Apple zaniża możliwości swoich urządzeń. Firma krytykuje nowe etykiety energetyczne

5 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Apple dostosowuje się do nowych przepisów o etykietach energetycznych, ale zaniża w nich możliwości swoich urządzeń

Z informacji, jakie Apple zamieszcza na nowych etykietach energetycznych możemy się dowiedzieć m.in. tego, że iPhone 16 Pro ma klasę energetyczną B, jego bateria wytrzymuje 1000 cykli ładowania, a na pojedynczym ładowaniu może działać przez 37 godzin. Co ciekawe, według testów wymaganych przez Unię Europejską smartfon mieści się w klasie energetycznej A.

Apple przyznaje wprost, że celowo obniża niektóre wartości. Zdaniem firmy zewnętrzny tester zajmujący się interpretacją unijnych przepisów mógłby uzyskać inne przepisy. Chodzi tu nie tylko o klasę energetyczną, ale również odporność sprzętu na upadki. Firma postanowiła się w ten sposób zabezpieczyć przed ewentualnymi karami.

Czytaj też: Smartfony i tablety jak pralki i lodówki. Co oznaczają nowe etykiety energetyczne?

Apple nie jest zadowolony z wymagań stawianych przez przepisy dotyczące nowych etykiet energetycznych

W 44-stronicowym dokumencie Apple tłumaczy się ze swoich decyzji. Firma podkreśla w nim swoje zaangażowanie w produkcję trwałych, energooszczędnych i łatwych do naprawienia urządzeń, co… jest raczej czymś, czego każdy się spodziewał w tego typu wyjaśnieniach.

Apple uważa, że sposób pomiaru zużycia energii na cykl ładowania nie jest wystarczająco precyzyjnie opisany w unijnych przepisach. Różne laboratoria mogą stosować odmienne ustawienia testowe, co prowadzi do różnych wyników. Dlatego Apple zdecydował się na bardziej zachowawczą ocenę, by uniknąć sytuacji, w której inny podmiot przyznałby niższą klasę.

Firma krytykuje też unijną metodę testowania odporności na upadki, zwracając uwagę na brak jednoznacznych wytycznych dotyczących materiału i rodzaju powierzchni, na którą urządzenie ma upaść (np. drewno, stal). Takie elementy mogą znacząco wpłynąć na wynik testu, a w konsekwencji na ocenę końcową urządzenia. Apple uważa, że obecna metodologia nie zawsze odzwierciedla realne warunki użytkowania sprzętu.

Czytaj też: Recenzja Nintendo Switch 2. Koniec kompleksów przenośnych PC

Apple podkreśla, że wiele wskaźników na etykiecie zależy od interpretacji producenta lub laboratorium, ponieważ przepisy zawierają „niejasny język” i „tymczasowe metody testowe”, które nie zostały jeszcze wystandaryzowane na poziomie UE.

W tej sytuacji najrozsądniejsze wydaje się, aby producenci elektroniki spróbowali wypracować wspólne i ustandaryzowane metody testowe, które pomogłyby im uniknąć niejasności i ewentualnych kar ze strony unijnych organów. Co również Apple zaznacza w swoich dokumencie, deklarując gotowość do współpracy.

Przeczytaj źródło