Zniszczenia dachu w Wyrykach nie były spowodowane upadkiem drona? Według informacji „Rzeczpospolitej”, to rakieta z polskiego F-16 spadła na budynek.
O naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej sprzed tygodnia mówił cały świat. Kilkanaście rosyjskich dronów przeleciało nad naszym krajem, docierając w jednym wypadku aż do województwa łódzkiego. Szczęśliwie obyło się bez ofiar, jednak doszło do zniszczenia dachu domu jednorodzinnego.
Zniszczony dach w Wyrykowie. To nie dron, a rakieta?
Początkowo uważano, że w dom w Wyrykach uderzył zestrzelony dron. Skala zniszczeń nasuwała pewne wątpliwości, które próbowano tłumaczyć dużą energią kinetyczną silnika maszyny, trafionego polską rakietą.
Jak twierdzi teraz „Rzeczpospolita”, to jednak nie dron, a sama rakieta miała trafić w dach budynku mieszkalnego. Mowa o pocisku powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM z polskiego F-16. Informator gazety podkreślał, że musiała ona mieć dysfunkcję układu naprowadzania.
– Na szczęście nie uzbroiła się i nie wybuchła, ponieważ zabezpieczenia zapalnika zadziałały – mówił. Według informacji „Rz” wspomniana rakieta miała około 3 metrów długości i ważyła ponad 150 kg. Dziennik dodaje, że śledczy mają już co do tej kwestii pewność, ale „utajniają informację”.
Co spadło na dach domu w Wyrykowie? Właściciele liczą straty
Wójt gminy Wyryki Bernard Błaszczuk straty wyceniał na około 50 tys. złotych. – Przekazaliśmy lokal zastępczy, jeszcze nie wiadomo, czy będą mogli wrócić do domu i zamieszkać na parterze – zaznaczał.
Właściciele trafionego uszkodzonego budynku sam moment uderzenia w ich dach opisywali następująco. – Włączyłem telewizor i wszystkie wiadomości dotyczyły lotu drona. Po chwili usłyszałem przelatujący samolot... i nagle coś huknęło, z sufitu salonu na dole spadła lampa – mówił Tomasz Wesołowski.
– Wybiegłem na podwórko i zobaczyłem, że cały dach jest w strzępach, wszystko jest zniszczone – dodawał. Jego żona podkreślała, że po wybiegnięciu na zewnątrz zobaczyła nad sobą „samolot”. Alicja Wesołowska przyznała, że w tamtym momencie obawiała się o swoje życie.
W rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Wesołowski komentował nieoficjalne ustalenia dziennikarzy, których nie potwierdziła jeszcze prokuratura. – Jeżeli będę miał oficjalne informacje, to wtedy będę się wypowiadał. Jeżeli to jest prawda, to nie pozostanie bez odpowiedzi – mówił. – Będę się domagał, żeby mi państwo odbudowało dom – oznajmił.
Czytaj też:
Łukaszenka dopytywał o sytuację na granicy. „Co się dzieje, Polacy szaleją?”Czytaj też:
Dron przy ogrodzeniu Senatu? Na miejscu zaroiło się od służb
Źródło: Rzeczpospolita / Wirtualna Polska







English (US) ·
Polish (PL) ·