Cios w surowcowe serce Rosji. Europa zamierza storpedować plany Kremla

21 godziny temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

W ramach proponowanego przez Komisję Europejską 18. pakietu sankcji, Europa zamierza obniżyć limit ceny za baryłkę rosyjskiej ropy z 60 do 45 dol. Dotychczasowy poziom ustanowiony został w grudniu 2022 roku na szczeblu G7 i jak zapewniła Ursula von der Leyen, na szczycie G7 w Kanadzie (15-17 czerwca) zostanie ona omówiona. - Zaczęliśmy to jako G7 i chcemy dalej ciągnąć to jako G7 - zapewniła.

Mechanizm tzw. price cup-u zakłada zakaz handlu rosyjską ropą transportowaną drogą morską do krajów trzecich, jeśli cena za baryłkę przekracza nałożony limit. Dodatkowo, obostrzenia dotyczą również świadczenia usług transportowych, ubezpieczeniowych oraz reasekuracyjnych. W praktyce ma on obniżać dochody Rosji ze sprzedaży ropy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Praca zdalna to za mało. Oni poszli znacznie dalej

Komisja Europejska uderza w rosyjską ropę

- Musimy wyeliminować to źródło dochodów - pokreśliła we wtorek 10 czerwca przewodnicząca KE. Wtórująca jej szefowa unijnej dyplomacji podkreśliła, że "nowe sankcje mają na celu zmniejszenie dochodów z energii w Rosji za pomocą limitu cen ropy, objęcie nimi większej liczby statków floty cieni, jednocześnie spowalniając rosyjski przemysł wojskowy".

- Jeżeli proponowany przez KE poziom 45 dol. za baryłkę zostanie przyjęty i zaakceptowany przez Amerykanów, będzie to mocny sygnał i niewątpliwy sukces Kai Kallas - mówi money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Obniżenie pułapu z 60 dol./b do 45 dol. jest konsensem wypracowanym w UE między bardziej jastrzębimi krajami naszego regionu opowiadającymi się za poziomem cenowym 30 dol./b, a mniej chętnymi do radykalnych kroków. Opłacalność sprzedaży ropy dla Rosji szacowane jest - w zależności, z jakich złóż pochodzi surowiec oraz jak jest transportowany - na około 30 dol. Poziom 45 dol. więc to dostosowanie do obecnej sytuacji rynkowej - dodaje Tymon Pastucha.

Obecnie rosyjska ropa jest wyceniana między 69 dol. - eksportowana z portu Koźmino na Dalekim Wschodzie, przez 53 dol. w Noworosyjsku, po 52 dol. z Primorska. Z tego powodu Bruksela jeszcze bardziej zredukowała poziom, który zgodnie z pierwszymi doniesieniami miał być ustalony na 50 dol.

- Każde obniżanie to krok w dobrym kierunku. To dodatkowe obciążenie dla funkcjonowania rosyjskiego eksportu naftowego i utrudnienie dostępu do usług transportowych i ubezpieczeniowych. Czy będzie to uderzenie nokautujące? Myślę, że nie - ocenia dr Szymon Kardaś z European Council on Foreign Relations.

Jak przypomina, trzeba wziąć pod uwagę niskie koszty wydobycia rosyjskiej ropy, które wciąż pozwalają tamtejszym firmom zarabiać. - Oczywiście mniej, ale wciąż. Gdyby obniżyć limit do 30 dol., to byłby to faktycznie potężny cios, ścinający progi dochodowości - wyjaśnia. Dodaje jednak, że walka poprzez sankcje to żmudny proces. - Porozumienie nie będzie łatwe, ale kierunek myślenia jest słuszny, nawet jeśli efekt nie będzie spektakularnie miażdżący - dodaje Kardaś.

Cios w surowce Rosji

Strategią Brukseli jest dalsze uderzanie w gospodarkę Rosji. Drogą do tego jest ograniczanie jej zysków ze sprzedaży surowców energetycznych. Cały ten sektor odpowiada za 14 proc. PKB Rosji i blisko połowę dochodów budżetowych.

- Z 890 mld euro, które Rosjanie zarobili na węglowodorach, aż 68 proc. to komponent naftowy - przypomina dr Kardaś. - Ropa ma więc tu kluczowe znaczenie - wskazuje.

Rosja odczuwa skutki dotychczasowych sankcji, choć jej zdolność do adaptacji sprawia, że wciąż pozostaje stosunkowo odporna. Mimo tego według oficjalnych danych prezentowanych przez Rosstat, zyski spółek wydobywających ropę naftową i gaz spadły w pierwszym kwartale 2025 r. o prawie połowę. Jak podaje "The Moscow Times", w ciągu trzech miesięcy korporacje naftowe i gazowe, od których zależy co trzeci rubel w budżecie, zarobiły 789,5 mld rubli wobec 1,445 bln rok wcześniej.

- Wyniki za pierwszy kwartał faktycznie są słabsze. Gazprom i Rosnieft się skarżą, że sytuacja robi się trudniejsza. Pytanie, czy i na ile może nastąpić odbicie w drugiej połowie roku - ocenia dr Kardaś.

Sytuacja rafinerii jest jeszcze trudniejsza. Ich rentowność spadła praktycznie do zera. W ciągu kwartału producenci produktów naftowych zarobili zaledwie 4,5 mld rubli, co oznacza spadek o 95,7 proc. lub 23-krotnie mniej niż rok wcześniej. Cały sektor surowcowy stracił 38 proc. skonsolidowanych zysków - 1,098 bln rubli wobec 1,759 bln w pierwszym kwartale ubiegłego roku. Konta firm naftowych zaś pustoszeją, w miarę jak tanieje ropa.

Czy mechanizm zadziała zależy od determinacji

- Mechanizm tzw. price cup-u był w przeszłości krytykowany. Głównie dotyczyło to problemu z jego egzekwowaniem, ale również względnie wysoki poziom 60 dol./b bywał mało skutecznym. Nie przyniósł spodziewanych efektów - przypomina Tymon Pastucha.

Jak podkreśla, Rosja na przyjęcie tego mechanizmu zareagowała dostosowaniami. - Powstanie floty cieni do przewozu surowca z pominięciem sankcji stworzyło kolejne poważne zagrożenie. Choć należy zaznaczyć, że w efekcie Rosja była zmuszona sprzedawać ropę na rynkach chińskich czy indyjskich z dużą przeceną, a jej pozycja negocjacyjna została znacznie obniżona - tłumaczy analityk PISM.

Aby jednak limit faktycznie zadziałał, potrzebne jest przede wszystkim współdziałanie, a więc współpraca całej grupy G7. W tym USA, których stanowisko wobec Rosji bywa nazbyt ambiwalentne czy Japonii, która, mimo iż należy do G7, to skupuje rosyjską ropę, przewożąc ją objętymi sankcjami tankowcami.

To właśnie eliminowanie floty cieni - statków, którymi Rosja omija sankcje - jest jednym z kluczy do skuteczności mechanizmu price cup.

- Dziś mechanizm ten jest równolegle uszczelniany poprzez uderzenia w jednostki floty cieni oraz ścisłą współpracę międzynarodową. Obniżenie limitu do 45 dol./b to będzie cios w budżet Rosji. Nawet jeśli nie będzie w pełni egzekwowany, to wymusi obniżenie marżowości ze sprzedaży ropy, a więc Rosjanie będą zmuszeni ponownie obniżać ceny - zaznacza Tymon Pastucha.

Jak do tej pory na liście tankowców objętych sankcjami znalazło się 426 jednostek. To, jak zauważa "The Moscow Times", połowa kremlowskiej floty cieni. Unia w ramach kolejnego 18. pakietu zapowiada wpisanie na listę kolejnych 77 statków.

- Zobaczymy, jak zareaguje Moskwa. To wyścig z czasem, ale każda nowa pozyskana dla floty cieni jednostka oznacza dodatkowe koszty - przypomina dr Kardaś.

Pogrzebać plany i nadzieje Rosji

Europa zakłada jeszcze jedną pułapkę na Rosję. Ważnym punktem energetycznych obostrzeń jest propozycja objęcia sankcjami transakcje z Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Chociaż obie magistrale między Rosją a Niemcami obecnie nie działają, to sankcje mają sprawić, że Rosja nie będzie mogła czerpać korzyści z rurociągów także w przyszłości.

- To sprytne posunięcie. Po pierwsze, nie uruchamia sprzeciwu krajów najbardziej sceptycznych, jak Słowacja i Węgry, bo nie dotyczy szlaków tranzytowych prowadzących do tych krajów. Jednocześnie sprawdza zapowiedzi Berlina, że Niemcy nie są zainteresowane gazem z tego kierunku. Wreszcie torpeduje pojawiające się pomysły o reaktywacji Nord Stream za pomocą amerykańskich firm. Strategicznie to bardzo dobry ruch - ocenia dr Kardaś.

Przypomnijmy, że sojusz gazowy między USA a Rosją może budzić kontrowersje, ale nie jest niemożliwy. Zbliżenie i reset w stosunkach z Moskwą, jaki zdaje się oferować Donald Trump, wskazuje, że pewna współpraca energetyczna czy gospodarcza jest prawdopodobna - o czym pisaliśmy w money.pl.

Moskwa oficjalnie przyznała, że prowadzi ze Stanami Zjednoczonymi rozmowy na temat wznowienia dostaw rosyjskiego gazu do Europy przez gazociąg Nord Stream. Z kolei prezydent USA do tej pory jednoznacznie nie odrzucił takiej możliwości. Wpisanie Nord Stream na listę sankcją uderzyłoby bezpośrednio w potencjalne układy amerykańsko - rosyjskie.

- To odpowiedź na niepokój krajów Europy Środkowej wywołany już samym podniesieniem dyskusji na temat powrotu do rosyjskiego gazu. Ten zapis ma być potwierdzeniem faktu, że Europa nie zamierza wracać do importu rosyjskiego surowca - podkreśla Tymon Pastucha.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Przeczytaj źródło