Bednarek i Kiwior pokazali, co potrafią. FC Porto trafiło na wymagającego rywala

18 godziny temu 9

Niewyobrażalne męczarnie zafundowali kibicom piłkarze FC Porto w niedzielny wieczór. Zaliczyli rozczarowujący występ, ale mimo wszystko wywalczyli trzy punkty. Podopieczni Francesco Farioli oddali inicjatywę SC Braga w pierwszej połowie. Dopiero tuż przed przerwą udało się zdobyć trafienie. W drugą odsłonę weszli koszmarnie, bo szybko stracili gola. Ostatecznie zwyciężyli po błysku jednego z zawodników.

Jan Bednarek screen

"Nie pozwolił na żadne groźne zagrania po swojej stronie", "Mistrz" - tak o Jakubie Kiwiorze pisały portugalskie media po ostatnim meczu FC Porto z Moreirense. I nic dziwnego. Polak kapitalnie spisywał się w obronie, a na dodatek zaliczył asystę przy zwycięskim golu na 2:1. Pozytywnie wypowiadano się też o Janie Bednarku, mimo że był zamieszany w stratę bramki. "Jak zwykle imponujące jest to, że jest szefem defensywy niebiesko-białych" - chwalili go dziennikarze. I jak można było się spodziewać, duet polskich stoperów pojawił się od pierwszych minut w kolejnym starciu ligi portugalskiej.

Zobacz wideo Krychowiak zakończył karierę. Jak go zapamiętamy? Żelazny: On był wielki Wybierz serwis

Przeciętna pierwsza połowa Porto. Na koniec pozytywny akcent

W niedzielny wieczór Porto podejmowało na własnym stadionie SC Braga. To gospodarze byli faworytem, ale pierwsza połowa była mocno przeciętna w ich wykonaniu. Oddali inicjatywę rywalom, pozwalali im rozgrywać akcje, co nie podobało się kibicom. Próbowali pobudzić ich do walki gwizdami, ale to nie działało. Mimo wszystko Porto otworzyło wynik spotkania.

W 32. minucie gospodarze stanęli przed kapitalną szansą. Piłka wylądowała nawet w siatce. Umieścił ją tam Victor Froholdt, ale radość długo nie trwała. Sędzia nie uznał trafienia, bo dopatrzył się bowiem przewinienia... Bednarka. Ten miał faulować rywala. Tuż przed przerwą Porto wyszło jednak na prowadzenie, choć trzeba przyznać, że dość szczęśliwie. W 45. minucie bramkarza Bragi z dystansu po rykoszecie pokonał Samu. Gola zapisano Rodrigo Morze, bo to od niego odbiła się piłka. 

Zobacz też: Wszystko jasne. Flick ogłosił ważną wiadomość dla Szczęsnego. 

Cios w Porto na początku drugiej odsłony. A potem błysk geniuszu Sainza

- Jak na razie to spotkanie rozczarowuje. Jedyna bramka padła przypadkowo. Spodziewaliśmy się czegoś innego w wykonaniu FC Porto - podkreślali komentatorzy. I faktycznie, pierwsza połowa nie była dobra w wykonaniu gospodarzy i tylko łut szczęścia sprawił, że prowadzili. - Czekamy na zupełnie inny obraz drugiej połowy - apelowali komentatorzy. Czy zobaczyliśmy bardziej zdeterminowaną i skuteczną drużynę z Porto?

Nie, a przynajmniej nie na początku. To Braga zdecydowanie lepiej prezentowała się po przerwie, czego efekt widzieliśmy już w 51. minucie. Po sprytnie rozegranym rzucie rożnym piłkę w siatce umieścił Victor Gomez. Przy tym golu żaden z Polaków raczej nie zawinił. I w kolejnych minutach Porto miało szczęście, że nie straciło kolejnych bramek. Braga była bowiem bardziej aktywna. Brakowało jednak skuteczności. "Niewykorzystane okazje lubią się mścić" - brzmi stare porzekadło i w przypadku gości się to sprawdziło. W 79. minucie Porto wyszło na prowadzenie. Po kapitalnej akcji piłkę do siatki skierował Borja Sainz. - Porto jest dzisiaj drużyną momentów - mówili wprost komentatorzy. Ale to właśnie te momenty dały im triumf.

FC Porto - SC Braga 2:1

Zwycięstwo pozwoliło Porto umocnić się na pozycji lidera ligi portugalskiej. Po 10 spotkaniach ma 28 punktów na koncie. Nad wiceliderem Sportingiem drużyna Bednarka i Kiwiora ma trzy "oczka" przewagi. A co z Bragą? Pozostała na 7. lokacie z dorobkiem 13 punktów.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło