Jeszcze tydzień temu wszystko wskazywało na to, że partia ekscentrycznego prezydenta Argentyny Javiera Mileiego dostanie ostre baty w wyborach do parlamentu. Stało się inaczej: wyszła z nich jako niekwestionowany zwycięzca. Być może na tym gwałtownym zwrocie zaważyła interwencja Donalda Trumpa
Przed laty Javier Milei był frontmanem zespołu wykonującego piosenki The Rolling Stones. Gdy w ubiegłym roku wybiegł na scenę w Buenos Aires w trakcie występu zespołu urozmaicającego jego wiec wyborczy, jego głos przypominał bardziej tembr Lemmy’ego z Motörhead lub któregoś z innych wokalistów związanych z ostrym metalem niż Micka Jaggera. Podobnie w warstwie lirycznej: „Jestem królem świata! Jestem królem świata i was zniszczę!” – wykrzykiwał.
Fraza ta wraz ze swymi licznymi wersjami bywa kojarzona z rolą Leonarda DiCaprio wyruszającego na Titanicu na transatlantycki rejs w hollywoodzkim blockbusterze. Na pewno jednak jest nieodłącznym elementem wystąpień Mileiego. – Jestem królem zaginionego świata – zaintonował w ostatni poniedziałek. Potem było już poważniej. – Dzisiaj przekroczyliśmy punkt krytyczny: zaczęła się budowa wielkiej Argentyny! – ogłosił prezydent Argentyny.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
                    Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

                        3 dni temu
                                6
                    
    





                        English (US)  ·       
                        Polish (PL)  ·