
Znana sieć sklepów turystycznych postanowiła wprowadzić nietypowy regulamin dotyczący butów. Chcesz sprawdzić jak na tobie leżą? Musisz najpierw kupić bon podarunkowy o wartości 100 zł. Dla wielu brzmi to jak absurd, ale sklep ma na to całkiem logiczne wytłumaczenie, które wywołało prawdziwą burzę w sieci.
Daj napiwek autorowi
Dlaczego sklep wprowadza opłatę za przymierzenie butów? Walka z showroomingiem
Sklep nie jest w branży od wczoraj, bo działa od ponad 20 lat i prowadzi sprzedaż stacjonarną w Gdańsku, Poznaniu i Katowicach oraz sklep online. Jak napisali, przymiarka i dopasowanie butów skiturowych (do narciarstwa, które łączy podchodzenie pod górę i zjazd) będą możliwe dopiero "po zakupie bonu podarunkowego o wartości 100 zł".
Nie tracimy więc tych pieniędzy, bo bon "można wykorzystać od razu przy zakupie butów lub dowolnych produktów w ciągu roku". W praktyce, osoby, które rzeczywiście planują zakup na miejscu, nie będą mieć dodatkowych kosztów, bo bon wydadzą na buty. Stratni będą ci, co się rozmyślą...
Sklep tłumaczy ten krok chęcią walki z klientami, którzy wykorzystują wiedzę i magazyn sklepu, by ostatecznie kupić produkt taniej w internecie u innego sprzedawcy (to zjawisko jest tak powszechne, że ma swoją nazwę: showrooming).
Tymczasem przymiarka to często "kilkadziesiąt minut rozmowy o sposobie użytkowania, plusach i minusach różnych konstrukcji, konfiguracjach, kompatybilności z wiązaniami oraz o technice jazdy".
To są kompetencje, czas i zaplecze, które sklep i pracownicy budują latami. Dlatego chcą teraz "poświęcić maksimum uwagi osobom, które realnie szukają właściwego modelu u nas i oczekują fachowego doradztwa".
Internet reaguje na płacenie za "oglądanie i przymierzanie"
Decyzja sklepu wywołała lawinę komentarzy. Zwolennicy chwalą sklep za odwagę i walkę z konkurencją. Jeden internauta stwierdził krótko, że to "Logiczne podejście, sklep to nie przymierzalnia przed zakupem w internecie". Inny podsumował, że "oczywiście dziwnym trafem oburzeni ci, których faktycznie ta zasada dotknie, bo tak robili, a potem kupowali w necie, bo taniej". Podobnie uważa kolejny internauta, który ocenia pomysł jako "mega uczciwe podejście do tematu".
Jednak spora część komentujących zarzuca sklepowi próbę łamania prawa. Jedna osoba napisała, że "ta polityka nie przetrwa sezonu! Jak sprzedaż spadnie o dziesiąt proc., szybko zostanie zweryfikowana". Druga, powołała się na Kodeks cywilny, sugerując, że sprzedawca ma "obowiązek zapewnić w miejscu sprzedaży odpowiednie warunki techniczno-organizacyjne umożliwiające dokonanie wyboru rzeczy sprzedanej i sprawdzenie jej jakości", a próba pozbawiania tego prawa "może skończyć się interwencją UOKiK". Są też ci, którzy znajdują sposób na obejście kontrowersji, ale i... opłaty. "Strasznie źle to brzmi. Lepiej było by oferować usługę profesjonalnego dobierania butów za 100 zł (gratis przy zakupie butów w sklepie)" – zauważa użytkownik. "Można zamówić kilka par butów online i zwrócić te które nie pasują. Nie trzeba przepłacać za profesora od mierzenia butów i jego fachową wiedzę" – radzi kolejny.
Jeśli to się przyjmie, może stać się nowym trendem, który zostanie podłapany przez innych sprzedawców, ale jeśli nie, to nikt przez długi czas tego raczej nie będzie się starał powtórzyć. To podejście budzi zbyt skrajne emocje: od pełnego poparcia po ostre zarzuty o łamanie prawa konsumenta.

2 tygodni temu
18





English (US) ·
Polish (PL) ·