Albert Speer uważał go za cudowną broń, a dziś pociski tego typu są podstawą defensywnego uzbrojenia

1 tydzień temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Często czytamy i widzimy na filmach, jak śmiercionośna była w czasach II wojny światowej obrona przeciwlotnicza. Dywan pocisków rozrywających samoloty na kawałki. Tymczasem jej realna skuteczność była dramatycznie niska. W zależności od kalibru działa, jego konstrukcji i ostrzeliwanego celu, do zestrzelenia jednego bombowca nad Niemcami w latach 1943/44, potrzeba było od 3000 do aż 16 000 pocisków. Przy masie pocisku od 14,7 kilograma (wykorzystywanych przez działo 88 mm Flak 36) do 26 kilogramów (najpotężniejsze 128 mm Flak 40) oznaczało to zużycie amunicji na poziomie od 78 ton do nawet 235 ton - na jeden samolot wroga. W związku z tym, aż dwanaście procent całkowitej produkcji amunicji w fabrykach Trzeciej Rzeszy trafiało właśnie do dział przeciwlotniczych. To dwa razy więcej niż przeznaczonej do artylerii polowej całej armii. Samo aluminium używane do wytworzenia pocisków przeciwlotniczych wystarczyłoby na zbudowanie 40 000 jednomiejscowych myśliwców.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Autor Johann Althaus

Przeczytaj źródło