Ci, którzy robią pranie w ten sposób, będą za to słono płacić. Nie ma litości, są kary. To nawet 5 tysięcy złotych

7 godziny temu 6

Puszczenie w ruch automatycznej pralki w nocy, kiedy można skorzystać z niżej taryfy za prąd, może się skończyć finansową katastrofą dla tych, którzy robią to w mieszkaniu w bloku? Okazuje się, że za ten sposób szukania oszczędności grozi… kara sięgająca nawet 5 tysięcy złotych. Jak to możliwe!

rozwiń >

Coraz droższe zakupy, coraz wyższe opłaty za czynsz, gaz i energię zmuszają Polaków do zaciskania pasa. Niektórzy próbują obniżyć rachunki za prąd i korzystają z tańszej, nocnej taryfy, zazwyczaj między godziną dwudziestą drugą a szóstą rano. Można wtedy puścić w ruch pralkę automatyczną.

Kiedy pranie doprowadza do szału sąsiada

Problem w tym, że nie zawsze idzie to w parze z akustyką budynków. I nie chodzi tu tylko o bloki z wielkiej płyty, ale także budowane w oszczędny sposób apartamentowce, gdzie ściany działowe nie zapewniają wystarczającej izolacji dźwiękowej.

Włączenie pralki, zwłaszcza starszej, której hałas podczas wirowania potrafi dojść nawet do 70–80 decybeli szybko przestaje być błahostką, a staje się realnym problemem dla sąsiadów. Drgania przenoszone przez stropy i instalację wodną roznoszą się nie tylko do mieszkania tuż obok, lecz nierzadko wędrują przez cały pion, budząc lub irytując ludzi kilka pięter dalej. I wtedy nagle okazuje się, że oszczędność kilkudziesięciu groszy na jednym cyklu prania to korzyść bardziej pozorna niż realna – zwłaszcza w zderzeniu z coraz większą świadomością prawną sąsiadów, którzy wiedzą, jak reagować na nocny hałas.

„Cisza nocna”. Mit, który żyje własnym życiem?

W powszechnej świadomości funkcjonuje pojęcie „ciszy nocnej”, najczęściej ustawiane między dwudziestą drugą a szóstą rano. Problem w tym, że te godziny nie wynikają z żadnej ustawy. Polskie prawo, zarówno Kodeks Wykroczeń, jak i Kodeks Cywilny, nie definiuje tego terminu, nie przypisuje do niego ram czasowych i nie nakazuje wprost: „po dziesiątej nie hałasujemy”.

Ale to nie oznacza, że w nocy panuje bezprawie. Wręcz przeciwnie.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Podstawą do interwencji policji jest tu Artykuł 51 § 1 Kodeksu Wykroczeń, który mówi wyraźnie:„Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.

Kluczowe jest to jedno, niepozorne sformułowanie: „zakłóca spoczynek nocny”

Co to oznacza w praktyce? Że głośna praca pralki w porze, w której większość ludzi zwykle śpi, może wypełniać znamiona wykroczenia, nawet jeśli regulamin wspólnoty nie wspomina o „ciszy nocnej” ani słowem. Wezwany przez sąsiada policjant ocenia sytuację na podstawie natężenia hałasu i jego uciążliwości. Najczęściej kończy się na pouczeniu lub mandacie do 500 złotych. Ale to dopiero przystawka.

Gdy pralka trafia do sądu...

Sytuacja zmienia się radykalnie, gdy sprawca odmówi przyjęcia mandatu albo gdy hałasowanie staje się uporczywe, złośliwe czy po prostu chroniczne. W takim wypadku sprawa ląduje w sądzie, a tam kończy się zabawa w „nie wiedziałem, przepraszam”.

Na sali rozpraw wysokość grzywny może wzrosnąć do 5 tysięcy złotych.

Tak, 5 tysięcy za to, że ktoś uznał, że pranie o północy jest „przecież cichutkie”.Co więce,j jeśli hałas pełni rolę narzędzia nękania sąsiadów, sąd może orzec nawet karę aresztu. A jeżeli konflikt przybierze formę cywilnej batalii, do gry wchodzą przepisy o immisjach, czyli oddziaływaniu na grunt sąsiedzki. Stąd już prosta droga do pozwu i żądania zadośćuczynienia. A wszystko to przez pranie, które nie chciało poczekać do rana.

Suszenie prania. Balkonowym sznurkiem do sąsiedzkiej awantury

Historia komplikacji nie kończy się w chwili, gdy wyciągamy z pralki pachnące koszulki. Zaczyna się kolejny odcinek: suszenie. W polskich miastach widok balkonów obwieszonych bielizną wciąż jest dość typowy, ale coraz więcej nowoczesnych osiedli walczy z nim jak ze smogiem czy dzikim parkowaniem.

Prawo ogólne nie zabrania suszenia na balkonie. Ale regulaminy spółdzielni i wspólnot, już tak. To właśnie tam znajdziemy zakazy wywieszania prania powyżej balustrady, zakazy ociekania wody na niższe kondygnacje, a czasem po prostu zakaz suszenia na balkonie „ze względów estetycznych”.

Złamanie takich zasad zwykle nie prowadzi do mandatu policyjnego… chyba że woda z prania postanowi zaciekać komuś na głowę albo zniszczyć mienie. Za to wspólnota może nałożyć własne kary administracyjne, doliczane do czynszu i całkiem dotkliwe w skali roku.

Jeśli ktoś notorycznie łamie regulamin, zalewa sąsiadów i nie reaguje na prośby mieszkańców, pojawia się ciężka artyleria. Ustawa o własności lokali dopuszcza licytację mieszkania uciążliwego lokatora. To ekstremum, ale jak najbardziej dopuszczalne prawem.

Nocne pranie, tania taryfa i drogie konsekwencje

Zanim odpalimy pralkę w środku nocy „bo prąd jest tańszy”, warto pomyśleć nie tylko o rachunku, ale i o sąsiadach za ścianą. Oszczędność kilku złotych może przerodzić się w grzywnę, koszty sądowe albo atmosferę tak gęstą, że można ją kroić nożem.

W czasach, gdy pralki są coraz cichsze, a suszarki bębnowe coraz bardziej dostępne, rozsądniej jest zainwestować w sprzęt, który nie budzi całego pionu blokowego — niż ryzykować, że pewnej nocy pod drzwiami stanie policja. Bo wtedy cała ekonomia nocnej taryfy traci sens… równie szybko, jak nasze nerwy.

Przeczytaj źródło