Ściółka jest śnieżnobiała i świecąca, jakby ktoś wylał gęstą farbę. Z brudnej rury sączy się dym. Wokół lasy, do granicy z Białorusią kilka kilometrów. Mężczyźni w kominiarkach skradają się w kierunku obozowiska, gdzie pod zawieszoną na drzewach plandeką krzątają się trzy osoby. Palą drewnem w osmolonym piecu, a w stojących obok kadziach dojrzewa 8 tys. litrów zacieru. Z takiej ilości można zrobić 2 tys. litrów samogonu. Po wszystkim wyrzucą przerobioną mąkę. Lepkie rozlewisko ma już ponad 1200 mkw.
Funkcjonariusze zatrzymują trzech bimbrowników i jadą do ich domów. A tam nakrętki, butelki, kolejny bimber, w sumie ponad 800 litrów w lesie i w piwnicach.