20 tys. zł za rok bez emerytury? Tak chcą przekonać do dłuższej pracy

1 tydzień temu 12
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Grzegorz Osiecki, money.pl: Jakie problemy ma rozwiązać zespół? Kogo jego recepty miałyby aktywizować?

Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, członek Rady Nadzorczej ZUS: Przede wszystkim zależy nam na znalezieniu rozwiązań sprzyjających większej aktywności na rynku pracy osób powyżej 50. roku życia – zarówno tych, które są jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego, jak i tych, które już ten wiek osiągnęły. Chodzi o rozwiązania zachęcające do dobrowolnej decyzji o przedłużaniu aktywności zawodowej.

To są dwie różne populacje i instrumenty powinny być zupełnie inne, choć istnieje wspólny mianownik. Z jednej strony mówimy o instrumentach fiskalnych czy dotyczących konstrukcji systemów ubezpieczeń społecznych, ale to też kwestia społecznej percepcji osób powyżej 50. roku życia na rynku pracy. Mimo pewnych zmian w stosunku do tego, co widzieliśmy 10, 20 czy 30 lat temu, percepcja w dalszym ciągu nie jest optymalna z punktu widzenia szerszej partycypacji tych grup wiekowych.

Co to może być? Jakieś instrumenty aktywizacji czy przeszkalania?

Jedną rzeczą są zachęty finansowe i sposób, w jaki się układają. W ramach realizacji KPO wprowadziliśmy pewne rozwiązania, choćby ulgę PIT-0 dla osób, które osiągnęły wiek emerytalny, ale na emeryturę nie przeszły.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także:

Sprzedaje złota za miliony. Duża zmiana w nawykach Polaków

To prowadzi do istotnej kwestii – z jednej strony mamy fakt podejmowania aktywności zawodowej przez osoby, które osiągnęły wiek emerytalny, z drugiej strony formy, w jakiej ta aktywność jest realizowana. Z punktu widzenia zabezpieczenia emerytalnego tych osób i stabilności długoterminowej systemu emerytalnego ma bardzo istotne znaczenie, czy ta aktywność jest realizowana w modelu dorabiania do emerytury, czy opóźnienia przejścia na emeryturę. Dziś zdecydowanie wygrywa pierwszy model.

Dlaczego to problem?

Ta sytuacja na dłuższą metę jest daleka od optymalnej. Osoby dorabiające do emerytury mają chwilowo dobrą sytuację finansową – osiągają dochód z pracy i emerytury. Ale zbyt mała jest świadomość, że w ten sposób de facto zamrażają poziom emerytury na tym poziomie, na którym już ją mają. Opóźniając przejście na emeryturę nie korzystają z tego, że w tablicach trwania życia przechodzą na późniejszy wiek – więc automatycznie otrzymują wyższą emeryturę. Wciąż zbyt często panuje przekonanie, że skoro jako pracujący emeryt płacę składkę emerytalną, to wypracowuję sobie wyższą emeryturę, ale ta emerytura jest jedynie odrobinę wyższa, gdyż jest ponownie przeliczana tylko w oparciu o wartość wpłaconych składek, a nie o dużo ważniejsze czynniki – długość dalszego trwania życia i waloryzację kapitału emerytalnego.

To jaka jest różnica, czy można to przeliczyć na konkretne kwoty?

Przy składce od średniej pensji – przyjmijmy 8,2 tys. złotych brutto miesięcznie – emeryt wpłaci rocznie około 19,2 tys. zł składki emerytalnej. Ale jak wynika z danych ZUS 65-letni mężczyzna ma średnio ponad 554 tys. zł składek zapisanych na koncie w I filarze oraz ponad 87 tys. zł na subkoncie – łącznie ok. 641 tys. zł. Czyli poprzez samą waloryzację kapitału emerytalnego (w tym roku wynoszącą 14,41% na koncie oraz 9,49% na subkoncie) zyska w ciągu jednego roku dodatkowe 88 tys. zł, które będą stanowiły podstawę do wyliczenia jego emerytury! Do tego dochodzą tablice trwania życia, np. przesunięcie przejścia na emeryturę z 65. na 66. rok życia nawet przy takiej samej wartości kapitału, który przecież stale podlega waloryzacji, podwyższa nam świadczenie o 4,1%.

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki łącznie – czyli składki zapłacone w ciągu roku pracy, waloryzację składek, a także tablice trwania życia – opóźnienie emerytury o tylko jeden rok daje nam w tym przypadku świadczenie wyższe o 21,5 proc.! Zamiast 2904 zł miesięcznie w wieku 65 lat, uzyskujemy 3528 zł miesięcznie mając 66 lat. Porównajmy to z modelem dorabiania do emerytury. Doliczone składki w sumie 19,2 tys. zł przy pobieranym już świadczeniu dają nam podwyżkę o 87 zł miesięcznie, czyli tylko 3%. Wpływ dodatkowych składek na podwyższenie emerytury jest więc raczej śladowy w porównaniu z waloryzacją już zgromadzonego kapitału oraz efektem tablic trwania życia.

Skumulowane w okresie kilku lat opóźnionej emerytury gwarantuje diametralnie inny poziom świadczenia emerytalnego gwarantowanego na całą resztę życia.

Jak zmienić to myślenie, skoro dziś pracujący emeryt ma np. 4-5 tys. z pensji plus 2 tys. z emerytury, gdy przedłużając przejście na emeryturę miałby 2 tysiące mniej za obietnicę wyższej emerytury za kilka lat?

Można skorygować elementy systemu powodujące takie myślenie, że opłaca się najwcześniej przyjść na emeryturę. Myślę na przykład o 13. i 14. emeryturze. Najbardziej oczywistym ruchem byłoby wprowadzenie mechanizmu, który w ramach 13. i 14. emerytury nie karałby za późniejszą emeryturę – na przykład, żeby w momencie przejścia na emeryturę zakumulowana kwota 13. i 14. emerytury była wypłacana, czy w jakikolwiek sposób te środki nie przepadały lub były doliczane do kapitału emerytalnego.

Były wiceminister rodziny i pracy Bartosz Marczuk proponował premię gotówkową za odłożenie emerytury...

To myślenie idzie w dobrym kierunku, jest m.in. potwierdzone badaniami amerykańskich i niemieckich ekonomistów (Maurer R, Mitchell OS, Rogalla R, Schimetschek T.). Z perspektywy ekonomii behawioralnej bardziej cenimy korzyść tu i teraz – dlatego łączenie emerytury z pracą wydaje się bardziej opłacalne, w mniejszym stopniu przejmujemy się wysokością emerytury, gdy będziemy mieli 70 czy 80 lat. Z drugiej strony działa na nas magia dużych kwot, które możemy jednorazowo dostać, nie wypłat rozłożonych na 20-25 lat życia na emeryturze, ale w formie sumy trafiającej na nasze konto w momencie przejścia na emeryturę. Musiałaby to być kwota przemawiająca do wyobraźni – na przykład za każdy rok dłuższej pracy 20 tysięcy złotych premii, do dopisania do kapitału emerytalnego lub wypłaty wraz z pierwszą emeryturą. Za kilka lat dłuższej pracy mogłoby to dać naprawdę pokaźną wielkość. To faktycznie może być element zmieniający proporcje względem osób opóźniających emeryturę w stosunku do dorabiających do emerytury.

Czy minister Domański wytrzyma takie recepty – 20 tysięcy rocznie za odłożenie emerytury?

To wcale nie jest kosztowny instrument. Wręcz przeciwnie, może on nawet pozytywnie wpływać na finanse publiczne, przynajmniej w pierwszych kilku latach jego funkcjonowania. Po pierwsze, bieżące wydatki na świadczenia są niższe, ponieważ część osób opóźnia przejście na emeryturę. Po drugie, zatrzymujemy dłużej te osoby na rynku pracy, które kontrybuują większe dochody z PIT i składek. A pamiętajmy, że sam bonus każdego roku nie trafiałby do 6,4 mln emerytów, tylko grupy ok. 30 tys. osób, które w danym roku przeszły na emeryturę co najmniej rok po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego.

W 2018 r. szacowałem skutki finansowe potencjalnego wprowadzenia podobnego programu, wówczas w pierwszych latach od wdrożenia reformy oczekiwany wpływ na sektor finansów publicznych był umiarkowanie pozytywny – koszt jednorazowych bonusów był nieco niższy od sumy dodatkowych składek, które wpływałyby do systemu oraz niższych wydatków na bieżące świadczenia emerytalne.

Czy to nie sięganie lewą ręką do prawego ucha? Najprostsza recepta to podwyżka wieku emerytalnego. To tabu?

Absolutnie nie ingerujemy w tę materię. Kwestia ustawowego wieku emerytalnego jest w tym momencie poza jakąkolwiek dyskusją, dlatego cała nasza uwaga jest przekierowana w zupełnie inną stronę.

Ale najważniejsza rzecz, żeby to miało szanse powodzenia i sprawdzało się jako podejście – dobrowolność zamiast obligatoryjnego przesuwania wieku emerytalnego – to reforma emerytalna z 1999 roku, zasada zdefiniowanej składki, system NDC, który w automatyczny sposób powoduje, że decyzja o późniejszej emeryturze jest premiowana.

Ogromną częścią pracy, która jest do wykonania, nie jest wcale opracowanie i wprowadzenie "magicznej" zachęty czy kolejnej ulgi, tylko odpowiednia edukacja ubezpieczonych o tym, jak ten system działa. To absolutnie kluczowe zadanie.

Jak wypada Polska na tle innych krajów w tym obszarze?

Kilka lat temu OECD przeprowadziło analizę systemów emerytalnych państw członkowskich pod kątem premii za opóźnienie przejścia na emeryturę. Z tej analizy wyszło, że Polska była w absolutnej czołówce wśród krajów OECD – nie dlatego, że mieliśmy w prawie specjalny bonus premiujący późniejszą emeryturę. Konstrukcja naszego systemu jest po prostu taka, że premiuje dłuższą aktywność zawodową – to jest wpisane w samą naturę systemu zdefiniowanej składki. Problemem jest, jak zbudować powszechną świadomość tego, jak ten system działa. Reforma emerytalna jest wdrażana od 26 lat, ale dopiero od niedawna większość emerytów to "nowosystemowcy", a nie "starosystemowcy".

Jakie jeszcze instrumenty rozważacie – ulgi podatkowe, działania na składkach?

Mamy dziś PIT-0, ale trzeba się przyjrzeć zasadom zbiegów tytułów do ubezpieczenia społecznego. To coś, co my jako Federacja Przedsiębiorców od dawna postulujemy. W pewnych przypadkach posiadanie innego tytułu – statusu emeryta czy studenta –skutkowało niepłaceniem składek ubezpieczenia społecznego, co z punktu widzenia systemu jest problematyczne. Jeśli chodzi o działania na składkach zwiększające atrakcyjność zatrudnienia osób z uprawnieniami emerytalnymi przez redukcję kosztów zatrudnienia, największy potencjał widzę w składce rentowej. Osoba z uprawnieniami emerytalnymi tej renty już nie dostanie, a składka rentowa finansowana jest przede wszystkim przez pracodawcę – ulga redukowałaby koszty zatrudnienia.

A może przekierować składkę rentową jako część składki emerytalnej?

To rozwiązanie przyspieszyłoby tempo akumulacji kapitału emerytalnego, więc potencjalnie mogłoby podnieść wysokość emerytury – byłaby to zachęta skierowana do samej osoby w wieku emerytalnym. Trzeba sprawdzić, co jest wąskim gardłem –skłonność pracodawców do zatrudniania tych osób czy samych pracujących do podejmowania pracy. Myślę, że w obecnych warunkach to przede wszystkim decyzje podejmowane przez zatrudnionych.

Wracając do młodych ludzi, którzy nie płacą składek przez pierwsze lata kariery – czy to nie paradoks, że akurat wtedy składki działałyby najbardziej na ich korzyść?

To istotny problem systemu. Młodzi ludzi często funkcjonują w różnych formach zatrudnienia, które nie generują składek emerytalnych, podczas gdy właśnie wtedy – z punktu widzenia czasu do emerytury i możliwości waloryzacji kapitału – te składki miałyby największy wpływ na przyszłą emeryturę.

Z drugiej strony mamy emerytów, którzy często stają się przedsiębiorcami samozatrudnionymi, bo dzięki temu składek nie płacą w ogóle. To pokazuje, jak ważne jest uporządkowanie systemu zbiegów tytułów ubezpieczeniowych.

A co z edukacją Polaków w kontekście systemu emerytalnego?

To jeden z kluczowych elementów. Jak wspomniałem, ogromną częścią pracy nie jest wprowadzenie kolejnych bonusów, ale wyedukowanie ubezpieczonych o tym, jak system działa. Stan świadomości o funkcjonowaniu systemu emerytalnego jest wciąż niewystarczający.

Ludzie często nie rozumieją, jak działa waloryzacja kapitału emerytalnego, jakie są konsekwencje różnych form aktywności po osiągnięciu wieku emerytalnego, czy jak wpływa na emeryturę długość składkowania. To fundamentalne kwestie, które powinny być powszechnie znane.

Kiedy zobaczymy efekty waszej pracy?

Myślę, że już na jesieni, w czwartym kwartale bieżącego roku, będzie szansa na pierwsze ustalenia i rekomendacje. Pierwsze posiedzenie zespołu odbędzie się na początku lipca, więc mamy przed sobą intensywne miesiące pracy.

Oczywiście to będą wstępne ustalenia – głębsza analiza i szczegółowe rekomendacje mogą wymagać więcej czasu. Ale zależy nam na tym, żeby nasze prace przełożyły się na konkretne, użyteczne rozwiązania, które mogą stanowić inspirację dla faktycznej polityki państwa w tym obszarze.

A jakie są szanse na wdrożenie?

To rzecz jasna nie będzie zależne od nas. Mam oczywiście nadzieję, że nasze ustalenia okażą się pomocne dla tych, którzy będą kształtować rozwiązania w zakresie ubezpieczeń społecznych i polityki rynku pracy. ZUS jest instytucją, która posiada najlepsze dane i potencjał analityczny w zakresie tej problematyki i przede wszystkim tym chcielibyśmy służyć.

Grzegorz Osiecki, dziennikarz money.pl

Przeczytaj źródło