Debiut Krychowiaka w składzie Mazura Radzymin. Legendarne 7 minut

2 dni temu 4

Nie miał być to medialny spektakl, raczej spokojny epilog kariery. A jednak, gdy Grzegorz Krychowiak pojawił się w składzie Mazura Radzymin, na lokalnym stadionie zapanowała atmosfera jak podczas finału Ligi Mistrzów. Tysiąc kibiców, kamery filmowe i debiut, który trwał zaledwie siedem minut, a mimo to przeszedł do historii.

Krychowiak, Quebonafide i Radzymin – zderzenie dwóch światów

Nikt nie spodziewał się, że nazwisko Grzegorza Krychowiaka pojawi się w protokole meczu warszawskiej okręgówki. A jednak – stukrotny reprezentant Polski dołączył do Mazura Radzymin, gdzie już wcześniej grali Jakub Rzeźniczak i Quebonafide. To właśnie raper miał być inicjatorem całego przedsięwzięcia, a jego pomysł wywołał istną burzę. „Jakiś kosmos” – mówił trener Andrzej Greloch, gdy dowiedział się, że będzie prowadził piłkarza, który jeszcze niedawno występował w Lidze Mistrzów.

W Radzyminie o debiucie Krychowiaka wiedzieli nieliczni. Klub chciał zachować tajemnicę, ale informacja szybko wyciekła. W efekcie na trybunach zjawiły się tłumy – burmistrz szacował, że blisko tysiąc osób. Dzieci skandowały nazwisko piłkarza, prosząc o autografy i zdjęcia. 

To chyba najważniejszy dzień w historii Mazura Radzymin - przyznał jeden z działaczy klubu. 

Dla lokalnej społeczności to było coś więcej niż mecz. To było wydarzenie.

Siedem minut, które wystarczyły. Piłkarz z Ligi Mistrzów wśród amatorów

Kiedy Krychowiak pojawił się na murawie w koszulce z numerem 18, boisko w Radzyminie wyglądało jak scena z filmu – dosłownie. Całe wydarzenie rejestrowały kamery Papaya Films, które tworzą pełnometrażowy dokument o byłym reprezentancie. Mazur szybko stracił gola, ale chwilę później to właśnie Krychowiak przytomnie rozegrał akcję, zakończoną wyrównującą bramką. Siedem minut gry wystarczyło, by zapisał się w protokole z asystą.

ZOBACZ TAKŻE: Poznaliśmy przyszłość Leo Messiego. Nowy kontrakt do 2028 roku

Wystarczyło spojrzeć, jak podawał piłkę. Robił to idealnie. Tak, że przyjmujący nie musiał się męczyć. (…) Po prostu: wielka klasa, świetna technika - opowiadał trener Greloch. 

Choć Krychowiak dostał też żółtą kartkę, reakcją były brawa. Zawodnik nie błyszczał efektownymi zagraniami, ale emanował spokojem i pewnością. Koledzy z drużyny mówili, że czuli się przy nim bezpieczniej. 

Majac go za plecami, wiedziałem, że mogę bardziej skupić się na grze do przodu - wspominał kapitan Mazura, Krzysztof Kondracki.

Co dalej z Krychowiakiem? Między filmem, futbolem a legendą

Wielu zastanawia się, czy to był tylko epizod, czy początek czegoś nowego. Oficjalnie debiut Krychowiaka w Mazurze był częścią planu filmowego – potrzebne były ujęcia, jak gra w piłkę. Ale piłkarz zdążył zapytać o terminarz klubu. 

Będziemy Grześka namawiać. Zobaczył, że rodzi się tutaj coś ciekawego - mówili Kondracki i Rzeźniczak. 

Z kolei Quebonafide, rozdając autografy, mrugnął porozumiewawczo: 

Dyrektorstwo sportowe jest obarczone wielką tajemnicą.

Po ostatnim gwizdku na stadionie znów wybuchło szaleństwo. Kibice tłumnie zbiegli pod szatnię, by zdobyć zdjęcie z Krychowiakiem, Quebonafide i Rzeźniczakiem. Kto miał komplet autografów, mówił, że to był „hat-trick marzeń”. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3, ale wynik nie miał większego znaczenia. W Radzyminie nikt nie przyszedł oglądać piłkarskiej doskonałości – wszyscy przyszli zobaczyć, jak futbolowa legenda na chwilę schodzi na murawę okręgówki i przypomina, że magia piłki żyje nie tylko na wielkich stadionach, ale na każdym boisku.

Robert Lewandowski - forma zawodnika

Reklama

Przeczytaj źródło