Agata i Marek utopili oszczędności życia. "Pomyśleliśmy: to mieszkanie marzeń"

7 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Pierwsza czerwona lampka Agacie i Markowi zapaliła się im przy podpisywaniu umowy rezerwacyjnej. Tam jako termin zakończenia robót wpisano koniec czerwca. Wiecznie uśmiechnięta pani Magda zapewniała, że to tak na zapas. Na pewno będzie do końca kwietnia, ale wiadomo – strzeżonego Pan Bóg strzeże.

Poznali się jeszcze w liceum. Marek to strażak w mieście pod Łodzią, Agata jest ekspertką od biotechnologii. Oboje przed trzydziestką, wymarzyli sobie własne mieszkanie. Mieli wyjątkowego pecha, bo wpadli dwa razy.

Zaraz po studiach znaleźli lokal w śródmieściu. Właścicielem był budowlaniec, który właśnie wrócił z wieloletniej tułaczki po Norwegii ze sporym kapitałem. Wziął kredyt, wykupił całe piętro w kamienicy. Z poddasza zrobił loftowe mieszkanie.

Agacie i Markowi ten loft przypadł do gustu. Zainwestowali kilkanaście tysięcy w remont. Marek sam wnosił panele, płytki, meble – na czwarte piętro, bez windy. Problem w tym, że nie mogli doczekać się przekazania lokalu.

Przeczytaj źródło