Artur Balazs: Tej rewolty rząd może nie przetrwać

3 tygodni temu 19

W tak złej ekonomicznej kondycji polska wieś nie było od dawna. 20 lat temu tona pszenicy kosztowała 600 zł. Dziś kosztuje niewiele więcej a do jej produkcji trzeba będzie w tym roku dopłacać. Podobnie jest z rzepakiem i burakami, których ceny również mocno spadły. Rząd udaje, że problemu nie ma, co może doprowadzić do fali jesiennych protestów i rewolty na wsi, której gabinet Donalda Tuska może nie przetrwać – mówi w rozmowie z  „Wprost” Artur Balazs, były minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Przez ostatnie lata polscy rolnicy dogonili farmerów z zachodniej Europy i świetnie radzą sobie na rynkach światowych. Droga do tego sukcesu była jednak długa i wyboista.

Artur Balazs: Tak, jednocześnie polskie rolnictwo dokonało największej restrukturyzacji w Europie. Gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, nasz eksport rolny wynosił ok. 3 miliardy euro, dziś to aż 55 miliardów euro. Zmieniła się też struktura gospodarstw – ich średnia powierzchnia wzrosła z 6 do 11 hektarów. Mimo początkowych obaw, polscy rolnicy okazali się wielkimi beneficjentami członkostwa w UE. Doskonale poradzili sobie z konkurencją, a w produkcji takich produktów jak drób czy owoce jesteśmy dziś światowym potentatem.

Mimo dotychczasowych sukcesów, przyszłość rolnictwa nie jest idylliczna. Jakie są największe zagrożenia?

To prawda. Już teraz mierzymy się z wieloma problemami, a jednym z najpoważniejszych jest beztroskie otwarcie rynku Unii Europejskiej na nieograniczony napływ produktów rolnych z Ukrainy. To pierwszy, bardzo zły sygnał.

Chcieliśmy pomóc Ukraińcom, ale zbagatelizowaliśmy ryzyko, jakie się z tym wiąże?

© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

Przeczytaj źródło