Do bardzo poważnego wypadku doszło na sali zabaw w Lublinie. W wyniku skoku z dużej wysokości na nienapompowanego dmuchańca, 11-letnia dziewczynka złamała kręgosłup i z poważnymi obrażeniami trafiła do szpitala.
11-latka ciężko ranna
11-lentnia Anastazja przyszła do sali zbaw wraz z rodzicami i rodzeństwem, korzystając z urodzinowego zaproszenia jej kolegi. W pewnym momencie zabawy, dziewczynka skoczyła ze specjalnie przygotowanej platformy, umieszczonej na wysokości ok 2 metrów, na dmuchańc. Chwilę później cała sala zamarła, kiedy okazało się, że zabawka nie była napompowana powietrzem, chociaż powinna być.
- Córka weszła na kondygnację do skoku na poduszkę. Skoczyła na nią, poduszka była nienadmuchana. Córka upadła, straciła przytomność. Nie ruszała się - relacjonowała Karolina Warta, mama dziewczynki, w rozmowie z dziennikarzami Polsat News.
11-latka została przewieziona do szpitala w ciężkim stanie. Jak się okazało, obrażenia są bardzo poważne.
- Córka ma złamany kręgosłup lędźwiowy, złamany kręgosłup piersiowy. Jest złamanych na pewno osiem kręgów, nie wiem jak reszta. Jest duży obrzęk płuc, jest problem z miąższem płucnym - tłumaczy mama Anastazji.
Kto jest winny cierpienia dziecka?
Właścicielka sali zabaw twierdzi, że winę ponoszą pracownicy jej sali i określa sytuację jako “niefortunny wypadek” oraz “niedopatrzenie obsługi”. Podobnego zdania, na tym momencie wyjaśniania sprawy, jest również policja.
Najprawdopodobniej pracownicy odpowiedzialni tego dnia za salę zapalili światła, wpuścili gości, natomiast nie sprawdzili wcześniej wszystkich miejsc i tych dmuchanych powietrzem poduszek, czy rzeczywiście są sprawne i bezpieczne - stwierdził dla Polsat News rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie, podinsp. Andrzej Fijołek.
Mama Anastazji oskarża o zaniedbanie
Mama 11-latki twierdzi, że obsługa zachowała się nienależycie również po wypadku. Miało dojść do scen, które narażały dzieci na kolejne niebezpieczeństwo.
Nikt z obsługi do nas nie podszedł, nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia. Po prostu dzieci tam biegały, schodziły do nas - zarzeka się pani Karolina.
Właścicielka sali zabaw jest zupełnie przeciwnego zdania twierdząc, że pracownicy natychmiast wezwali pomoc i zabezpieczyli miejsce tak, aby inne dzieci nie miały tam wstępu. Policja nadal prowadzi czynności wyjaśniające przyczyny wypadku

1 dzień temu
5





English (US) ·
Polish (PL) ·