozwolą rodzimym firmom zdobyć doświadczenie i kompetencje na przyszłość. ARP i inne instytucje już dziś prowadzą warsztaty i szkolenia dla biznesu, a samorządy współpracują z rządem przy przygotowaniach. Spektrum działań powinno być znacznie szersze i ujmowane bardziej strategicznie niż spektrum tradycyjnie rozumienia pojęcia “local content”.
Po trzecie – bezpieczeństwo prawne i finansowe. Cele do realizacji i sposoby ich osiągnięcia muszą być zgodne z prawem, w szczególności z prawem konkurencji. Energetyka jądrowa w unijnej taksonomii i ponownie na liście projektów wspieranych przez Bank Światowy tylko utwierdzają w przekonaniu, że jest to możliwe do zrealizowania w praktyce.
Po czwarte – harmonogram i przygotowania. Choć budowa realnie ruszy prawdopodobnie w 2028 roku, a prąd popłynie w 2036 roku, już teraz prowadzone są roboty przygotowawcze – w tym wycinka drzew, przygotowanie terenu i projektowanie infrastruktury towarzyszącej. To dowód, że projekt nie jest teorią, ale procesem, który faktycznie się rozpoczął.
Po piąte – społeczne poparcie i rola regionu. W odróżnieniu od lat 80. i fiaska Żarnowca, dziś społeczności Pomorza popierają budowę. Widziane są w niej miejsca pracy, rozwój regionu i impuls gospodarczy. Samorządy są aktywnym uczestnikiem procesu, a nie przeszkodą.
Atom jako fundament przyszłości
Z perspektywy ekspertów Polska stoi przed historyczną szansą. Jeśli dobrze zaprojektujemy mechanizmy wsparcia dla biznesu i konsekwentnie realizować harmonogram, nie tylko zapewnimy sobie tanią i stabilną energię, ale też stworzymy przemysł jądrowy konkurencyjny na rynkach globalnych.
Nie jest to maraton na rok czy dwa, lecz projekt na całe pokolenia. Polska ma do dyspozycji doświadczenie najlepszych kancelarii – polskich i amerykańskich – oraz poparcie społeczeństwa. Teraz najważniejsze jest, by nie zmarnować tej szansy i nie powtórzyć błędów z przeszłości. Energia jądrowa to dla Polski nie tylko prąd w gniazdkach, ale przede wszystkim fundament gospodarczej niezależności i bezpieczeństwa na kolejne dekady.