Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Każda technologia z czegoś się wywodzi. Dobrze jest znać jej podstawy. O ile w przypadku lotnictwa nie ma najmniejszych wątpliwości, że pionierami są bracia Wright, o tyle gdy mowa o jednostce pływającej zdolnej do operowania również pod powierzchnią wody, pionierów było wielu, więc trudno wskazać tego jedynego. Możemy jedynie odnieść się do konkretnych osiągnięć.
Dzisiejsze okręty podwodne to wyrafinowane produkty zaawansowanej inżynierii, mocno ucyfrowione i zmechanizowane jednostki, tymczasem pierwsze konstrukcje tego typu były urządzeniami napędzanymi siłą mięśni "podwodnego kapitana". Jednak tak jak rower nie jest protoplastą nowoczesnych samochodów, tak i napędzane mięśniami pierwsze łodzie podwodne trudno uznać za pionierskie konstrukcje w stosunku do dzisiejszych władców mórz. Pionierów konstrukcji podwodnych było wielu już w XIX wieku, np. Niemiec Wilhelm Bauer, Szwed Thorsten Nordenfelt, czy Maxime Faubeuf — Francuz. Jednak dziś za pionierów pierwszych okrętów podwodnych wyposażonych w silniki (co stanowi immanentną cechę dzisiejszych okrętów podwodnych) uznaje się Amerykanów: Johna Hollanda i Simona Lake'a. Pierwszy jest konstruktorem pierwszej łodzi podwodnej z silnikiem spalinowym (na powierzchni) i elektrycznym (pod wodą) przyjętej do jakiejkolwiek marynarki wojennej, drugi wynalazcą aktywnie kontrolowanych sterów głębokości. Obie te cechy: napęd i stery głębokości — wyróżniają każdy okręt podwodny do dziś.
USS Holland - pierwszy okręt podwodny będący protoplastą dzisiejszych konstrukcjiDomena publiczna
Istotną datą w kontekście wykorzystania okrętów podwodnych przez jakąkolwiek marynarkę wojenną, jest 12 października 1900 r. Wówczas to właśnie US NAVY wprowadziła oficjalnie do służby okręt podwodny USS "Holland" (nazwa wyraźnie wskazuje, kto był głównie jego konstruktorem). Jednostka ta miała wyporność 64 tony na powierzchni i 76 ton pod wodą — była zatem znacznie mniejsza od dzisiejszych kolosów, których wyporność liczona jest w tysiącach ton. Mimo to USS "Holland" był uzbrojony w wyrzutnię torpedową kalibru 457 mm (amunicję stanowiły trzy torpedy) oraz dwa działa z przodu i z tyłu okrętu. Dlatego to właśnie USS "Holland" należy uznać za protoplastę współczesnych bojowych okrętów podwodnych.
Mamy okręt podwodny. Co dalej?
W momencie wprowadzania pierwszych jednostek podwodnych do służby klarowne strategie dotyczące ich przyszłego wykorzystania jeszcze nie istniały. Dość szybko pokaz potencjału i zagrożenia, jaki stanowić może pojedynczy okręt podwodny przyniosła I Wojna Światowa, a szczególnie osiągnięcie kapitana Ottona Eduarda Weddingena.
Niemiecki U-9 - okręt podwodny WeddingenaDomena publiczna
Ten niemiecki oficer marynarki wojennej z czasów I Wojny Światowej 22 września 1914 r. pełnił służbę, kierując jednostką typu U-9 (okręt zbudowano i zwodowano w 1910 r. w Stoczni Cesarskiej w Gdańsku). Tego dnia Weddingen dowodząc okrętem U-9 w ciągu zaledwie godziny zatopił aż trzy brytyjskie krążowniki pancerne: HMS "Aboukir", HMS "Hogue" i HMS "Cressy". Brytyjska Royal Navy szybko zrozumiała, jakie jednostki stanowią największe zagrożenie dla jej floty. Niemcy również dostrzegli potencjał i to oni są autorami bezpardonowej walki na morzu. W 1915 r. podczas kampanii na kanale La Manche i w zachodniej części Morza Północnego trwającej od marca do września Niemcy dysponując nie więcej niż 25 okrętami podwodnymi, z czego zaledwie 1/3 była zdolna do jednoczesnego operowania na wodach (reszta była w bazach lub w stoczniach) zatopili aż 480 okrętów zarówno wroga jak i neutralnych jednostek. Co ważne, nie tylko wojskowych, również handlowych. Powiecie "zbrodnia"? Pełna zgoda — każda wojna jest zbrodnią. W każdym razie ataki skierowane na jednostki handlowe, a nawet pasażerskie (tak zatonęła słynna "Lusitania" — wielki pasażerski parowiec transatlantycki).
Czy Brytyjczycy odpowiedzieli? Owszem. W podanym czasie zatopili 15 niemieckich łodzi podwodnych. Jednak w tym samym czasie Niemcy wyprodukowali kolejnych 25 jednostek. Co ich powstrzymało? Wspomniane zatopienie "Lusitanii", śmierć wówczas poniosło 1201 pasażerów i członków załogi. Na pokładzie znajdowali się również Amerykanie, wobec groźby dołączenia USA do wojny, niemiecki kanclerz Bethmann-Hollweg zakazał wszelkich ataków na statki pasażerskie niezależnie od ich bandery. Od września 1915 r. Niemcy wstrzymali działania swoich okrętów. Nie na długo — kolejna nieograniczona kampania ruszyła w 2017 r., ale tym razem mimo znacznie większej liczby biorących udział w walkach niemieckich okrętów podwodnych (ok. 120), państwa Ententy (głównie Wielka Brytania) zaczęły stosować system silnie uzbrojonych konwojów — statkom pasażerskim i handlowym towarzyszyły okręty wojenne, które miały jeden cel: zniszczyć okręty podwodne przeciwnika. Relatywnie nieduże jednostki podwodne okazały się większym postrachem i zagrożeniem niż wielkie jednostki liniowe. Dziś jest podobnie — tylko efekt skali znacznie większy.
II Wojna Światowa i U-boot typ XXI — to był technologiczny przełom
Niemiecki okręt podwodny typu XXI - U-2540 'Wilhelm Bauer' - obecnie eksponat muzealnyAlMare / wikimedia
Jaka jest podstawowa cecha okrętu podwodnego? Cóż, na to pytanie potrafi odpowiedzieć chyba każdy — pływa pod wodą. To prawda, ale już mało kto zdaje sobie sprawę, że do momentu zbudowania przez nazistów w 1944 r. zupełnie nowego typu U-bootów, określanych jako typ XXI, praktycznie wszystkie okręty podwodne pełniące wówczas służbę po obu stronach największego konfliktu zbrojnego w dziejach świata były na dobrą sprawę okrętami nawodnymi! Kultura popularna, literatura czy filmy o tematyce nawiązującej do historycznych bitew z udziałem łodzi podwodnych zwykle skupia się na tym, co wyróżnia okręty podwodne — na toczeniu podwodnej walki z przeciwnikiem. Rzeczywistość jest jednak taka, że podczas całej trwającej niemal sześć lat II Wojny Światowej na wszystkich teatrach działań odnotowano tylko jeden przypadek skutecznego zatopienia okrętu podwodnego w zanurzeniu przez inny okręt podwodny. Miało to miejsce pod koniec wojny. 9 lutego 1945 r. brytyjski okręt podwodny HMS "Venturer" płynąc w zanurzeniu, zatopił niemiecki U-864 również płynący w zanurzeniu.
Rzeczywistość bojowa okrętów podwodnych z II Wojny Światowej była taka, że większość rejsu tego typu jednostki pokonywały na silniku spalinowym, a ten wymagał dostępu powietrza — w efekcie płynięto na wodzie, a nie pod nią. Oczywiście okręty podwodne czasem się zanurzały, ale miało to miejsce dopiero przed atakiem torpedowym, lub bezpośrednio po nim, kiedy to okręt próbował wydostać się z rejonu walk.
Sytuację tę zmienił zbudowany przez nazistowskie Niemcy w 1944 r. zupełnie nowy typ okrętów podwodnych — typ XXI. Był to swego rodzaju technologiczny przełom, tym bardziej znaczący, że większość U-bootów, z których Niemcy korzystali w trakcie II Wojny Światowej, były to przestarzałe konstrukcje będące de facto nieznacznie zmodernizowanymi jednostkami powstałymi jeszcze w 1917 r. Typ XXI miał zmienić układ sił na morzu. Na nasze szczęście, powstał zbyt późno. Pierwszy niemiecki okręt typu XXI zwodowano w Gdańsku 19 kwietnia 1944 r., był to pierwszy w historii okręt zdolny do długotrwałego pływania w całkowitym zanurzeniu. Niemieckie jednostki były w stanie pokonać w całkowitym zanurzeniu dystans 320 mil morskich (niecałe 600 km). To była przepaść w stosunku do tego, co oferowały wcześniejsze okręty — niezależnie przez kogo zbudowane. Owszem, Japonia w czasie II Wojny Światowej dysponowała zaawansowanymi technologicznie ciężkimi okrętami podwodnymi zdolnymi bez zawijania do portu pokonywać dystanse nawet do 20 000 mil, ale nie pod wodą! Na szczęście dla Aliantów Typ XXI powstał zbyt późno. Opracowano technologie produkcji, ale Niemcy mieli coraz większe problemy z surowcami, problemem było też wyszkolenie załóg, których do nowego typu okręty Niemcy po prostu nie mieli. Zanim okręty typu XXI osiągnęły faktyczną zdolność operacyjną i mogły cokolwiek zmienić, wojna dla Niemców się skończyła.