Chłopiec przyniósł do domu metaliczny przedmiot. Jego promieniowanie zabiło całą rodzinę

1 dzień temu 7

Śmiertelne znalezisko w wykonaniu dziecka. Jak kapsułka trafiła do domu?

Chłopiec bawił się na podwórku, gdy natrafił na dziwny, metalowy przedmiot. Schował znalezisko do kieszeni i zaniósł do domu. Nikt w rodzinie nie podejrzewał, że ten niewinnie wyglądający przedmiot to jeden z najbardziej niebezpiecznych materiałów radioaktywnych. Kapsułka pochodziła prawdopodobnie z jednostki radioterapii szpitalnej, gdzie służyła do leczenia nowotworów i badań radiograficznych. Problem polegał na tym, iż ktoś usunął ją z ochronnego ołowianego pojemnika. Bez tej osłony kobalt-60 emitował śmiertelne dawki promieniowania gamma.

Czytaj też: Przez półtora wieku świat fizyki był w błędzie. Jeden eksperyment zmienił wszystko, co wiemy o efekcie Halla

Matka chłopca, nieświadoma zagrożenia, schowała kapsułkę do kuchennej szuflady na początku kwietnia. To miejsce stało się epicentrum niewidzialnej tragedii, która stopniowo niszczyła zdrowie wszystkich domowników. W kolejnych tygodniach rodzina zaczęła doświadczać niepokojących dolegliwości. Gorączka, chroniczne zmęczenie i inne nietypowe symptomy pojawiały się u kolejnych osób. Lekarze bezskutecznie próbowali znaleźć przyczynę tych objawów, nie łącząc ich z promieniowaniem. Pierwszym widocznym znakiem działania promieniowania było ciemnienie szklanych kubków przechowywanych w szafce z kapsułką. Babcia zauważyła tę zmianę, lecz nikt nie powiązał jej z chorobą rodziny.

Śmiertelne żniwo promieniowania. Cztery ofiary w ciągu pół roku

Kolejne tygodnie przyniosły tragiczne konsekwencje. 29 kwietnia zmarł dziesięcioletni chłopiec. Ten, który znalazł zabójczą kapsułkę. Otrzymał najwyższą dawkę promieniowania, szacowaną na 4700-5200 radów, głównie podczas bezpośredniego kontaktu z kobaltem-60. Po śmierci syna dwuletnia córka spędzała więcej czasu w domu, co oznaczało dłuższą ekspozycję na promieniowanie. 19 lipca zmarła matka, która była w szóstym miesiącu ciąży. Dopiero wtedy kapsułkę odkryto i usunięto z domu. Niestety, było już za późno. Dawka promieniowania, jaką otrzymała matka, była szczególnie wysoka ze względu na czas spędzany w kuchni podczas przygotowywania posiłków. Promieniowanie nie oszczędziło jednak pozostałych członków rodziny.

18 sierpnia zmarła dwuletnia córka, a 15 października babcia. Obie padły ofiarami promieniowania, które już wcześniej usunięto z domu. Jedynym ocalałym został ojciec rodziny, który otrzymał „zaledwie” 990-1200 radów. Było to znacznie mniej niż pozostali domownicy. Różnice w otrzymanych dawkach wynikały z czasu spędzonego w pobliżu kapsułki. Ojciec, pracujący poza domem, miał najmniejszy kontakt ze źródłem promieniowania, co prawdopodobnie uratowało mu życie. Do dziś nie wiadomo, jak kapsułka trafiła na posesję rodziny. Prawdopodobnie pochodziła ze szpitalnej jednostki radioterapii, choć okoliczności jej pojawienia się w nowym domu pozostają niewyjaśnione.

Czytaj też: Promieniowanie robi z betonem coś niezwykłego. To przeczy zdrowemu rozsądkowi

Znaczenie świadomości radiologicznej

Tragedia meksykańskiej rodziny pokazuje, jak groźne mogą być zagubione lub niewłaściwie zabezpieczone materiały radioaktywne. Podobny incydent miał miejsce w Australii w lutym 2023 roku, gdy zagubiono kapsułkę cezu-137 wielkości ziarnka grochu. Na szczęście udało się ją wtedy szybko odnaleźć. Brak społecznej świadomości dotyczącej zagrożeń radiologicznych to problem, który wciąż istnieje. Większość ludzi nie potrafiłaby rozpoznać materiału radioaktywnego ani nie zna objawów choroby popromiennej. Długotrwałe skutki promieniowania mogą wpływać na kolejne pokolenia, powodując mutacje genetyczne i zwiększając ryzyko nowotworów. Współczesne systemy bezpieczeństwa radiologicznego są oczywiście znacznie lepsze niż w latach 60., ale przypadki zagubienia niebezpiecznych materiałów wciąż się zdarzają.

Przeczytaj źródło