Z jednego powodu nie wierzę, że koalicja 15 października może się jeszcze podnieść i nie stracić władzy po kolejnych wyborach parlamentarnych.
Nie, nie chodzi o formę Donalda Tuska, choć komentatorzy zajmujący się boksem powiedzieliby, że premier "prime" (czyli szczyt możliwości) ma za sobą. Nie chodzi też o obskurantyzm PSL, nawet o prezydenta in spe Karola Nawrockiego nie chodzi.