Córka była chora. "Nie mogłam uwierzyć, co pokazał test. Nawet nie wiedziałam, że to możliwe"

1 tydzień temu 18

Na teście combo pojawiły się dwie kreski

Córka Wioli prawdopodobnie zaraziła się podczas rodzinnego spotkania, na którym było czworo dzieci i wszystkie bawiły się razem. Dwa dni później zarówno u dziewczynki, jak i u jej kuzyna pojawiła się bardzo wysoka gorączka. Było widać, że to coś poważniejszego niż "zwykłe" przeziębienie.

— Po dziecku widać, że jest apatyczne, zmęczone. To był moment na zrobienie testu, zwłaszcza że obok gorączki i osłabienia pojawił się ból mięśni — wspomina rozmówczyni Medonetu.

Mama bardzo się zdziwiła, że na teście combo pojawiły się dwie kreski — przy grypie typu A i typu B.

— Nie mogłam uwierzyć w to, co pokazał test, nawet nie wiedziałam, że to możliwe — mówi.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Co więcej, rodzina Wioli — ona, mąż i dwie córki od kilku lat szczepią się przeciwko grypie. Zdecydował fakt, że dzieci, zwłaszcza starsza z dziewczynek, przechodziły tę chorobę bardzo ciężko.

— To była gorączka trwająca tydzień, przez ten czas prawie niezbijalna, dochodząca do 39,8 st. C., a po zbiciu 38,4, stąd leki na zakładkę. Bardzo, bardzo dawało nam to w kość — tłumaczy.

Wiola była bardzo zaskoczona, że córka zachorowała mimo przyjęcia szczepionki i to zaraziła się dwoma wariantami.

Test pokazał zakażenie wirusami grypy typu A i typu B

Test pokazał zakażenie wirusami grypy typu A i typu BArchiwum prywatne

— Napisałam po teleporadę na czacie — chciałam wiedzieć, czy powtarzać test, czy ufać temu wynikowi. Dowiedziałam, że się po szczepieniu jak najbardziej można zarazić się grypą, ale przebieg powinien być już znacznie łagodniejszy, a córka musiała się zarazić dwoma wariantami grypy "przyniesionymi" z dwóch różnych środowisk — ze swojej szkoły i ze szkoły syna mojej siostry — on też został przetestowany, ale miał tylko jeden wariant.

Tym razem, mimo dwóch wariantów, córka Wioli, szybko doszła do siebie. Gorączka, choć wysoka, trwała tylko dobę. Pozostałe objawy też zelżały i bardziej przypominały przeziębienie niż grypę, jaką rodzina pamiętała z poprzedniego sezonu, sprzed szczepień.

— Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co byłoby z Polą bez szczepienia, zwłaszcza że oba warianty mogą powodować różne przebiegi. A choroba ładnie się wyciszyła. Córka, jak większość dzieci, nie przepada za szczepieniami, ale teraz już nie protestuje, bo przypominam jej, jak się czuła wtedy. Mówi, że woli już zastrzyk, niż znowu czuć się tak fatalnie — opowiada Wiola.

Przypomina sobie, że były takie dwa lata z rzędu, gdy chorowali całą rodziną — jeszcze zanim zdecydowali się na szczepienia.

— Nie szczepiliśmy się, bo wydawało nam się to bardziej skomplikowane, a okazało się, że szczepienie przeciwko grypie są w moim firmowym pakiecie zdrowia. Odpada więc wydatek, chociaż leki przeciwko grypie są niemal równie drogie. Gdy się nie szczepiliśmy i tak więc musieliśmy zapłacić - tłumaczy Medonetowi.

Zdaniem Wioli grypa w dwóch wariantach gorzej wyglądała na teście niż w rzeczywistości.

— Wystraszyłam się tego wyniku, co to będzie, ale nie było w tym niczego strasznego. Za to mój siostrzeniec przeszedł chorobę bardzo ciężko. Znowu, bo rok wcześniej był z tego powodu w szpitalu i to mimo stosowania leków na zakładkę - mówi.

Wiola uważa, że najważniejsze, by wyłapać w ciągu dwóch pierwszych dób, że to może jednak być grypa i potwierdzić podejrzenie testem — wtedy nie leczyć się na własną rękę, a pójść do lekarza po oseltamiwir.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

— Faktycznie jednak grypy w pierwszych 24 godzinach jest trudne. 48 godzin jest bardziej realne, przynajmniej w moim matczynym rozumieniu. Testy też trzeba oglądać bardzo dokładnie, bo niekiedy te kreski są bardzo blade, jak u mojej córki, która już miała bardzo silne objawy. Pojawiły się bóle mięśni i gorączka, a kreski jeszcze były bardzo delikatne. Przy grypie warto jest szybko reagować — kończy.

Dwa warianty grypy na jednym teście — jak to możliwe — tłumaczy lekarka

Jak medycyna tłumaczy taki przypadek? Zapytaliśmy o to lek. Annę Osowską, lekarza POZ, internistę, specjalistę chorób wewnętrznych i endokrynologa.

— Jednoczesne zarażenie wirusem grypy A i B jest jak najbardziej możliwe, podobnie jak jednoczesne zarażenie wirusem RSV i koronawirusem. Zarażenie jednym wirusem nie chroni przed innym. Mogą się też pojawić nadkażenia bakteryjne. Dlatego w przychodni przypominamy, by osoby przeziębione przychodziły rzeczywiście na wskazaną godzinę, miały maseczkę i nie nawiązywały kontaktów towarzyskich w kolejce do lekarza, chociaż na ogół nie ma kolejek. Część osób nie do końca jest świadoma, że zakażemy się drogą kropelkową, czyli podczas rozmowy, gdy siedzimy blisko, kichamy i kaszlemy w czyjejś obecności wskazuje ekspertka.

— Drugie zakażenie to kolejny obciążający czynnik, dodatkowe wyzwanie dla organizmu. Szczepienie przeciw grypie, co istotne, nie chroni nas w 100 proc. przez zarażeniem się, ale daje szansę na łagodniejszy przebieg grypy. Dziecko, o którym mowa, najprawdopodobniej nie miało powikłań dlatego, że jego organizm był przygotowany do radzenia sobie z infekcją wywołaną przez wirusy grypy A i B — uzupełnia rozmówczyni Medonetu.

Ekspertka o sytuacji w przychodniach. Z czym teraz najczęściej przychodzą pacjenci?

Aleksandra Bujas, Medonet.pl: Pani doktor, jak wygląda sytuacja w pani przychodni, czy widać już tę jesienną falę?

Lek. Anna Osowska: Zdecydowanie tak, już widać jesienną falę infekcji. Z każdym dniem w przychodni pojawia się coraz więcej chorych. Głównie dzieci, ale i przybywa przeziębionych dorosłych. Zauważyłam też, że wzrosła świadomość istnienia wirusów. I to akurat bardzo mnie cieszy.

Co to oznacza?

Rzadziej słyszę naciski ze strony pacjentów: "jestem przeziębiony, proszę mi przypisać antybiotyk, to następnego dnia już będę zdrowy". Z rozmów z pacjentami wynika, że są coraz bardziej zorientowani, że czym innym są bakterie, czym innym wirusy i że infekcji wirusowej nie leczymy antybiotykami. To znaczna różnica w porównaniu z okresem sprzed kilku lat, jeszcze sprzed pandemii koronawirusa.

Cieszy też zmiana podejścia do szczepień profilaktycznych osób dorosłych. Gdy przy okazji programu realizowania Moje Zdrowie wspominam o profilaktyce grypy (jest tam punkt końcowy, kiedy przygotowuje się plan zdrowotny pacjenta), część pacjentów od razu mówi, że już się zaszczepili przeciwko grypie, jak co roku. Gdy mówię wtedy o dodatkowej możliwości zaszczepienia się przeciwko RSV, dopytują o tę szczepionkę. Słowem, pacjent stał się takim moim partnerem w gabinecie, co jest dużą zmianą.

Niepokoi mnie jednak, że nadal istnieje grupa, która mówi: "nie, nie, ja się nie będę przeciw niczemu szczepił, bo ja proszę pani, nigdzie nie chodzę". I te osoby są całkowicie głuche na jakiekolwiek argumenty medyczne i nie ma wtedy opcji, żeby je zachęcić do szczepień.

Które grupy wiekowe najczęściej chorują tej jesieni? Czy dzieci są nadal takim głównym "wektorem" infekcji?

Tak, od razu było widać, kiedy "ruszyło" przedszkole. Przedszkolaki i dzieci z klas nauczania początkowego zapełniły poczekalnię. Powodem szerzenia się infekcji jest bliski kontakt między dziećmi poprzez wspólne zabawki i zabawy w grupie. Takie maluchy nie rozumieją jeszcze, co robić, żeby nie zarażać swoich kolegów. A do tego dochodzi jeszcze jeden bardzo istotny aspekt sprawy — rodzice nawet gdy widzą, że dziecko jest przeziębione albo i tak prowadzą je do przedszkola, bo np. oboje pracują i nie mają niani. W ten sposób przychodzą kolejne dzieci z grupy, z klasy. Dzieci zarażają się nawzajem, potem zarażają rodziców. I całe rodziny pojawiają się się u mnie w przychodni.

A z jakimi objawami aktualnie pacjenci zgłaszają się najczęściej?

Są to takie objawy typowe, czyli objawy przeziębieniowe w postaci kataru, bólu głowy, gorączki, osłabienia, ogólnie złego samopoczucia i braku sił do działania.

Zauważa pani wzrost zachorowań na RSV?

W tej chwili, gdy pacjent dzwoni do mojej przychodni i mówi, że jest przeziębiony i chce się zapisać do lekarza, pada pytanie, czy robił już w domu test combo. Pytamy o wynik. Prosimy by przyszedł do przychodni na konkretną godzinę i zabezpieczył się w maseczkę. Jeśli pacjent nie wykonał testu w domu prosimy, żeby po przyjściu do przychodni zgłosił się do rejestracji, skąd będzie przekierowany do gabinetu zabiegowego celem wykonania testu combo.

W związku z tym już przed przyjęciem pacjenta wiem, czy ma wynik dodatni czy ujemny. W ramach testu combo badana jest obecność wirusa grypy A, B, COVID-19, ale również wirusa RSV. I na tych wszystkich pacjentów, których przyjęłam już w tym sezonie jesiennym, jeden pacjent w starszym wieku miał dodatni wynik RSV. Tylko na takiej podstawie mogłam stwierdzić, że to RSV. Bez testu trudno jest powiedzieć, czy pacjent ma grypę czy COVID-19 RSV. Dopiero po teście wiemy tak naprawdę, który z tych wirusów spowodował infekcję.

Czy jest coś, na co chciałaby pani doktor szczególnie uczulić czytelników?

Przede wszystkim należy pamiętać, że jeśli test wskazał chorobę, to nawet jeśli nie czujemy się źle i wydaje się nam, że moglibyśmy iść do pracy, stwarzamy bardzo duże ryzyko dla osób, z którymi się kontaktujemy. Nie ryzykujmy! Nigdy nie przewidzimy, czy nasza infekcja wirusowa będzie miała przebieg lekki, czy ciężki — z powikłaniami w postaci zapalenia płuc, opon mózgowych czy mięśnia sercowego.

Druga sprawa — jeżeli chodzimy do pracy z infekcją wirusową podejmujemy wysiłek fizyczny lub/i intelektualny, to, mówiąc w uproszczony sposób, nasz organizm nie może skoncentrować się na tym, żeby poradzić sobie z chorobą, bo go dodatkowo eksploatujemy, osłabiamy. Apeluję o taką świadomość społeczną, chrońmy siebie i tych, z którymi mamy kontakt, miejmy testy combo w domu.

Po stwierdzeniu infekcji wirusowej możemy zastosować domowe, sprawdzone sposoby, ale nigdy nie sięgajmy samowolnie, bez badania lekarskiego po antybiotyk, na przykład taki, który został w domu albo który chce nam zaordynować sąsiadka. Jeżeli zastosujemy antybiotyk bez uzasadnienia klinicznego, to w sytuacjach, kiedy będzie on faktycznie potrzebny, może się okazać, że organizm już nie zareaguje na zaordynowane leczenie, bowiem ma miejsce antybiotykooporność. Co oznacza to w praktyce? Jeśli stosujemy antybiotyki "na wyrost", to w sytuacji poważnej infekcji wywołanej przez bakterie nie będzie nas czym leczyć.

Przeczytaj źródło