Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
"Z oburzeniem przyjmuj? informacj? o wystawie 'Nasi ch?opcy' w Muzeum Gda?ska" - przekaza? Andrzej Duda. Prezydent wyj?tkowo negatywnie oceni? wystaw? po?wi?con? "s?u?bie mieszka?c?w Pomorza Gda?skiego w niemieckiej armii podczas II wojny ?wiatowej". Na jego wpis odpowiedzia?o Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Monograficzna wystawa w Gdańsku
Ekspozycja, która oburzyła prezydenta, ma przybliżać "przebieg i konsekwencje masowej rekrutacji prowadzonej przez III Rzeszę" na terenie Pomorza Gdańskiego. Celem wystawy ma być przede wszystkim przybliżenie zjawiska, do którego dochodziło po 1945 roku. "Bohaterami (...) są żołnierze z różnych zakątków Pomorza. Ich losy pokazują, jak odmienne były indywidualne doświadczenia związane ze służbą w niemieckich formacjach wojskowych. Łączy ich jednak wspólna, powojenna rzeczywistość - fakt, że przez dekady pozostawali na marginesie oficjalnej narracji historycznej" - wyjaśniło muzeum. Jak zaznaczyło muzeum, "ekspozycja została przygotowana we współpracy z renomowanymi instytucjami naukowymi i jest oparta na faktach". Zwrócono uwagę, że zbrodnia Wehrmachtu nie jest usprawiedliwiana, pokazano jedynie "dramat ludzi, którym odebrano wybór". Z kolei nazwa wystawy ma nawiązywać do określenia, którego używały rodziny osób, o których opowiada ekspozycja - właśnie "nasi chłopcy".
Andrzej Duda Oburzony
14 lipca, kilka dni po otwarciu wystawy, skrytykował ją Andrzej Duda. "Nie ma zgody na relatywizowanie historii! Z oburzeniem przyjmuję informację o wystawie 'Nasi chłopcy' w Muzeum Gdańska. Przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako 'naszych' to nie tylko fałsz historyczny, to moralna prowokacja, nawet jeśli zdjęcia młodych mężczyzn w mundurach armii Hitlera przedstawiają przymusowo wcielonych do niemieckiego wojska Polaków" - napisał prezydent. Podkreślił, że "Polacy, jako naród, byli ofiarami niemieckiej okupacji i niemieckiego terroru, a nie jego sprawcami czy uczestnikami. Gdańsk - miejsce, gdzie zaczęła się II wojna światowa - nie może być sceną dla narracji, które rozmywają odpowiedzialność sprawców". Zdaniem polityka "takie działania podważają fundamenty naszej tożsamości i godzą w szacunek dla ofiar". "Stanowczo się temu sprzeciwiam. Kto relatywizuje zbrodnie, ten rozbraja sumienie narodu" - dodał.
Odpowiedź ministerstwa
Do zarzutów prezydenta odniosło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "Stop dezinformacji w social mediach!" - podkreślono. Zdaniem resortu wystawa "przywraca pamięć o Polakach, którym podmiotowość została przemocą odebrana, i o których na całe dekady zapomniano". Jak wyjaśniono, ekspozycja "przybliża losy dziesiątków tysięcy Polaków, przymusem wcielonych do Wehrmachtu. Ogromna część z nich zdezerterowała, zasilając później szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie". Według ministerstwa zadaniem instytucji takich jak muzea "jest rzetelne i kompleksowe prezentowanie historii, często dotyczącej tematów trudnych i do tej pory przemilczanych". Resort zwrócił uwagę, że zarzuty dotyczące przełamywania historii, które forsuje część sceny politycznej, są szkodliwe, bo "podważają zaufanie do instytucji, których fundamentalnym zadaniem jest strzeżenie prawdy historycznej". "Przeszłość powinna być i jest opowiadana przez polskie instytucje kultury w sposób rzetelny, a nie taki, w którym wykorzystywane są wygodne narracje polityczne" - dodano.