Aplikacja Tea służyła kobietom do "recenzowania" mężczyzn. Teraz mają kłopoty

21 godziny temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

W tekście umieszczono linki reklamowe naszego partnera

Tea z założenia została opracowana jako narzędzie mające na celu wspieranie kobiet w dzieleniu się swoimi doświadczeniami w związkach i szukaniu wzajemnego wsparcia w bezpiecznym środowisku online. Jej twórcy podkreślali, że aplikacja miała być miejscem, gdzie kobiety mogły czuć się komfortowo, chronione przed hejtem i nadużyciami, co w dobie cyfryzacji i nasilających się zagrożeń w internecie było projektem o dużym znaczeniu społecznym.

W praktyce szybko okazało się, że w Tea pojawiają się zdjęcia i opisy mężczyzn, wraz z informacjami o tym, czy mają oni "czerwone flagi". Po płaszczem bezpiecznej aplikacji dla kobiet szybko pojawił się trend "recenzowania mężczyzn", a także oczerniania swoich byłych i znajomych. Być może właśnie ta działalność stała się motywacją ataku hakerskiego, który naraził dane czterech milionów osób. W praktyce hakerom udało się dotrzeć wyłącznie do danych osób zarejestrowanych po lutym 2024 r., kiedy to platforma zmieniła system rejestracji.

— Pracujemy przez całą dobę z zespołami bezpieczeństwa wewnętrznego i ekspertami trzecimi, aby zabezpieczyć nasze systemy — przekazała firma w oświadczeniu. — W tej chwili nie mamy dowodów na to, że uzyskano dostęp do dodatkowych lub bieżących danych użytkownika.

Atak na bazę danych Tea jest o tyle groźny, że administracja platformy wymagała weryfikacji płci i wieku. Z tego też względu użytkowniczki Tea wysyłały za jej pośrednictwem m.in. zdjęcia dokumentów. Jak podają użytkownicy 4Chan, którzy twierdzą, że są zaangażowani w atak, udało się opublikować łącznie ponad 72 tys. obrazów.

To właśnie na 4Chan już w piątek pojawił się link, który umożliwiał pobranie danych z aplikacji.

Chcecie bezpiecznie korzystać z sieci? To pomyślcie o inwestycji w VPN.

Przeczytaj źródło