- Naprawdę nie spodziewałam się tego - mówiła nam Agata Kaczmarska, złota medalistka mistrzostw świata w boksie, po wylądowaniu na Okęciu. Gdy opowiadała, jak hala w Liverpoolu śpiewała jej Mazurka Dąbrowskiego, drżał jej głos. Rozpromieniona była też Aneta Rygielska, a nieco bardziej stonowana Julia Szeremeta. Dlaczego? Wcale nie chodziło tylko o to, że razem z Anetą przywiozły po srebrze.

W poniedziałek po południu na warszawskim lotnisku Okęcie zameldowała się pięściarska kadra boksu olimpijskiego. Wśród sporej grupy sportowców były też trzy zawodniczki, które z mistrzostw świata w Liverpoolu przywiozły medale. To głównie im w hali przylotów odśpiewano nieśmiałe "sto lat", to one dostały symboliczne pamiątki od wojska, to dla nich przygotowano wręcz kilogramowe bukiety kwiatów. To ich wyściskali najbliżsi. To one też sprawiały wrażenie, jakby były tym wszystkim zaskoczone. Ale okazja do świętowania, którą widać w poniższym materiale wideo, była jednak dobra.
Całe trybuny śpiewały hymn, Szeremeta najmniej się uśmiechała
Polska nigdy jeszcze nie przywiozła z seniorskich mistrzostw świata tak cennych trzech medali. Teraz udało się to naszym paniom. Złoto w kat. +80 kg wywalczyła Agata Kaczmarska, a srebra Dołożyły Aneta Rygielska (60 kg) i Julia Szeremeta (57 kg).
- Cieszę się, że na tym turnieju zaprezentowałam mega styl, że te walki nie były wyciągnięte, tylko naprawdę taktycznie dobrze rozpracowane. To był dojrzały boks. To otwiera mi teraz różne ścieżki i to na pewno zaprocentuje - opisywała nam Kaczmarska. Na lotnisku witał ją m.in. z bukietem róż jej partner. W pewnym momencie podniósł ją do góry. - I to jest radość - skomentował ktoś z boku.
Największym przeżyciem dla Kaczmarskiej był jednak odegrany dla niej Mazurek Dąbrowskiego. - Nie byliśmy przecież w Polsce, a mi całe trybuny śpiewały hymn - mówiła wyraźnie wzruszona. Zawodniczka walcząca w kat. +80 kg szykując się o walkę na igrzyska, będzie musiała przejść do kat. 75 kg, najwyższej na olimpijskiej imprezie.
- Nie brakuje jej dużo, bo ona na co dzień ma 83 kg. Startowała już zresztą kiedyś w 75 kg. Mamy zatem następną dobrą dziewczynę, która będzie biła się o miejsce na igrzyskach w Los Angeles - cieszył się trener kobiecej kadry Tomasz Dylak.
"Szybka akcję reanimacji ręki"
Najmniej uśmiechnięta z całej medalowej grupy była Julia Szeremeta, która z Liverpoolu - podobnie, jak rok wcześniej z igrzysk w Paryżu - przywiozła srebro. - Czemuś taka smutna? - zapytaliśmy Julię w przerwie między zdjęciami i przyjmowaniem kwiatów i gratulacji. - Zmęczona - odparła zawodniczka.
Szeremeta w Liverpoolu - oprócz wymagających rywalek i medalowej presji - musiała też mierzyć się z kontuzją prawej ręki, której doznała w trakcie ćwierćfinału. Kontuzja utrudniała jej nie tylko walkę, ale i funkcjonowanie - przedramię bardzo spuchło.
- Najgorsze były te początkowe chwile, kiedy ja naprawdę nie mogłam ruszać ręką. Teraz jest lepiej. Ze sztabem podjęliśmy szybką akcję reanimacji. Skupiliśmy się na regeneracji tej ręki, żeby wróciła do formy. Były jakieś maści, żeby zbić opuchliznę, lód, prace fizjoterapeutyczne. Teraz jest w miarę okej - tłumaczyła Szeremeta.
Jednak gdy pojechała do brytyjskiego szpitala, nie było okej. - Od razu z hali pojechałam na SOR i tam właśnie lekarz powiedział mi, żeby absolutnie dalej nie walczyć. Jak to usłyszałam, łzy cisnęły mi się do oczu. Powiedziałam sobie, że i tak będę walczyć - wyjawiła już w Polsce.
W Liverpoolu walczyła, a srebro zdobyte w tych okolicznościach powinno mieć dodatkową wartość. Wokół 22 latki sporo się dzieje. To ona do tej pory po medalu olimpijskim była najbardziej oblegana przez media, ciągle towarzyszy jej też ekipa filmowa, która robi o niej film, a w przygotowaniu jest też biografia. Nic dziwnego, że Szeremeta po wylądowaniu w Polsce myślała już tylko o tym, kiedy znajdzie się w swoim domu i trochę od wszystkiego odpocznie.
Medal na szyi naszyjnik od trenera
Aneta Rygielska (kat. 60 kg) na lotnisku pojawiła się nie tylko z medalem mistrzostw na szyi, ale też pięknym naszyjnikiem w kształcie kół olimpijskich. - Dostałam go jeszcze przed Paryżem od mojego trenera, który ogromnie we mnie wierzył, jak zdobywałam złoto mistrzostw świata juniorek. On wtedy powiedział, że przywieziemy medal olimpijski. 15 lat już razem kroczymy po tej scenie i bardzo wierzę, że ten medal wreszcie przywieziemy - odparła.
Na igrzyskach w Paryżu się to nie udało. Rygielska zatrzymała się tam na 1/8 finału. Długo to przeżywała. Na pół roku w ogóle przestała boksować. - Na tych igrzyskach bardzo dużo osób we mnie wierzyło i pokładało nadzieję. Kiedy się nie udało, no to wydaje mi się, że trener też we mnie trochę zwątpił, bo też nie wiedział jaką drogą będę chciała pójść. Po igrzyskach wykonałam ogrom pracy mentalnej - przyznała.
Rygielska po półrocznej przerwie wróciła głodna boksu i była w bardzo dobrej formie fizycznej, co szybko udowadniała na kolejnych zawodach. Do Liverpoolu leciała na swoje piąte mistrzostwa świata. - Dwa razy byłam na nich jako juniorka, wtedy przywiozłam medal brązowy i złoty. W tej seniorskiej karierze obijałam się o ćwierćfinał i nie mogłam przejść tej fazy. Teraz bardzo się cieszę, że trochę to odczarowałam i po ćwierćfinale medal miałam zagwarantowany – zauważyła Rygielska.
I tak ja wszystkie pięściarki podziękowała za ogrom wsparcia kibicom, którzy mocno pomogli jej w Anglii i pomagają na co dzień. - To jest docenienie naszej pracy, a my jako sportowcy pracujemy non stop. Nawet teraz taka śmieszna sytuacja sprzed chwili, gdzie moja rodzina przyjechała na zawody i wracali z nami samolotem. Moja ciocia przekazała, że w sumie nie spodziewała się, że to wszystko tak wygląda, że jest tyle tego poświęcenia. Znała mnie od tej strony takiej zwykłej Anetki z domu - uśmiechałs się srebrna medalistka.
Teraz nasze zawodniczki chwilę odpoczną, ale zaraz będą szykować się m.in. do finałowych zawodów Pucharu Świata federacji World Boxing. Te zaplanowano w listopadzie w Indiach.