Dlaczego rodzice wypisują dzieci z lekcji o zdrowiu? "Popieram ideę, ale nie sposób prowadzenia"

1 miesiąc temu 39

Czego dzieci i młodzież mogą się nauczyć na edukacji zdrowotnej? Program zajęć jest obiecujący

Od 1 września w planach lekcji uczniów pojawił się nowy przedmiot: edukacja zdrowotna. Debata nad jej wprowadzeniem do polskich szkół wciąż budzi silne emocje. Protesty, stanowiska Kościoła i opinie ekspertów — nowy przedmiot stał się przedmiotem sporu między różnymi środowiskami. Co oznacza to dla uczniów i jakie są konsekwencje dla rodziców?

Na początku grudnia 2024 r. Warszawa stała się sceną protestu przeciwko nowemu przedmiotowi. Pod hasłem "Tak dla edukacji, nie dla deprawacji" na placu Zamkowym zgromadzeni wyrazili swój sprzeciw wobec edukacji zdrowotnej. Konferencja Episkopatu Polski (KEP) uznała zajęcia za niezgodne z konstytucją i zachęciła rodziców katolików do sprzeciwienia się zapisaniu dzieci na zajęcia.

Pomimo kontrowersji i sprzeciwów, edukacja zdrowotna ma swoich zwolenników. M.in. państwowa komisja ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej 15. roku życia podkreśla w swoim wrześniowym komunikacie, że edukacja zdrowotna jest kluczowym elementem ochrony dzieci przed potencjalnym zagrożeniem. Do uczestnictwa w zajęciach wzywa również Prezydium Rady Organizacji Pacjentów. "Dzieciom trzeba dać szansę i nie ulegać narracjom opartym na strachu i dezinformacji, a na podjęcie decyzji pozostały ostatnie dni" — podkreślają w oświadczeniu.

Program nauczania i podzielone opinie rodziców

W programie nauczania są sprawy, które dotyczą zdrowia młodych ludzi — i to na różnych etapach życia. Na pierwszy rzut oka: same plusy, to przedmiot, który wpisuje się w bardzo ważną niszę. Tymczasem okazuje się, że podzielił on środowisko rodziców. Wielu z nich decyduje się wypisać swoje dzieci z edukacji zdrowotnej, Inni zaś chwalą atuty przedmiotu i nie rozumieją, jak można nie skorzystać z tak ważnych lekcji. Na skrzynkę Medonetu wpływają listy od Czytelników. Pojawił się mail od czytelniczki, która punktuje plusy i minusy nowej inicjatywy.

Przypomnijmy, że program zajęć z edukacji zdrowotnej dla szkół podstawowych jest zaplanowany dla klas od 4 do 8, a w średnich przez dwa lata. W podstawówkach dzieci dowiedzą się m.in., co się dzieje z ciałem w czasie dojrzewania, m.in. jak zmienia się sylwetka i czym jest miesiączka. Tego samego uczono w podstawówkach w 4. klasie już 20 lat temu, na lekcjach biologii.

W starszych klasach pojawią się już tematy takie jak antykoncepcja, choroby przenoszone drogą płciową czy ciąża i jej przerwanie. Ale to nie wszystko — uczniowie poznają też zasady zdrowego odżywiania, nauczą się samobadania piersi i jąder, a nawet dowiedzą się, czym jest transplantologia. Kompleksowo na ten temat piszemy tutaj: Edukacja zdrowotna zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. Co zmieniło się od 1 września?

Na poniższym zdjęciu zobaczysz screen z prezentacji dostępnej na oficjalnej stronie rządowej gov.pl.

Program edukacji zdrowotnej (screen z projektu na govpl)

Program edukacji zdrowotnej (screen z projektu na govpl)gov.pl

Głosy za i przeciw. Dlaczego rodzice wypisują dzieci z edukacji zdrowotnej?

"Edukacja zdrowotna, jeśli jest prowadzona zgodnie z aktualną wiedzą naukową i dostosowana do wieku, ma na celu przede wszystkim wyposażenie dzieci i młodzieży w wiedzę potrzebną do dbania o zdrowie i podejmowania świadomych decyzji. Jej celem nie jest indoktrynacja, lecz informacja i wsparcie rozwoju" — oceniła w swoich mediach społecznościowych prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. W swoim poście przypomina również urozmaicony program zajęć.

Pozytywnych opinii oraz zdziwienia w związku z wypisywaniem uczniów z zajęć jest więcej. "Trzy razy spotkałam się dzisiaj z opinią wśród rodziców o tym, jaka to Edukacja zdrowotna jest zła i niepotrzebna! Kiedy zapytałam: dlaczego tak myślą? Nie zgadniecie, co usłyszałam?! Bo tak powiedział ksiądz na mszy! Kiedy zapytałam ponownie… Czy przeczytali, czego dzieci będą się uczyć na tym nowym przedmiocie, każdy z tych rodziców odpowiedział, że niczego nie czytali, bo po co! I z całym szacunkiem, ale zanim podejmiecie jakąkolwiek decyzje, najpierw przeczytajcie i zapoznajcie się z nowym przedmiotem! Osobiście uważam, że Edukacja zdrowotna jest bardzo potrzebna naszym dzieciom!" — czytamy w jednym z publicznych komentarzy w mediach społecznościowych.

Na forach pojawiają się również zdjęcia, które rodzice otrzymali w szkole. Jedna z internautek wrzuciła je na swój profil i opatrzyła komentarzem: "To jest nie do pojęcia — jak można wypisać dziecko z takich zajęć?! Przecież to podstawa!".

Program edukacji zdrowotnej (zdjęcie z Facebooka)

Program edukacji zdrowotnej (zdjęcie z Facebooka)Facebook

Na skrzynkę Medonetu wpłynął list czytelniczki, która punktuje plusy i minusy nowego przedmiotu szkolnego. "Mój syn, ma niecałe 12 lat, uczęszcza do 6 klasy szkoły podstawowej w jednej z dużych szkół w podpoznańskiej gminie. Nie miałam nic przeciwko nowemu przedmiotowi, nawet motywowałam swojego syna, aby uczestniczył w zajęciach, kiedy większość jego klasy zrezygnowała z zajęć" — zaczyna.

Problem z edukacją zdrowotną leży gdzie indziej. "Przez kilka dni biłam się z myślami"

Poniżej prezentujemy list czytelniczki Medonetu. Zawiera on prywatne opinie.

"Problemem okazała się Pani nauczycielka prowadząca zajęcia — nieposiadająca do tego kwalifikacji. Jest to osoba na tzw. ochronce — dwa lata przed emeryturą, co roku okrajane są jej kompetencje i jest przesuwana do prowadzenia innych zajęć, z uwagi na kontrowersyjne podejście do uczniów. Dwie pierwsze lekcje, wg relacji syna wyglądały w następujący sposób — pierwsze pół godziny lekcji. Pani czegoś szukała w komputerze, a na zakończenie zajęć pytała się dzieci, o czym chciałyby porozmawiać — cóż zawstydzone dzieci, w wieku dojrzewania, mogą same zasugerować?

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Nie wspomnę już o samym nastawieniu innych nauczycieli, np. Pani od muzyki, która pytała dzieci podczas przerwy, które z nich zrezygnowały z zajęć edukacji i kiedy słyszała, że dzieci zrezygnowały — odpowiadała: to dobrze, bo jeszcze o tych gejach i lesbijkach będziecie rozmawiać. Komentarz oczywiście na ucho, żeby nikt jej czasami nie nagrał — paranoja jakaś. Po tych trzech tygodniach bardzo negatywnych w nastawieniu młodzieży do zajęć również podpisałam synowi zaświadczenie o rezygnacji. Wcale nie było to spowodowane naszym nastawieniem do tej tematyki — bo umówmy się, takie zajęcia są potrzebne młodym ludziom, popieram tego typu działania i inicjatywy budujące samoświadomość młodzieży.

Rezygnacja była spowodowana przez grono pedagogiczne — brak kompetentnej osoby do prowadzenia tego typu zajęć oraz budowanie przez innych nauczycieli negatywnego nastawienia uczniów. Przez kilka dni biłam się z myślami, czy powinnam zgłosić ten problem Pani Dyrektor. Rozmawiałam o tym również z innymi rodzicami i finalnie nie zgłosiłam tego tematu do Pani Dyrektor, ponieważ nie chciałam, aby mój syn był piętnowany w swoim środowisku.

Wydaje mi się, że wielu rodziców może być w tym samym punkcie, co ja — którzy popierają sam pomysł i idee edukacji zdrowotnej, ale nie zgadzają się czy to na osobę prowadzącą, czy też na długość i ilość zajęć dzieci w szkole albo na negatywny odbiór dzieci, które uczęszczają na zajęcia przez grono pedagogiczne".

Co z frekwencją? Będzie znana w piątek

— Jeżeli frekwencja na edukacji zdrowotnej będzie podobna do tej na wychowaniu do życia w rodzinie, to też będzie dobrze — powiedziała na antenie TVN24.pl ministra edukacji Barbara Nowacka. Oceniła, że w kwestii wprowadzania przedmiotu zawsze można było coś zrobić lepiej. Podkreśliła, że edukacja zdrowotna jest potrzebna, a szkoły są gotowe, aby prowadzić zajęcia.

Zapytana, czy resort zrobił wszystko, aby dobrze wprowadzić do polskich szkół przedmiot i żeby miał on szansę się sprawdzić, odpowiedziała, że "nikt przytomny nie powie »zrobiliśmy dokładnie wszystko«, bo za chwilę pojawią się głosy, że można było to i tamto zrobić lepiej. Zawsze można było coś zrobić lepiej".

— Żeby uniknąć awantur, też trzeba czasami zrobić krok w tył. Musieliśmy zrobić ten krok w tył, żeby uniknąć konfliktu — powiedziała.

Przeczytaj źródło