"Dziś Tel Awiw, jutro Nowy Jork". Tak Netanjahu kusi Trumpa do wojny

6 godziny temu 1
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

"Nie ulega wątpliwości, że Saddam Hussein pracuje nad rozwojem broni jądrowej. [...] Jeśli zlikwidujecie Saddama i jego reżim, gwarantuję, że będzie to miało olbrzymi pozytywny wpływ na cały region" - mówił Benjamin Netanjahu w amerykańskim Kongresie w roku 2002. Amerykanie go posłuchali. Saddama Husseina już nie ma. Inwazja na Irak pochłonęła setki tysięcy ludzkich istnień. A jeśli chodzi o gwarancje Netanjahu: przez ostatnie dwie dekady na Bliskim Wschodzie zobaczyliśmy ISIS, potworną wojnę w Syrii - i wywołany przez nią kryzys migracyjny - a wreszcie ludobójstwo w Strefie Gazy. Dziś historia się powtarza. Te same tezy co o Iraku i Husseinie słyszymy z ust Netanjahu o Iranie i jego przywódcy, ajatollahu Chameneim. W poniedziałek 16 czerwca premier Izraela stwierdził, że jeśli - tak jak Saddam - zabity zostanie Chamenei, to "zakończy się ten konflikt". Konflikt, który Netanjahu rozpętał na własne życzenie - i w oparciu o teorie niepotwierdzone przez resztę świata.

Zobacz wideo Izrael używa antysemityzmu jako pałki, gdy ktoś krytykuje Netanjahu

Netanjahu. Fantazje o bombie

W inwazji Izraela na Iran oficjalnie chodzi o powstrzymanie Teheranu przed wejściem w posiadanie broni jądrowej. Jak ogłosił Netanjahu, Iran był już od tego o krok. Dobrze. Tylko że to nie jest pierwszy, drugi ani trzeci raz, kiedy premier Izraela wieszczy światu rychłą katastrofę atomową z winy Iranu. Kiedy Netanjahu po raz pierwszy straszył irańską bombą jądrową, w Polsce stacjonowały jeszcze radzieckie wojska. Oto zaledwie kilka okazji w ciągu ostatnich trzech dekad, kiedy oznajmiał, że to już za momencik:

  • 1992: Benjamin Netanjahu, jeszcze jako młody poseł w Knesecie, twierdzi, że Iran skonstruuje bombę jądrową w ciągu "trzech do pięciu lat";
  • 1993: Benjamin Netanjahu na łamach izraelskiej prasy prognozuje, że Teheran będzie miał bombę atomową w roku 1999;
  • 1996: Benjamin Netanjahu w amerykańskim Kongresie mówi: "Jeśli Iran zdobędzie broń atomową, może to oznaczać katastrofalne skutki nie tylko dla mojego kraju i dla Bliskiego Wschodu, ale dla całej ludzkości";
  • 2007: Benjamin Netanjahu w wywiadzie z CNN ogłasza: "Jest tylko jedna różnica między nazistowskimi Niemcami a Islamską Republiką Iranu. Te pierwsze najpierw weszły w globalny konflikt, a potem zaczęły starania o broń atomową. Ta druga najpierw stara się uzyskać broń atomową, a kiedy ją nareszcie zdobędzie, rozpęta wojnę światową". 
  • 2012: Benjamin Netanjahu na forum ONZ prezentuje planszę z sugestywną czerwoną linią (to ta na głównym zdjęciu do tego tekstu) i stwierdza, że Iran wejdzie w posiadanie bomby atomowej w ciągu najbliższych kilku miesięcy;
  • 2015: Benjamin Netanjahu w Yad Vashem porównuje Iran do niemieckiej Trzeciej Rzeszy, mówi o ślepocie światowych potęg i straszy trzecią wojną światową, ponieważ Rada Bezpieczeństwa ONZ zawarła porozumienie z Teheranem w sprawie programu nuklearnego;
  • 2025: Benjamin Netanjahu w orędziu po ataku na Iran twierdzi, że według informacji pozyskanych przez Izrael "zaledwie dni" dzieliły Teheran od posiadania materiału wystarczającego na dziewięć bomb jądrowych. 

No dobrze, dobrze - pomyśli sceptyk. Być może w przeszłości Netanjahu faktycznie przesadzał, ale przecież teraz jest inaczej. Mamy w końcu świeżo odtajniony raport Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej o tym, jak Iranowi idzie wzbogacanie uranu i czy jest na drodze do stworzenia bomby. Świetnie. To teraz zadajmy sobie ten trud i sprawdźmy, co w tym raporcie właściwie jest napisane. 

Iran. Program atomowy, który jest albo go nie ma

Raport MAEA stwierdza, że "Iran jest jedynym państwem na świecie, które nie posiada broni jądrowej, a produkuje i gromadzi uran wzbogacony do 60 proc.", ale wskazuje również, że wzbogacanie uranu samo w sobie nie jest zakazane. 

  • Agencja pisze, że zapasy wysoko wzbogaconego uranu zgromadzone przez Iran znacząco przekraczają poziomy określone w umowie z 2015 (do której Iran się stosował, póki nie zerwał jej Donald Trump). W tej chwili to już ponad 400 kg, czyli wystarczająco materiału na dziewięć głowic atomowych - gdyby Iran chciał i umiał konstruować głowice atomowe (do tego zaraz przejdziemy).
  • Autorzy odnotowują wypowiedzi irańskich urzędników twierdzących, że użycie broni jądrowej jest niezgodne z islamskim prawem, ale także sugestie byłych oficjeli, że Teheran ma możliwości produkcji takiej broni.
  • Inspektorzy MAEA nie dostali od Iranu zgody na dostęp do obiektów nuklearnych, planów nowych obiektów czy nagrań z zakładów produkcyjnych. Agencja nie ma więc pełnych danych potrzebnych do stwierdzenia, czy irański cywilny program nuklearny pozostaje cywilny.
  • W konkluzji raportu czytamy, że nie ma "żadnych wiarygodnych przesłanek o trwającym, niezgłoszonym, ustrukturyzowanym programie atomowym" w Iranie.

Podsumowując: raport opiera się na niepełnych danych, ale MAEA w żadnym jego punkcie nie stwierdza, że - jak utrzymuje Netanjahu - Iran jest na skraju posiadania broni atomowej. Co więcej, rewelacje Izraela stoją w sprzeczności z informacjami z USA. Tulsi Gabbard, szefowa amerykańskiego wywiadu, w marcu przekazała senackiej komisji, że według podległych jej agencji Iran nie stara się skonstruować broni jądrowej. A jeśli ktoś pragnie świeższych informacji: we wtorek 17 czerwca CNN doniosło, że amerykańskie dane wywiadowcze wskazują, że "Iran nie tylko nie dąży aktywnie do stworzenia broni atomowej, ale też od możliwości jej wyprodukowania i uderzenia w wybrany cel dzielą go nawet trzy lata"

Izrael. Arsenał osnuty tajemnicą

Po jednej stronie konfliktu Iran-Izrael mamy więc kraj, który posiada sporo wysoko wzbogaconego uranu, ale w tej chwili nie ma ani jednej bomby jądrowej i (według Amerykanów) w ciągu najbliższych miesięcy nie będzie w stanie jej skonstruować. Kraj, który nie daje inspektorom MAEA pełnego dostępu do swoich obiektów, ale współpracuje z nimi przynajmniej w pewnym zakresie. Kraj, który wspólnie ze 188 innymi państwami świata ratyfikował Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. 

Po drugiej stronie mamy zaś kraj, który do Układu nie przystąpił. Nie wpuszcza do siebie żadnych inspektorów. I ma co najmniej kilkadziesiąt bomb jądrowych, a ile dokładnie - tego nie wie nikt.

Izrael pytany o swój arsenał nuklearny nabiera wody w usta. Oficjalnie ani nie potwierdza, że go ma, ani temu nie zaprzecza. Ale to, że kraj posiada broń atomową, nie ulega wątpliwości. W mniej lub bardziej zawoalowany sposób przyznawali to kolejni jego prezydenci czy premierzy. Podczas wojny Jom Kippur, kiedy siły państw arabskich zaczęły zdobywać przewagę nad Izraelem, premierka Golda Meir rozkazała przygotować do użytku kilkanaście bomb jądrowych - a izraelski ambasador powiadomił USA, że jeśli nie pomogą im w wojnie, nastąpią "bardzo poważne konsekwencje". W 2006 r. Robert Gates, sekretarz obrony George'a W. Busha, podczas przesłuchania w Senacie potwierdził, że Izrael ma broń nuklearną. Dwa lata później były prezydent Jimmy Carter powiedział publicznie, że Izrael posiada "150 lub więcej" bomb atomowych. Obecne szacunki dotyczące tej liczby - co oczywiste - różnią się od siebie. Próby jądrowe Izrael prowadził w głębokiej tajemnicy - według większości ekspertów działo się to najprawdopodobniej m.in. we współpracy z RPA w czasach apartheidu. 

Znów Netanjahu. Straszenie Stanów

To, że Netanjahu od dziesięcioleci straszy USA Teheranem, to już wiemy. Ale w ostatnich dniach - już po pierwszych swoich nalotach na Iran - przedstawił dwie nowe opowieści, które mają skłonić USA, żeby weszły i dokończyły to, co on zaczął.

  • Po pierwsze: Netanjahu mówi, że Iran zaatakuje Stany Zjednoczone. "Dziś Tel Awiw, jutro Nowy Jork. Rozumiem stawianie Ameryki na pierwszym miejscu, nie rozumiem stawiania na śmierć Ameryki. A ci ludzie właśnie tego pragną" - mówił premier Izraela w wywiadzie dla ABC News w poniedziałek 16 czerwca. 
  • Po drugie: Netanjahu twierdzi, że Iran próbował zamordować Trumpa. W rozmowie z Fox News w niedzielę 15 czerwca postawił pytanie retoryczne: czy kraj, który "dwa razy próbował zabić prezydenta Trumpa" powinien mieć "broń nuklearną i możliwość uderzenia nią w wasze miasta". Doprecyzował, że Iran próbował rzekomo zamordować Trumpa "poprzez pośredników i wywiad". Na poparcie żadnej z tych dwóch tez Netanjahu nie przedstawił dowodów.

Straszenie irańskimi bombami atomowymi spadającymi na Nowy Jork to niekoniecznie wyłącznie próba przekonania samego Donalda Trumpa - który w sprawie tego konfliktu zachowuje się mocno chaotycznie. Raz zgodnie z linią Departamentu Stanu twierdzi, że Izrael działa niezależnie od USA; innym razem mówi o izraelskiej armii per "my" albo sugeruje, że naloty to dogadana wcześniej kara za to, że Iran nie spełnił jego, Trumpa, oczekiwań. Netanjahu swoimi opowieściami próbuje też przeciągnąć na swoją stronę amerykańską opinię publiczną i republikańskich polityków. Bo ostatnio odwracają się od niego i jedni, i drudzy. W kwietniowym badaniu opinii wyszło, że już ponad połowa ludzi w Stanach ma negatywne zdanie o Izraelu. A republikanie spod znaku MAGA coraz śmielej mówią, że nie chcą wysyłać żołnierzy na izraelskie wojny. Przykład? Kongresmenka Marjorie Taylor Greene, na co dzień pupilka Trumpa, w poniedziałek napisała

Pragnienie mordowania niewinnych ludzi jest obrzydliwe. Mamy już dość obcych wojen. Wszystkich. A ta wojna szybko ogarnie cały Bliski Wschód, kraje BRICS i państwa NATO, które będą musiały opowiedzieć się po jednej ze stron. [...] Już raz wydaliśmy na Bliskim Wschodzie BILIONY i borykaliśmy się z konsekwencjami: śmiercią, okaleczonymi ciałami, kolejnymi samobójstwami, PTSD. Wszystko przez to, że karmili nas propagandą o tym, że trzeba poświęcać swoich, żeby ochronić cudze granice. Nie chcę bomb w Izraelu, nie chcę bomb w Iranie i nie chcę bomb w Gazie. [...] Taka postawa nie jest antysemicka. Jest rozsądna, zdrowa i wynika z miłości do wszystkich ludzi.

Podsumujmy. O co tu chodzi?

Wytrzymacie jeszcze parę cytatów z pana premiera?

  • Czerwiec 2025. Izrael prowadzi naloty na Iran, a Netanjahu w ABC News opisuje konflikt izraelsko-irański: "To wojna cywilizacji z barbarzyństwem".
  • Październik 2024. Izrael prowadzi naloty na Liban, a Netanjahu mówi na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ: "Dziś Izrael broni się przed wrogami cywilizacji na siedmiu frontach. [...] Podczas gdy Izrael walczy z siłami barbarzyństwa pod wodzą Iranu, wszystkie cywilizowane kraje powinny stać za nim murem".
  • Lipiec 2024. Izrael prowadzi naloty na Gazę, a Netanjahu przemawia w amerykańskim Kongresie: "Na Bliskim Wschodzie irańska oś terroru staje naprzeciw Ameryki, Izraela i naszych arabskich przyjaciół… To zderzenie barbarzyństwa i cywilizacji".

W wizji świata Benjamina Netanjahu Izrael jest jedynym cywilizowanym krajem na Bliskim Wschodzie - otoczonym przez barbarzyńców, wrogów cywilizacji, oś terroru. I ta ideologia świetnie się spina także z jego prywatnymi celami. Jak długo Netanjahu stoi na czele rządu, tak długo unika karnych konsekwencji afer, w których był głównym bohaterem. A nic tak nie konsoliduje władzy i nie skupia ludzi wokół flagi jak wróg zewnętrzny, atmosfera oblężonej twierdzy, barbarzyńcy (no właśnie) u bram. W interesie Netanjahu jest to, żeby wojna trwała i eskalowała na coraz to nowe fronty. Izrael od dekad straszy, że jeśli Iran zdobędzie broń nuklearną, rozpęta trzecią wojnę światową. Ale jak na razie głównym podżegaczem, który usiłuje szantażem i groźbą wciągnąć innych do nowej wojny światowej, jest Benjamin Netanjahu. 

Przeczytaj źródło