"A gdy się zejdą, raz i drugi...". Na obrączkach wygrawerowali znak nieskończoności. To ich trzeci ślub

19 godziny temu 6

Kiedy się rozstawali, nic nie wskazywało na to, że ich love story zakończy się happy endem. Życie zadecydowało inaczej. Oto ich historie.

Emilia

Pierwsza suknia ślubna Krystyny była biała, lekko dopasowana, z rękawami w ząbek i strusim puszkiem przy szyi.

Pierwszy ślubny garnitur Janusza był uszyty z brązowego materiału. I podszyty wiatrem, a 8 lutego 1975 r. było grubo poniżej zera. Różowe gerbery z wiązanki ślubnej natychmiast ściął mróz. Zrobiły się brązowe. Nie pomyśleli, że to zły znak. Bawili się do rana w motelu pod Puławami. A potem przyszła szara, PRL-owska codzienność.

Tylko czasem wspominali swoje pierwsze spotkanie, kiedy ona, świeżo upieczona studentka geografii, siedziała na przystanku autobusowym, a on jechał do pracy. Ona – jak wspomina on – wyglądała wtedy jak urocza sierotka Marysia. On – jak wspomina ona – był elokwentny i pewny siebie. Zagadał. Umówili się. Zaiskrzyło.

Przeczytaj źródło