Don Camillo i spowiednik

1 tydzień temu 21

Od nas, pasterzy na Zachodzie, nie wymaga się dziś "robienia wszystkiego", "uporządkowania wszystkiego", zwłaszcza w bardzo krótkim czasie. Ten "lęk o wszystko" może stać się uciążliwy i paraliżować.

Don Camillo, słynny ksiądz z Bassy, już w podeszłym wieku, zmagał się z rewolucją kulturalną i społeczną lat sześćdziesiątych XX wieku, oraz jej wpływem na życie Kościoła, odbiegającymi od mentalności i religijnej wrażliwości porządnego, wiejskiego księdza. Jak było w jego zwyczaju, swój ciężar chciał zrzucić na Chrystusa w głównym ołtarzu. Ubolewając nad  dokonanym przez współczesnego człowieka zniszczeniem duchowego dziedzictwa i kwestionowaniem prawd wiary, usilnie pytał Go, co należy czynić w tak delikatnym momencie.

Chrystus uśmiechnął się: "To, co robi rolnik, gdy rzeka wychodzi z brzegów i zalewa pola. Trzeba ocalić ziarno. Kiedy rzeka powróci do swego koryta, wyłonioną z niej ziemię osuszy słońce. Jeśli rolnik zachował ziarno, może je rzucić w ziemię, dzięki naniesionemu mułowi jeszcze bardziej urodzajną, a ziarno wyda plon. Napęczniałe, złociste kłosy, dadzą ludziom chleb, życie i nadzieję. Musimy ocalić ziarno: wiarę, Don Camillo. Tych, którzy wciąż posiadają żywą wiarę musimy wspierać, by zachowali ją nienaruszoną" (G. Guareschi, Don Camillo e i giovani d’oggi, pp. 175-176).

Długo zastanawiałem się nad tym cudownym fragmentem, niezwykle aktualnym w naszych czasach, a także w naszej posłudze, będącej w pewnym sensie pionierską. Jest prawdą, że niekiedy słyszymy w konfesjonale wyznania, będące przejawem delikatności sumienia i dobrze pielęgnowanej wiary. Jednakże - przynajmniej w moim doświadczeniu - zdarzają się one rzadko, podczas gdy przeważają spowiedzi, powiedzmy "porażające", gdzie poziom wiary i duchowej dojrzałości bywa bardzo niski, na nawet zdarzają się ciężkie przewinienia, których wierni nie dostrzegają. W takich sytuacjach spowiednik w konfesjonale czuje się bezradny, a czasem wręcz sfrustrowany! Jak można, w ciągu kilku minut, rozwiązać tak złożoną sytuację, w której brakuje fundamentów. 

Otóż ta frustracja, moim zdaniem, jest owocem złego ducha, owocem ogólnie źle pojętej troski. Powtarzam raz jeszcze, jest to przekonanie, które dojrzewa we mnie w ostatnich latach i które wydaje mi się zgodne z "nawróceniem duszpasterskim", do którego wzywa Ojciec święty: od nas, pasterzy na Zachodzie, nie wymaga się dziś "robienia wszystkiego", "uporządkowania wszystkiego", zwłaszcza w bardzo krótkim czasie. Ten "lęk o wszystko" może stać się uciążliwy i paraliżować, gdy tymczasem mamy podążać ze swobodą (duchową lekkością).

Musimy raczej strzec tego, co istotne - wiary - i zasiewać ją niczym ziarno w sercach ludzi, bez względu na to "czy słuchają, czy nie", jak mówi Bóg do Ezechiela (Ez 2,5). Słowo wiary to coś znacznie większego niż dobra rada, bądź moralne pouczenie: to słowo mające samo w sobie życie, zdolne zrodzić cnoty (życie) teologiczne, gdy tylko spotka się choćby z minimalną gotowością.

Nie martwmy się zatem, że nie możemy zrobić wszystkiego, co byśmy chcieli, ani nauczyć penitentów wszystkiego, co konieczne: nie tego żąda od nas teraz Pan. Zadbajmy raczej o to, by każde nasze słowo miało smak ewangelicznego przesłania i było w pełni zgodne z wyznawaną przez nas wiarą. w ten sposób pozostaniemy wierni Ewangelii i Kościołowi, i będziemy siewcami ziarna, które z pewnością przyniesie owoc: jeśli nie teraz, to z pewnością w przyszłości.

_____________________________________

Marco Panero SDB jest konsultorem Penitencjarii Apostolskiej i wykładowcą na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Powyższy fragment pochodzi z referatu: Spowiednik, człowiek Kościoła - wierność Ewangelii, Tradycji i Magisterium, wygłoszonego dla penitencjarzy mniejszych (spowiedników papieskich bazylik) 9 września 2024 roku.

(Tłumaczenie własne wiara.pl/xwl. Tytuł pochodzi od redakcji)  

Przeczytaj źródło