Co się dzieje wieczorem w pokojach? List z uzdrowiska pełen oburzenia

1 dzień temu 6
  • Sanatoria mają własne zasady, które dla części kuracjuszy są gwarancją porządku i bezpieczeństwa, lecz inni odbierają je jako nadmierny rygor
  • Kuracjuszka z relacji w internecie wspomina o braku wywiadu lekarskiego, słabej jakości posiłkach, wysokich kosztach dodatkowych i wieczornych kontrolach, które uznała za upokarzające
  • Jej historia pokazuje, że między oczekiwaniami a realiami pobytu w sanatorium może być ogromna przepaść. Dla jednych zasady są potrzebne, dla innych stają się powodem, by więcej tam nie wracać

Kuracjuszka rozczarowana pobytem w sanatorium

Sanatoria to miejsca, gdzie można odpocząć i jednocześnie zadbać o swoje zdrowie. "Fakt" poinformował, że w większości ośrodków obowiązują stałe zasady, dotyczące rozkładu dnia, godzin posiłków, ciszy nocnej czy zabiegów.

Dodatkowo każdy kuracjusz jest zobowiązany do przestrzegania szczegółowego regulaminu. Ma to na celu zachowanie porządku i bezpieczeństwa, jednak część osób odbiera reguły jako ograniczanie wolności i nadmierną kontrolę.

Kuracjuszka podzieliła się swoją historią na Facebooku. Już pierwszy dzień był rozczarowaniem, ponieważ lekarz przyjmujący ją na pobyt nie przeprowadził wywiadu medycznego i bez uzasadnienia zaplanował szereg zabiegów.

Kuracjuszka pełna niezadowolenia

Przez trzy tygodnie nie spotkała go ponownie. Okazało się, że zabiegi wykonywane są w innych budynkach, a brzydka pogoda i deszcz doprowadziły do fali przeziębień.

Koleżanka kuracjuszki zachorowała i udała się na wizytę lekarską, ale ponoć nie została zbadana, tylko dostała poradę, aby zakupić w aptece leki doraźne.

Jedzenie też pozostawiało wiele do życzenia.

Gorsze niż w przytułku - relacjonuje kobieta.

Z powodu złej jakości serwowanych dań wydała prawie tysiąc złotych na dodatkowe jedzenie. Musiała też opłacić parking, co kosztowało 400 złotych. Pomimo ceny był ogromny problem z wolnymi miejscami.

Wieczorne kontrole pokojów w sanatorium

Pobyt w sanatorium okazał się dużym rozczarowaniem i wywoływał negatywne emocje. Najgorsze zdaniem kuracjuszki było to, że codziennie o 21 do pokoju wchodziła pielęgniarka i sprawdzała, czy wszyscy są w pomieszczeniu. Kontrola była dla niej upokarzająca.

Czułam się jak na kolonii w wieku dziesięciu lat - napisała.

Jej zdaniem tylko obsługa zabiegów była życzliwa i profesjonalna. Historia kuracjuszki pokazuje, że oczekiwania i rzeczywistość nie zawsze idą w parze.

Opinie na temat zasad w sanatoriach są różne, jedni uważają, że są potrzebne dla zachowania porządku, inni, że dorośli ludzie nie potrzebują kontroli, zwłaszcza w pokoju.

Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.

Dowiedz się więcej na temat:

Przeczytaj źródło