Idę przez chaszcze obszaru Natura 2000 nad Wisłą. Mijam kilka osób, sami mężczyźni. "Przypadkowi spacerowicze, czy wiedzą? A może już mnie oceniają za to, że idę tam, gdzie idę? A może wracają stamtąd, gdzie ja idę, więc nie oceniają?" – rozważa mój wewnętrzny konserwatysta, przez chów katolicki zrodzony.
Pinezka na mapie wbita jest nieprecyzyjnie. Pokazuje piaszczyste miejsce, ale nie przy samej wodzie. "OK. Dojdziesz tam i działasz tak jak wszyscy. Normalka, nie ma problemu" – przekonuje wewnętrzny liberał.