Ożywienie konfliktu światopoglądowego, budowa polaryzacji właśnie na tle spraw obyczajowych w przeszłości często bywała ulubionym pomysłem spin-doktorów obozu Tuska. Dla Prawa i Sprawiedliwości, podobnie jak dla prezydenta, politycznie intratne mogłoby więc być uchylenie się od przyjęcia przygotowanej przez ich przeciwników roli w tym starciu.
Poważny dylemat stanie przed Prawem i Sprawiedliwością, jeśli będzie musiało podjąć decyzję co do głosowania nad złagodzoną w stosunku do pierwotnego projektu ustawą o związkach partnerskich, mającą ostatecznie przyjąć formę prawa o osobie najbliższej. Jeśli zostanie ona uchwalona, to podobny dylemat będzie udziałem prezydenta.
Z jednej bowiem strony niedostatecznie konsekwentny sprzeciw wobec projektu burzy narrację partii Jarosława Kaczyńskiego. Narracji, opierającej się na wizji rządzących jako personifikacji zła, z którym kompromis jest niemożliwy (strategia ugrupowania Donalda Tuska jest, przypomnijmy oczywistość, zwierciadlana). Ewentualne dopuszczenie tą czy inną drogą do uchwalenia ustawy (jakaś część posłów opozycji mogłaby na przykład nie wziąć udziału w głosowaniu) narażałoby PiS na rozczarowanie ze strony kół radykalnie tradycjonalistycznych. Jest to od zawsze ważna obawa prezesa Kaczyńskiego. W przeszłości potrafił on wprawdzie iść przeciw postulatom skrajnych środowisk katolickich, ale od tego czasu zmieniła się sytuacja (urealniła się groźba obejścia PiS z prawej strony). Zmienił się chyba również on sam.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

3 tygodni temu
13




English (US) ·
Polish (PL) ·